Czyżbym już kiedyś wspominała, że czerwiec był moim ulubionym miesiącem? Jeżeli tak, to absolutnie odwołuję te słowa. Ostatni tydzień tego miesiąca był dla mnie straszny. Przynajmniej ze względu na moje powiązanie z drużyną, ale może opowiem od początku...
Był piękny sobotni poranek. Znajdowałam się wraz z bliźniakami na boisku i obserwowałam ich poczynania na miotłach, ponieważ dzisiaj miał rozegrać się ostatni mecz sezonu: pomiędzy Gryffindorem a Huffleputhem, więc emocje były wysokie. Fred i George właśnie mieli wykonać kolejny nokaut Bacha, gdy usłyszałam dwa głosy wykrzykujące moje imię.
Odwróciłam się z zaskoczeniem w tamtą stronę, a wtedy ujrzałam Wooda i McGonagall, którzy z niemałym przerażeniem na twarzach biegli w moim kierunku. Rudzielce nawet się tym nie przejęli.
- Coś się stało? - spytałam, gdy ta dwójka znalazła się obok mnie.
- Suzanne, nie mów mi, że nic nie wiesz? - rzucił Wood oskarżycielskim tonem, jakbym zabiła mu połowę rodziny lub, o zgrozo, jakby nasz puchar Quidditcha był zagrożony.
- A o czym konkretnie? - Coraz bardziej nurtowało mnie ich dziwne zachowanie.
- Chodzi o Harry'ego Pottera - głos zabrała w końcu McGonagall, a na dźwięk nazwiska chłopaka przeszedł mnie dreszcz.
- Chyba nie - powiedziałam wyraźnie już zaniepokojona i wtedy poczułam jak obok mnie pojawiają się bliźniacy, trzymający w dłoniach miotły.
- Słuchajcie, sytuacja jest dosyć poważna - stwierdziła kobieta. - Dzisiejszej nocy w piwnicach szkolnych doszło do dosyć niespodziewanego wydarzenia.
- Coś się stało Harry'emu?
- Leży nieprzytomny w skrzydle szpitalnym - odparła profesorka i kontynuowała. - Stało się tak niestety przez profesora Quirrella, który...
- Profesor Quirrell? - powtórzyłam. - Ten Quirrell? Jąkała zawsze nosząca śmierdzący turban? On by był do tego zdolny? On się bał muchy latającej po klasie w czasie zajęć.
- Niestety okazało się, że taki styl bycia profesora Quirrella był jedynie grą pozorów - rzekła posępnie. - Nie przestraszcie się tylko - upomniała ze strachem w oczach. - ten człowiek nie stanowił oczywiście dla was żadnego zagrożenia w tym roku szkolnym jak i we wcześniejszych latach. - Zrobiła dramatyczną przerwę. - ale musicie wiedzieć, że profesor Quirrell był sługą Sami Wiecie Kogo. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać krył się pod turbanem profesora najprawdopodobniej od jego wyjazdu do Albanii.
- Wiedziałam, że jego turban urósł minimalnie od jego podróży - szepnęłam, ale satysfakcją bym tego nie nazwała.
Po chwili zdałam sobie też sprawę, że przed świętami wraz z Fredem i Georgem rzucałam w tego poczciwego profesora i w jego turban śnieżkami. Można powiedzieć, że Sam Wiesz Kto oberwał ode mnie śniegową pigułą.
- W piwnicach szkoły był przechowywany Kamień Filozoficzny. Żeby go odnaleźć należało pokonać wiele trudnych zadań. Niestety zarówno Quirrellowi jak i Harry'emu wraz z Hermioną i Ronem - Spojrzała przez chwilę na Weasleyów. - udało się to przejść. - Westchnęła ciężko.
- Chce nam pani profesor powiedzieć, że jeden z najbardziej cenionych artefaktów w czarodziejskim świecie był chroniony w taki sposób, że trójce pierwszoklasistów udało się to przejść? - wydało się z ust Freda, a ja niestety przyznałam mu rację.
- To nie istotne - powiedziała profesorka, dla której to pytanie nie było zbytnio wygodne. - Wood, z racji, że Harry przebywa teraz w Skrzydle Szpitalnym, nie mamy szukającego. Jako kapitan musisz zdecydować, co zrobi w tym wypadku drużyna. Albo odwołujemy mecz, albo wybieracie nowego szukającego - jej głos stał się dziwnie chłodny.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...