Bliźniacy wpadli rozpromienieni do mojego pokoju, taszcząc za sobą zdezorientowanego Neville'a.
- E, chłopaki, nie pomyliły wam się dormitoria? - rzuciła Angelina z kpiną, na co rudzielce obrzucili ją ostrym spojrzeniem.
- Przyszliśmy specjalnie do was, bo wiemy, że w taką niedzielę jak ta z pewnością nie macie nic do roboty. - George wyszczerzył zęby.
- Skąd przypuszczenia, że nic nie robimy? - podchwyciłam. - Przez ostatnie lata nie zauważyliście, że odrabianie prac domowych zostawiamy sobie na siódmy dzień tygodnia?
- Jestem pewny, że dzisiaj zaprzestaniecie tej tradycji. - W oczach bliźniaków dostrzegłam mordercze ogniki, które zawsze były zwiastunem czegoś niekoniecznie dobrego.
- Jeżeli to wykracza poza regulamin, to wybaczcie, ale spasujemy.
- Nie dzisiaj. - Machnął George drwiąco. - Kojarzycie taką grę, jak Szklana Kula?
- Coś się obiło o uszy - stwierdziłyśmy.
- Znakomicie, bo mamy tu takiego delikwenta, który posiada takowy gadżet.
- Neville? - zwróciłam się do pucołowatego drugoklasisty.
- Mam przypominajkę. - Chłopiec wyjął z kieszeni kulę wielkości mojej dłoni.
- Piszę się na to - zadeklarowałam, wychodząc z pokoju.
- To w takim razie, gdzie idziesz?
- Po Maureen, nie mam zamiaru odpuścić jej takiej rozrywki.
...
Gdy wróciłam do pokoju z czarnowłosą, okazało się, że w pomieszczeniu pojawiło się jeszcze kilka nowych osób. Tym oto sposobem nasz skład liczył dziewięciu uczniów, a mianowicie mnie, bliźniaków, Angelinę, Jordana i Maureen, Neville'a oraz ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu - Bell.
Usiedliśmy wszyscy w sporym kółku, a następnie Fred złapał za przypominajkę.
- Powtarzam zasady, jakby ktoś zapomniał. Gra szklana kula polega na tym, że otrzymujecie pytanie i musicie na nie odpowiedź, bez ściemniania - podkreślił. - Jeżeli oszukacie, kula przybierze kolor fioletu. Jeśli poprawnie: zielony.
- Wszyscy zrozumieli? - rzucił George. - Znakomicie, pierwsze pytanie do Neville'a. To przecież jego kula. - Fred rzucił w kierunku chłopca przedmiotem, który mało co, a zostałby upuszczony. Na twarzy bruneta pojawiły się pierwsze krople potu. - Suzanne, dawaj pytanie. Będziemy iść w kierunku wskazówek zegara.
- Jasne - potwierdziłam, patrząc z ukosa na Neville'a. Przez myśli przeszła mi pokusa spytania o jego rodziców, bo zostali oni wspomnieni przez Dumbledore'a a propos wrogów Snape'a, ale szybko wyzbyłam się tego pomysłu. - No dobrze, to może odrobinę zabrzmieć banalnie, ale skąd wziąłeś niezapominajkę? To przecież bardzo rzadki przedmiot.
- A więc - Neville rozluźnił kołnierzyk bluzki. - Babcia dała mi ją, bo jestem bardzo zapominalski. - Oblał się rumieńcem.
- W takim razie skąd wzięła ją twoja babcia? - pytałam dalej.
- Ej, Suz! Tylko jedno pytanie! - skarcił mnie George.
- Ach, tak. Zapomniałam, wybacz - zadrwiłam. - To w takim razie teraz ty. Pytaj, zniosę wszystko.
- Otóż, moje pytanie brzmi - Chłopak chrząknął niedbale. - Jaki masz kolor oczu?
- Zawiodłeś mnie, bracie - stwierdził Fred. - Myślałem, że dasz coś o jej romantycznych schadzkach z Cedrikiem, a ty po prostu pytasz o oczy - zakpił.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...