...
Kolejna para skarpet została zrzucona na podłogę i stała się towarzyszem leżących na dywanie zeszytów.
- Gdzie ja podziałam tę paczkę? - W mojej głowie od kilku minut kotłowała się jedynie ta myśl.
Gwiazdka przecież miała odbyć się za kilka dni, a ja nie zamierzałam poszukiwać prezentu dla brata w ostatniej chwili. To nie uchodziłoby młodej damie - cytując kogoś tam z jakiejś książki. Obrzuciłam pokój skupionym spojrzeniem. Pakunek nie mógł znajdować się daleko, czułam to w kościach!
Jednakże jak na złość nie dawał się zlokalizować, nawet pomimo tego, że te nieszczęsne skarpety zostały opakowane świecącym zielonkawo papierem, który powinien wyróżniać się na tle pokoju.
Gdy już wszystkie książki znalazły się na podłodze, a moje półki świeciły pustkami, ruchem ręki sprawiłam, że skontrolowane przedmioty wróciły na swoje prawowite miejsca. A prezentu nadal ani śladu. Użycie zaklęcia na przywołanie go odpadało, ale wtedy wpadł mi w oczy kufer, którego monumentalizm przykuwał wzrok.
"Jeżeli tam go nie znajdę, to nie ma opcji, aby gdzie indziej można było go szukać".
Uchyliłam z nadzieją ciężkie wieko bagażu, gdzie zastałam całe legiony zniewolonych klamotów, które poskładane w kostki lub potraktowane zaklęciem zmniejszającym zapełniały wnętrze kufra. Rozejrzałam się krytycznie po wierzchniej warstwie. Pióra, kilka rolek pergaminów, książki po bracie, drugi krawat. Neonowej zieleni brak!
Wyjęłam te rzeczy ze środka i ostrożnie położyłam na podłodze.
Kolejna warstwa nie była o wiele bardziej zachwycająca. Kilka par białych skarpet, lazurowe trampki, których nie nosiłam już od bardzo dawna oraz trzy swetry w kolorach będących połączeniem trzech barw podstawowych. Pozbyłam się ich szybko.
Ukazały mi się wtedy dwa podręczniki od numerologii, na którą nie uczęszczałam już w tym roku z wiadomych przyczyn i plecak. O ile dobrze pamiętałam, zabrałam go do domu Maureen. Od tamtego czasu nie miałam okazji użyć go po raz kolejny.
Wyjęłam go z kufra, a pod nim, ku mojej ogromnej radości, dostrzegłam neonowy pakunek.
"Nareszcie!"
Przelewitowałam prezent na biurko. Następnym zaklęciem sprawiłam, że wyjęte przedmioty znalazły się ponownie w kufrze. W moich dłoniach nadal spoczywał skórzany, brązowy plecak. Po chwili namysłu postanowiłam jednak go otworzyć, aby sprawdzić, czy nie ma w nim ukrytych żadnych interesujących mnie klamotów.
Zanim jednak zdążyłam dotrzeć do zaginionych koszulek czy spodni, ujrzałam bordową okładkę okalającą jakieś białe stronice.
Wyjęłam je, czemu towarzyszyło lekkie mruknięcie, a następnie oparłam się o kant łóżka, aby wygodniej było mi oglądać przedmiot.
Pierwszy raz w życiu go widziałam. Czyżbym nieświadomie zabrała go z domu Maureen? Być może dziewczyna zrobiła mi psikusa, wrzucając mi do torby książkę o Quidditchu lub mugoloznastwie.
Otworzyłam książkę, a na pierwszej stronie w kolorze okładki widniały eleganckie litery układające się w złoty napis.
Odwaga to wyjątkowa cnota w naszych czasach, jednak niewiele nią zostanie ugrane, gdy będzie działała w osamotnieniu i odłączy się ją od mądrości, troski i braterstwa.
Nie zapominajcie o tym dzisiaj, bo świat staje się złym miejscem!
W zasadzie mądre słowa. Z pewnością nie była to książka o Mugoloznastwie - pomyślałam, przewracając kartkę.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...