...
Poczułam na swoim nadgarstku silny uścisk, który kazał mi otworzyć oczy. Wyrwałam dłoń i przyciągnęłam ją do siebie, jednocześnie otwierając oczy i lustrując z zaskoczeniem całe pomieszczenie.
Siedzenie obok mnie było puste, chociaż, gdy odwróciłam wzrok, ujrzałam przy oknie dwie męskie sylwetki patrzące się z zamyśleniem w dal. Milczeli, a wyglądało to tak, jakby zachwycali się widokiem, jaki zastali za oknem. Istotnie był nieprzeciętny - fioletowe chmury płynęły po zaróżowionym niebie, a speszone słońce chowało się leniwie za wzniesieniami lasu.
Odkaszlnęłam, zwracając na siebie uwagę bliźniaków, którzy momentalnie znaleźli się przy mnie. Po ich minach poznałam, że byli źli. Naprawdę źli, jakbym zrobiła coś okropnego. Posłałam im zdziwione spojrzenie, jednak George zdobył się tylko na mocniejsze zaciśniecie zębów, a Fred przeczesał nerwowo włosy, tym samym niszcząc ich rozgardiasz.
- Co jest? - mruknęłam, a mój głos był dziwnie zachrypnięty. Momentalnie zamilkłam, wytrzeszczając oczy.
- Daliśmy ci ciągutkę, Suz - odparł George troskliwie, ale z jego oczu nie dało się niczego odczytać. Tak jakby chłopak rzucił na nie jakąś cholerną barierę. - Okazało się, że jesteś uczulona na jeden z jej składników...
- Konkretniej na ziarna maku lekarskiego - wtrącił jego brat.
- ...A następnie zemdlałaś, więc szybko przenieśliśmy cię tutaj.
Rozejrzałam się krytycznie po skrzydle szpitalnym, a kiedy chciałam podrapać się po ramieniu, zrozumiałam, że na przedramię założono mi bandaż. Spojrzałam na niego krzywo.
Po chwili jednak ogarnęło mnie poczucie paniki.
- I właśnie wtedy wyszło to - mruknął George karcąco. - Krew wydostawała się z całej twojej ręki.
- Tylko z przedramienia - poprawiłam, jednak pod wpływem ich karcącego spojrzenia przygryzłam wargę i postanowiłam się zamknąć.
- Pani Pompfrey powiedziała, że rany na twojej ręce były już zasklepione, a alergia sprawiła, że płytki zaczęły puszczać, a skrzepliny zaczęły się rozpływać.
Zmrużyłam brwi.
- Suzanne, te rany miałaś wzdłuż przedramienia - rzekł Fred, jakby ta informacja była najważniejsza na świecie.
- I co z tego? - fuknęłam, odwracając wzrok.
- Suzanne. - Jego brat wypuścił powietrze z płuc. - Powiedz nam, czy ty... - Urwał na chwilę. - Czy ty się tniesz?
Nagle zapadła cisza. Znów wróciłam wzrokiem na bliźniaków, lecz po chwili moje niesforne źrenice przypatrywały się tylko George'owi. Nie miałam żadnej depresji! Nie cięłam się, do jasnej cholery! Co oni sobie myśleli, wysnuwając takie wnioski!
- Chyba sobie jaja robicie? - prychnęłam, momentalnie się prostując. Bliźniacy na moją nerwową reakcję odsunęlii się ode mnie delikatnie. - Nie tnę się! - powiedziałam, jakby nadal nie zrozumieli. - Nigdy się nie cięłam! - Wyswobodziłam rękę spod pościeli i uniosłam ją lekko w górę. - I nigdy nie zamierzam tego robić! - Na te słowa zerwałam ze swojego ciała bandaż i odrzuciłam go na bok łóżka.
Bliźniacy przełknęli ślinę na mój wybuch złości.
- Nie jestem jakąś cholerną mugolką z depresją! - fuknęłam, opadając na łóżku i spoglądając na swoją skórę.
Nie będę obrażać kolegów - widniało wyryte na dłoni. Teraz przynajmniej dało się to zobaczyć.
- To w takim razie co ty robiłaś? - Fred złapał mnie delikatnie za dłoń. Jego brat był bardzo spięty.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
أدب الهواة"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...