Rozdział 78

1.3K 87 61
                                    


...

Suzanne przechadzała się po domu Blacków, korzystając z chwilowej nieobecności Remusa. Syriusz ostatnimi czasy stał się bardzo zamknięty w sobie i przebywał w swoim pokoju na ostatnim piętrze.

W jej głowie kołatały jego słowa: Ten dom wydaje się mały. W rzeczywistości znajdują się w nim pomieszczenia, o których nawet nie mamy pojęcia. Nie powiedziałaby, że był to niewielki budynek. Chociaż perspektywa, że miała do dyspozycji jedynie część setną tego obszaru, faktycznie wprawiała w niedosyt.

Od kilku minut patrzyła na stary gobelin na ścianie. Znajdowało się na nim drzewo genealogiczne rodziny Black. Wypatrzyła na nim Syriusza. Miał brata. Miał też trzy kuzynki: Bellatrix Lestrange - przebywała obecnie w Azkabanie za torturowanie Longbottonów - Andromedę Tonks - matkę Dory i wydziedziczoną członkinię rodu tak samo jak czarnowłosy - oraz Narcyzę Malfoy - matkę Dracona oraz małżonkę mordercy, który zabił rodziców Suz.

Później miał czelność z nią rozmawiać. Patrzył na nią, jakby nic złego nie zrobił. Jakby pozbawienie jej rodziców było tylko drobnym przewinieniem. Nienawidziła go za to. Od kiedy Vincent pokazał jej winowajcę, nie miała dla Malfoya litości. Współczuła jedynie jego bliskim.

- Suzanne - Usłyszała za sobą głos Alexa. Wywróciła oczami na ten dźwięk. Nie miała ochoty na rozmowę z nim.

- Pomóc ci w czymś? - spytała rozdrażniona, nadal uważnie lustrując drzewo Blacków.

- Możemy chwilę porozmawiać? - rzucił i złapał delikatnie za jej nadgarstek, chcąc wyprowadzić ją z pokoju

- Sama mogę wyjść. - Zdziwiła się gestem chłopaka, a ten momentalnie ją puścił. - Tylko po co?

- Chciałbym porozmawiać. - W jego granatowych oczach krążył smutek.

Dziewczyna skinęła niechętnie głową.

Wyszli z pomieszczenia i kierując się schodami na górę, dotarli do korytarza na II piętrze. Dziewczyna oparła się swobodnie o zimną ścianę, co chłopak momentalnie uczynił na drugiej.

- Widzę, że to skomplikowana sprawa. Normalnie gadasz jak nakręcony - przerwała milczenie.

Alex jedynie uśmiechnął się posępnie.

- Co taki milczący? - zapytała, wyraźnie zdziwiona.

Ten spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, a następnie zbliżył się do niej.

- Powiedz mi Suz... - zaczął. - Czy ja ci się... podobam?

Zaskoczyło ją to pytanie. Przez chwilę biła się z myślami. Tak naprawdę nigdy nie traktowała go jako obiekt westchnień, ale... Musiała przyznać, że był całkiem przystojny. Znów zwróciła twarz w jego kierunku. Nim zdążyła wydusić z siebie słowo, chłopak nachylił się nad nią i złączył ich wargi w pocałunku.

Otępiała z nadmiaru wrażeń, nie była w stanie odwzajemnić gestu. Czuła jedynie jego usta na swoich, a w nich błąkającą się pustkę.

Pocałunki chłopaka momentalnie straciły na intensywności. Zdawało jej się, że Alex stopniowo zaczął je przerywać. Nie mogła na to pozwolić - zbyt bardzo pragnęła poczuć jego wargi na swoich. Zaczęła odwzajemniać pocałunki, a chłopak, jakby z powrotem nabrał pewności siebie i temperamentu, zaczął nad nią górować. Jego wargi przekazywały tyle agresywności i dominacji.

Suzanne poczuła się przy nim tak bardzo bezbronna. Wplotła palce w jego blond włosy, a on w zamian naparł na nią ciałem, przygwożdżając do chłodnej ściany, przez co poczuła się taka krucha. Chłopak wpijał się w jej usta, a ona oddawała mu każdy pocałunek. Przez cienką warstwę ubrań wyczuwała dobrze wyrzeźbiony tors chłopaka, który podnosił się i opadał z każdym kolejnym oddechem. Chłopak chwycił raptownie za jej nadgarstki. Przygwoździł je tuż nad głową. Poczuła się całkowicie bezbronna.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz