Rozdział 58

1.4K 90 20
                                    


Nie powiem, ostatnimi czasy dobry humor praktycznie wcale mnie nie opuszczał. Moje ramię na dobre przestało boleć, a moje kłótnie z bliźniakami odeszły w zapomnienie. Miałam nadzieję, że taki stan rzeczy będzie utrzymywał się jeszcze przez długi czas, ale na razie musiałam odwiedzić Remusa, który za kilka godzin miał udać się na swój comiesięczny spacerek pod osłoną nocy.

Moja dłoń wychyliła się, aby nacisnąć za klamkę, ale gdy to zrobiłam, zrozumiałam, że pomieszczenie jest zamknięte.

- Jakim prawem? - zdziwiłam się, patrząc krytycznie na obie strony korytarza.

Po chwili namysłu postanowiłam wejść do jego gabinetu za pomocą radykalniejszych sposobów. Pukając dla przezorności jeszcze raz (nikt nie odpowiedział) rzuciłam na zamek zaklęcie, przez co ten otworzył się z cichym trzaskiem.

- Znakomicie - pochwaliłam się, wchodząc do środka.

Pomieszczenie faktycznie było puste i jak zwykle panował w nim sterylny porządek - nie to co u nas w domu. Zachichotałam cicho.

Lubiłam tu przebywać. To miejsce miało w sobie coś w rodzaj magnesu przyciągającego mnie do siebie. Usiadłam z rozmarzeniem na fotelu brata. Mebel był dużo wygodniejszy od krzesła odwiedzającego. Był miękki i miał stonowany odcień zieleni.

Oparłam się wygodnie na oparciu, a mój wzrok siłą rzeczy pokierował się na biurko Remusa.

Wszystkie dokumenty leżące na nim były poukładane w prostą kupkę, a jedynie kremowa koperta odłożona w pośpiechu na blacie zaburzała ten spokój.

Wyprostowałam się na fotelu i przysunęłam się do biurka. Dla pewności rozejrzałam się po pomieszczeniu, czy aby na pewno nikogo tu nie było, a następnie wzięłam list w dłonie. Na moje szczęście był już otwarty.

Poczułam w sobie ogromną chęć przeczytania go, ale nie byłam nierozsądna. Przemieniłam swoje prawe ucho w wilczy narząd, przez co idealnie słyszałam każdy szelest dochodzący z korytarza.

Podważyłam wieko i wyciągnęłam ze środka śnieżnobiałą kartkę.

Dumbledorze,

Informuję, że córka Blacka jest pod moją ścisłą kontrolą. Nie ma szans, aby zrobiła bez mojej wiedzy chociażby krok i zaręczam, że nic jej nie grozi ze strony jej ojca. Jej przybrani rodzice poinformowali mnie, że także dołożyli wszystkich starań, żeby nie dowiedziała się o swoim pochodzeniu. Jest całkowicie bezpieczna.

Mam jednak pewne wątpliwości, co do mojej siostry. Obawiam się, że jej niepochamowana ciekawość i talent do, jak to dyrektor kiedyś nazwał, pakowania się w kłopoty mogą opływać w niepomyślne dla nas skutki. Uważam, że moja osoba nie jest zbytnio wykwalikowana do upilnowania tej dziewczyny.

Z poważaniem i wątpliwościami.

Remus J. Lupin

PS. Nie sądzę, aby córka Blacka - ...

W tej samej chwili usłyszałam spokojny chód brata. Pośpiesznie włożyłam list do koperty i odłożyłam w sposób, w jaki go zostałam na biurku. Wsunęłam fotel i szybko stanęłam przy biblioteczce przy drzwiach. Wyjęłam z niej byle jaką książkę i otworzyłam w pośpiechu na jakiejś stronie.

Wchłonęłam wilcze ucho w momencie, gdy dłoń Remusa podważyła klamkę, a ten wszedł do środka.

- Suzanne? - Prawie, że podskoczył na mój widok.

- Witaj, braciszku! - Uśmiechnęłam się do niego. - Chciałam pożyczyć od ciebie książkę.

Mężczyzna rzucił nerwowe spojrzenie w stronę biurka, uspokoił się, gdy zastał list w tej samej pozycji.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz