Ron od kilku dni chodził dziwnie poddenerwowany i jakby zaniepokojony jakąś sprawą. Bliźniacy jako prawilni bracia od razu zauważyli, że coś jest nie tak, więc po którejś kolacji wzięli go na stronę w naszym pokoju.
- No dobra, Ron, mówisz wszystko jak na policji albo i lepiej - zaczął George, a Fred niebezpiecznie zmrużył oczy. Ron udał, że nie rozumie o co nam chodzi.
- Nie rozumiem - wymamrotał, mało nie dusząc Parszywka, którego trzymał w dłoniach.
- Widzę, że bez szantażu się nie obejdzie - powiedział posępnie Fred i odszedł parę kroków od brata. Następnie znów spojrzał na niego wyzywająco i wziął ode mnie moją różdżkę. Swojej nie mógł w tym momencie użyć, ponieważ leżała ona na biurku, znajdującym się całe trzy metry od chłopaka. To zapewne musiałby być straszny wysiłek. - Powtórzę jeszcze raz: bez szantażu się nie obejdzie - rzekł, a następnie zamachnął się różdżką. - Accio, szczur!
W tym samym momencie gryzoń wypadł z rąk Rona i znalazł się w posiadaniu Freda. Ten jedynie spojrzał na niego gardząco, a następnie wetknął mi go w dłonie. Aż podskoczyłam z zaskoczenia. Pierwszy raz w życiu trzymałam na kolanach szczura. Jakoś od zawsze strasznie się ich brzydziłam, zwłaszcza od czasu zrobienia naszego cudownego dowcipu pod koniec II roku.
- O co wam chodzi? - mruknął niezadowolony Ron.
- To my tu zadajemy pytania - odparłam zimnym głosem, cały czas z rezerwą patrząc na szczura. Ten najeżył się strasznie, a jego czarne oczka lśniły z wściekłości. Zawsze tak było, gdy znajdowałam się w tym samym pokoju co on.
- Co się ostatnio z tobą dzieje? - spytał ponownie Fred. - Czyżby chodziło o jakąś dziewczynę? Maureen, Lavender - wyliczał kolejno i nagle jego wzrok spoczął na mnie. - Nie martw się, Ron. Suzanne nie wygada, ona jest jedną z nas. - Skinął na mnie głową.
- Czy to była jakaś aluzja? - rzuciłam w jego stronę, lecz chłopak zbył mnie machnięciem ręki.
- Nie, nie chodzi o dziewczynę! - warknął Ron.
- A więc chodzi o chłopaka! - zawył z przejęciem George. - O, Ron, czemu nam to robisz? Wiesz, co mama zrobi, kiedy się dowie?
- Co?! Nie! Nie podobają mi się faceci! - zaprzeczył od razu Ron, a bliźniakom jakby ulżyło. - Chodzi o Harry'ego - dodał po chwili.
- Harry nie jest chłopakiem? - spytali bliźniacy, a ja parsknęłam śmiechem.
- Wam o czymkolwiek powiedzieć - westchnął ich brat, wstając z fotela.
- Czekaj! - krzyknęłam w jego stronę i poderwałam się z miejsca, zasłaniając drzwi ciałem. Parszywek nadal znajdował się w moich dłoniach. - Co się dzieje z Harrym?
Ron przez chwilę patrzył na mnie z pewnego rodzaju dystansem.
- Nie odzywa się od początku wakacji, jakby zapadł się pod ziemię. - Ron spuścił głowę, a ja oddałam mu szczura.
- No to go odkopiemy - stwierdziłam pewnie.
- Co masz na myśli? - podłapali bliźniacy.
- Złożymy Harry'emu wizytę - powiedziałam tonem, jakby ta informacja była najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Po minach bliźniaków poznałam, że spodobał im się ten pomysł.
- Ale przecież... - odezwał się Ron, ale ja zamknęłam mu dłonią usta.
- Niczym się nie martw, wszystko załatwimy. Przyjdź tutaj bo zgaszeniu świateł, dobra? - Chłopak pokiwał głową, gdyż mówić nie mógł. - Możesz już iść. - Puściłam go w końcu, a gdy chłopak stał już w otwartych drzwiach, nagle mnie coś olśniło. - Ron. I zapamiętaj raz na całe życie. Może i oni są nieodpowiedzialni, ale twoje sekrety zabiorą ze sobą do grobu.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...