Rozdział 32

1.7K 98 11
                                    


Ron od kilku dni chodził dziwnie poddenerwowany i jakby zaniepokojony jakąś sprawą. Bliźniacy jako prawilni bracia od razu zauważyli, że coś jest nie tak, więc po którejś kolacji wzięli go na stronę w naszym pokoju.

- No dobra, Ron, mówisz wszystko jak na policji albo i lepiej - zaczął George, a Fred niebezpiecznie zmrużył oczy. Ron udał, że nie rozumie o co nam chodzi.

- Nie rozumiem - wymamrotał, mało nie dusząc Parszywka, którego trzymał w dłoniach.

- Widzę, że bez szantażu się nie obejdzie - powiedział posępnie Fred i odszedł parę kroków od brata. Następnie znów spojrzał na niego wyzywająco i wziął ode mnie moją różdżkę. Swojej nie mógł w tym momencie użyć, ponieważ leżała ona na biurku, znajdującym się całe trzy metry od chłopaka. To zapewne musiałby być straszny wysiłek. - Powtórzę jeszcze raz: bez szantażu się nie obejdzie - rzekł, a następnie zamachnął się różdżką. - Accio, szczur!

W tym samym momencie gryzoń wypadł z rąk Rona i znalazł się w posiadaniu Freda. Ten jedynie spojrzał na niego gardząco, a następnie wetknął mi go w dłonie. Aż podskoczyłam z zaskoczenia. Pierwszy raz w życiu trzymałam na kolanach szczura. Jakoś od zawsze strasznie się ich brzydziłam, zwłaszcza od czasu zrobienia naszego cudownego dowcipu pod koniec II roku.

- O co wam chodzi? - mruknął niezadowolony Ron.

- To my tu zadajemy pytania - odparłam zimnym głosem, cały czas z rezerwą patrząc na szczura. Ten najeżył się strasznie, a jego czarne oczka lśniły z wściekłości. Zawsze tak było, gdy znajdowałam się w tym samym pokoju co on.

- Co się ostatnio z tobą dzieje? - spytał ponownie Fred. - Czyżby chodziło o jakąś dziewczynę? Maureen, Lavender - wyliczał kolejno i nagle jego wzrok spoczął na mnie. - Nie martw się, Ron. Suzanne nie wygada, ona jest jedną z nas. - Skinął na mnie głową.

- Czy to była jakaś aluzja? - rzuciłam w jego stronę, lecz chłopak zbył mnie machnięciem ręki.

- Nie, nie chodzi o dziewczynę! - warknął Ron.

- A więc chodzi o chłopaka! - zawył z przejęciem George. - O, Ron, czemu nam to robisz? Wiesz, co mama zrobi, kiedy się dowie?

- Co?! Nie! Nie podobają mi się faceci! - zaprzeczył od razu Ron, a bliźniakom jakby ulżyło. - Chodzi o Harry'ego - dodał po chwili.

- Harry nie jest chłopakiem? - spytali bliźniacy, a ja parsknęłam śmiechem.

- Wam o czymkolwiek powiedzieć - westchnął ich brat, wstając z fotela.

- Czekaj! - krzyknęłam w jego stronę i poderwałam się z miejsca, zasłaniając drzwi ciałem. Parszywek nadal znajdował się w moich dłoniach. - Co się dzieje z Harrym?

Ron przez chwilę patrzył na mnie z pewnego rodzaju dystansem.

- Nie odzywa się od początku wakacji, jakby zapadł się pod ziemię. - Ron spuścił głowę, a ja oddałam mu szczura.

- No to go odkopiemy - stwierdziłam pewnie.

- Co masz na myśli? - podłapali bliźniacy.

- Złożymy Harry'emu wizytę - powiedziałam tonem, jakby ta informacja była najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Po minach bliźniaków poznałam, że spodobał im się ten pomysł.

- Ale przecież... - odezwał się Ron, ale ja zamknęłam mu dłonią usta.

- Niczym się nie martw, wszystko załatwimy. Przyjdź tutaj bo zgaszeniu świateł, dobra? - Chłopak pokiwał głową, gdyż mówić nie mógł. - Możesz już iść. - Puściłam go w końcu, a gdy chłopak stał już w otwartych drzwiach, nagle mnie coś olśniło. - Ron. I zapamiętaj raz na całe życie. Może i oni są nieodpowiedzialni, ale twoje sekrety zabiorą ze sobą do grobu.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz