Rozdział 60

1.4K 93 8
                                    


Snape obrzucił wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu mściwym spojrzeniem.

- Witam - zagrzmiał w końcu. - Skoro mam do czynienia tutaj z grupą zaawansowaną, to z pewnością tak banalny eliksir nie zrobi na was dużego wrażenia. - Obdarzył nas wrednym uśmiechem. - Dzisiaj waszym wyzwaniem będzie uwarzenie Amortencji. Najsilniejszego eliksiru miłości w waszym programie nauczania.

- Jest pan profesor pewien, że podołamy? - spytał George, dla pewności podnosząc rękę.

- Z pana wybitnym talentem do eliksirów? Nie widzę innej możliwości - zadrwił Snape, podchodząc do swojego biurka, przed którym stał spory kocioł z eliksirem. - A tak oto ma wyglądać Amertencja po uwarzeniu. Musi mieć perfekcyjną konsystencję, gdyż inaczej nabiera ona trujących związków, które powolnie zatruwają organizm. - Zerknął w naszym kierunku. - Lupin! Jak rozpoznać Amortencję?

Czytałam kiedyś książkę o czymś podobnym!

- Perłowy połysk na tafli eliksiru - zaczęłam niepewnie, na co Snape przytaknął. - Para, która unosi się nad eliksirem, ma kształt spirali... - mówiłam dalej.

- A najważniejszą cechą jest? - dopytywał się.

- Zapach! - Poczułam, że mnie olśniło.

- Jaki konkretnie?

- Każdy odczuwa go inaczej - stwierdziłam. - To zależy od upodobań.

Snape wskazał na kocioł, abym podeszła. Zrobiłam to dość niechętnie, a następnie pod wpływem silnego wzroku profesora, nachyliłam się nad eliksirem.

Wyczułam w nim zapach czerwonych róż, które miały wyjątkowo słodką barwę. Także charakterystyczną woń Zakazanego Lasu. Tego Lasu po mojej przemianie w wilka. Wilgotne liście, dzikość natury, pozostawione tropy innych zwierząt. Deszczu - wiosennej mżawki, która często napadała mnie na błoniach, gdy spędzałam czas wolny z bliźniakami i... Perfumy. Męskie. Bardzo intensywne, na moją twarz wkradł się delikatny rumieniec.

- I jak wrażenia? - spytał ironicznie Snape.

- Zapewniające wyjątkowe doznania! - odparłam sarkastycznie, wracając do bliźniaków.

George patrzył się z zachwytem w taflę eliksiru. Podniósł po chwili rękę.

- Tak, panie Weasley? - spytał z irytacją profesor.

- Czy ja też mógłbym... - zaczął, a profesor skinął jedynie głową. George z zapałem podszedł do kociołka. Chwilę przebywał w tamtym miejscu, a na jego twarzy dojrzałam zadowolenie. Do czasu. W pewnym momencie skrzywił się z zaskoczenia.

Po chwili znajdował się przy nas.

- Zapraszam do warzenia eliksiru! - Snape zignorował pozostałe ręce w górze. - Pod koniec lekcji będziecie mieli okazję powąchać swoich eliksirów!

...

- Powiedz, że wyszło! - poprosiłam George'a, gdy ten dodał ostatni składnik.

- Sama zobacz. - Zaśmiał się chłopak, zabierając mi moje dłonie z oczu. Spojrzałam z zainteresowaniem w kociołek. Charakterystyczna para, perłowy połysk i ten nieziemski zapach. Mimowolnie zamknęłam oczy, aby lepiej poczuć ten cudowny aromat.

Aromat lasu, róż, deszczu oraz tych intrygujących męskich perfum. Kto mógł być ich właścicielem? Może kiedyś poczułam je na Pokątnej i bardzo mi się spodobały?

- Co czujecie? - Wyrwało się z mojego gardła.

Bliźniacy spojrzeli na mnie z rozmarzeniem.

- Zapach dymu, wiatru, szarlotki - powiedział Fred z zafascynowaniem.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz