Rozdział 93

1.1K 77 4
                                    


...

Odzyskując trzeźwy umysł, poczułam, że poranne promienie słonia smagają lekko moją twarz, podrażniając otępiałe zmysły. W miękkiej pościeli było mi tak beztrosko i mogłabym spędzić w niej cały dzień, gdyby nie poczuła nagle czegoś w rodzaju wyrzutów sumienia.

Uniosłam powieki, uważnie lustrując pokój, gdzie po drugiej jego stronie na łóżkach smacznie pochrapywały Maureen i Angelina. Z przerażeniem dotknęłam ust, które teraz zdawały się być suche i spękane.

- O kurwa! - wyszeptałam, momentalnie karcąc się za nieostrożny ton. Zamilkłam, widząc, że Angelina przewróciła się na drugi bok.

Pokręciłam głową, zsuwając się z łóżka i chwytając w dłonie brązową buteleczkę z eliksirem na kaca! Może wraz z gorzkim posmakiem tego płynu, uda mi się wyrzucić z głowy wspomnienia z minionej nosy. Niestety brunatna ciecz tylko otrzeźwiła mój umysł. Przełknęłam ślinę, sama do siebie kręcąc głową.

- To nie mogło się zdarzyć - wyszeptałam, podnosząc wzrok na pobliską szafkę, na której stało niewzruszenie zdjęcie moje i bliźniaków. Byliśmy na nim niewinnymi czwartoklasistami!

Ponownie przymknęłam oczy, starając się uciec przed tymi myślami.

Dłoń chłopaka pewnie złapała mnie w talii i przyciągnęła bliżej jego gorącego ciała, co wywołało dreszcz biegnący wzdłuż mojego kręgosłupa. Oparłam lewą dłoń na piersi George'a, a drugą wplotłam w jego kasztanowe włosy, przyciągając go do siebie, aby zasmakować go bardziej.

Syknęłam, podnosząc powieki. Co ja sobie wczoraj wyobrażałam!

Nagle zachciało mi się bawić w romans z przyjacielem! Z kimś, kogo traktowałam jak brata! Nie, poprawka! To Fred był dla mnie jak brat - George był denerwującym kolegą, co ostatnimi czasy przyznałam przed Blackiem.

- Cholera - powtórzyłam, rozumiejąc, że takie użalanie się nad sobą niczego nie da!

Stawić czoła lękom? Nie, kompletna głupota! Jak miałam teraz niby funkcjonować? Miałam go zapytać, czy pamięta pocałunek, a następnie poprosić go o dyskrecję? Albo o chodzenie! Tak, zostaniemy pieprzoną parą zakochańców! Oboje byliśmy wolni, ale to nie miało... Ogarnij się, Suzanne!

Nie będziesz z nim chodzić, bo rozpieprzysz prawie siedem lat przyjaźni! Ile to książek napisano o tym, że przyjaźń zakończyła się czymś więcej, a potem to wszystko i tak szło się rąbać?

Nie mogłam dopuścić do siebie tego uczucia. Musiałam się go wyzbyć i udawać, że wszystko jest w porządku. Musiałam zdusić w sobie fakt, że George Weasley podobał mi się już od dawna!

Zanim zdążyłam cokolwiek przyswoić do swojego tępego umysłu, spojrzałam na zegarek, który wskazywał szatańską wręcz godzinę! Korepetycje z Trelawney i McGonagall zaczynałam za dwadzieścia minut. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że śniadania nie mogę sobie odpuścić.

Ruchem ręki przebierając się w ciemnogranatowe jeansy i popielatą koszulę, której dwa górne guziki darowałam sobie zapiąć, wypadłam z dormitorium z różdżką w ręku i czym prędzej kierując się do Wielkiej Sali. Kto by pomyślał, że w niedzielę będę spóźniać się na lekcję.

Wchodząc do Wielkiej Sali, zrozumiałam, że jednak nie powinnam pojawiać się na śniadaniu.

Pomieszczenie było prawie opustoszałe, przy każdym z pięciu stołów siedziała może garstka ludzi, ale moje oczy instynktownie utkwiły się w dwie sylwetki siedzące naprzeciw siebie. A konkretnie w jednej, której głosu niestety nie mogłam usłyszeć.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz