Kiedy się od siebie oderwali, na ich twarzach znów pojawiło się zwątpienie. Albo niechęć do tego, co wydarzy się zaraz. Suzanne, nie wytrzymując presji granatowych oczu chłopaka, parsknęła szyderczym śmiechem, który w jej odczuciu był aż nazbyt serdeczny.
Alex nawet nie chciał zaprzątać sobie tym głowy.
- I co teraz? - rzucił z niedoczekania.
- Co bóg da - zadrwiła dziewczyna, wybuchając kolejną falą ironicznego śmiechu. Blondyn uniósł lekko brew.
- Jaki bóg?
- Jakiś ...może. - Wzruszyła ramionami, siadając na kanapie. Młody Moody po chwili zrobił to samo.
Nie rozumiał jej. Tak samo jak kilka minut temu. Jeszcze przed chwilą z jej oczu ciskały gromy, a teraz śmiała się jak ktoś, kto uciekł z psychiatryka. Tyle rzeczy nie rozumiał w jej zachowaniu.
Dostrzegł w zielononiebieskich oczach dziewczyny łatwopalną iskrę. Pełną serdeczności i sympatii do jego osoby. A jednak udało mu się! Wreszcie nie patrzyła na niego z rosnącą irytacją i urazą. Wreszcie uśmiechała się na jego widok. Chociaż skąd mógł wiedzieć, czy nie jest to tylko chwilowe podniesienie się poziomu endorfin w jej ciele. Kiedy znów opadnie, wróci ta mała zrzęda, gotowa wydrapać mu oczy, którym przypatrywała się teraz z pozytywnym rozbawieniem.
- Wiesz, że moja mama też miała takie napady śmiechu jak ty? - zagaił w końcu.
- Widzisz. A zatem nie jest to tak rzadkie zjawisko.
- Może nie rzadkie ale dziwne. Bardzo dziwne... Tak przynajmniej uważa Alastor.
- To twój wujek?
- Spostrzegawcza - prychnął. - Byli rodzeństwem. Ale moja matka postanowiła odejść na tamten świat. - Dziewczyna zrobiła strapioną minę.
- Co się stało? - spytała niepewnie.
- Rak. Taka mugolska choroba, a jednak wykryto ją zbyt późno, więc magomedycy nie zdążyli. Tak czasem bywa.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Chciała umrzeć. - Wykrzywił usta w uśmiech. - Dołączyć do mojego ojca. - Zrobił zamyśloną minę.
- Moi rodzice też nie żyją - przyznała dziewczyna, czując dziwne ukłucie w żołądku na wspomnienie o nich.
- Wiem, wujek mi powiedział - stwierdził. - Takie dwie sieroty z nas. Nie uważasz?
- Śmieszne. - Zacisnęła usta w cienką linię. - Co jeszcze wujek mówił ci o mnie?
- Niewiele tego było. - Oparł się plecami o zagłówek kanapy. - Twój brat jest wilkołakiem, a ty zrobiłaś jakąś głupią rzecz, aby mu pomóc. Co to było?
- W swoim życiu zrobiłam wiele głupich rzeczy.
- A tak serio?
- Wiele rzeczy. W zasadzie nieistotne. - Przygryzła wargę. Animagia nie mogła zostać wyjawiona mu w pierwszej lepszej rozmowie. Była to przecież jedna z ważniejszych tajemnic w jej życiu.
Alex przytaknął jedynie.
- Jak to jest, mieć wilkołaka w rodzinie?
- Tak samo jakby mieć w rodzinie mugola. Są pewne tematy tabu.
- Remus nie opierał się przed powiedzeniem ci, że jest...
- Potworem? - dokończyła. - Tak zwykł się nazywać. Wiesz, w zasadzie to... on mi tego nigdy tak naprawdę nie powiedział. - wyjaśniła.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...