...
Gdyby ktoś pozwolił mi cofnąć czas, i tak postąpiłabym tak samo. Choćby dla spokoju sumienia lub dla własnej satysfakcji, ale, do cholery jasnej, zrobiłabym to po raz drugi. Zrobiłabym to, chociaż finalnie wiązały się z tym bolesne konsekwencje. Bardzo bolesne.
Przykładając pierwszy raz pióro Umbridge do pergaminu i pisząc niewinne zdanie: "Nie będę obrażać kolegów", nadal byłam pewna swoich racji. Czując po raz pierwszy, że wyrazy zapisane na kartce, wżynają się w moją skórę i stają się namacalnym dowodem na sadyzm kobiety, byłam pewna, że postąpiłam słusznie. Widząc, że brunatna stróżka cieczy wypływa z krwawych liter na moim przedramieniu, czułam satysfakcję, że zrobiłam coś dobrego - gdybym zrobiła coś złego, pani Minister nie ukarałaby mnie.
Na bladej skórze coraz trwalej rozprowadzał się palący ból. Litery wpijały się w rękę jak pijawki, a gdy odrywałam pióro od pergaminu, czułam nieprzyjemne szczypanie.
Starałam się uspokoić. Nie dawać Umbridge satysfakcji z mojego cierpienia - chociaż było tak bardzo nieznaczne i tak bolało cholernie! Przed oczami pojawiły się pierwsze mroczki, ale pisałam dalej. Nie miałam zamiaru błagać jej o to, aby łaskawie pozwoliła mi przestać! To ona miała to zrobić! Miała prosić, bym więcej nie przykładała już stalówki do śnieżnobiałej kartki.
Gdyby ktoś dał mi cofnąć czas, zrobiłabym to po raz drugi. Widząc przerażoną twarz brata Collina, nie mogłabym przejść obojętnie. Szydzili z niego jacyś ślizgoni, przez co znów przypomniałam sobie, dlaczego nienawidziłam ich przez ostatnie pięć lat! Ich podłe wyzwiska do tego niewinnego chłopca: "spieprzaj, szlamo, gdzie twoje miejsce", "z przyjemnością oddałbym cię na rozszarpanie", "na takich jak ty szkoda mi zaklęć niewybaczalnych".
Niewybaczalne było to, że mówili to uczniowie z czwartego i piątego roku! Mówili to, chyba tak naprawdę nie rozumiejąc tych słów. Było mi żal zarówno Daniela Creeveya jak i tamtej czwórki. Aż żal tyłek ściskał, widząc tych wszystkich ślizgonów, których rodzice wmówili im takie brednie. Wmawiając im, że są lepsi.
Oraz że bycie szlamą, wilkołakiem, wampirem czy kimś jeszcze innym jest złe. Szydzili z mieszańców! Szydzili z każdego, kto nie wpasowywał się w ich utarty schemat. I nie zdawali sobie z tego sprawy, bo ich wrażliwość została zabrana im przez rodziców. A następnie znów ją odzyskali, tyle, że mieściła się ona w lichej łyżeczce od herbaty.
Pierdolę!
Pomieszczenie wypełnił mój głośny syk, gdy pojawiające się litery wpiły się w mięso mojej dłoni. Bałam się tam spojrzeć. Zamiast napisu: nie będę obrażać kolegów, znajdowała się tam teraz poharatana skóra. Jakby rzucił się na mnie pies lub jakbym się okaleczała.
- Wystarczy - Umbridge przerwała moją karę spokojnym głosem.
Trzęsącą dłonią odłożyłam pióro na blat stolika. Kiedy wchodziłam do pomieszczenia, nie sądziłam, że moja kara będzie polegał na czymś takim.
Uniosłam głowę i utkwiłam wzrok w szpetną sylwetkę kobiety. Czułam drżenie mojej wargi. Czułam, że łzy napływają do oczu. Jednak poczucie wyższości nad Umbridge nie pozwalało mi zachować ludzkich barier obronnych. Czułam przeszywający ból, jednocześnie mając nadzieję, że wcale go nie czuję. Że było to jedynie cholernym wyobrażeniem.
- To koniec twojego szlabanu - poinformowała kobieta, a jej głos był serdecznie sztuczny. Zapałałam do niej nienawiścią. Nawet kotom, wiszące w tym przebrzydłym pomieszczeniu pełnym różu i białych serwetek, współczułam z całego serca, że muszą codziennie patrzeć na tę jędzę!
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...