Rozdział 132

739 51 2
                                    


- I to koniec naszej audycji. Mówił dla was Megafon. Dziękujemy również naszym pozostałym prowadzącym, Uszatej i Wyjcowi. Życzę spokojnej nocy i do usłyszenia za tydzień. Bez odbioru. - Głos Jordana zakończył cotygodniową pracę radia "Zakon", a sygnał przez niego odbierany przestał istnieć wraz z chwilą zaprzestania nagrywania.
- Świetna robota, Lee - pochwaliła Suzanne, odbierając od niego słuchawki i odłączając cały sprzęt.
Miała na twarzy delikatny uśmiech, który odwzajemniali Remus i chłopak. Była to ich ósma wspólna audycja, a notowania ciągle rosły. Wzrost świadomości społecznej rozwijał mgłę nadziei, że jeszcze nie wszystko było stracone. Nadal pozostawała szansa wygrania wojny i powrotu do dawnych dobrych czasów, na wspomnienie których łzy plątały się w oczach.
- Pobiliście rekord! - Do kuchni wpadł George i, wrzeszcząc na całe gardło, porwał Suzanne w ramiona i obrócił się razem z nią kilka razy. Dziewczyna wydawała się zaskoczona jego zachowaniem.
- Ilu słuchaczy? - spytał nerwowo Lee, czując gulę w żołądku.
- Ponad pięćdziesiąt tysięcy! - George odstawił Lupin na ziemię, lecz nie przestawał skakać z radości. Jego ciało wpadło w spazmy dzikiego tańca, którym po chwili zaraził się Jordan. Obaj chłopcy złapali się za ramiona i kręcili się dookoła, zawodząc dziko.
- Na litość boską, co się stało? - Artur Weasley zszedł po schodach, patrząc na wszystkich sceptycznie. W tym samym momencie drugi bliźniak wbiegł do kuchni i potykając się na dywaniku, wywinął orła w towarzystwie skowytu radości.
- Audycja? - Uśmiechnął się pan Weasley wyrozumiale.
- Pięćdziesiąt tysięcy słuchaczy - odpowiedział Remus, na co chłopcy zaskandowali.
Wszystkich w pomieszczeniu ogarnął dobry humor. Na chwilę można było się uśmiechać i śmiać, że nie wszystko jeszcze przepadło.
...
Lupin ziewnęła. Sięgnęła po kubek z wciąż gorącą kawą i upiła łyk obrzydliwie gorzkiej cieczy, przez co momentalnie się rozbudziła.
- Dlaczego, jak trzeba popracować w nocy, to nagle nie ma komu? - rzuciła, uśmiechając się do George'a, który, siedząc na przeciwko niej, kartkował raporty nowych członków.
- Bądź wyrozumiała, to był dla nich ciężki dzień. - Puścił jej oko, podsuwając trzymane w dłoniach kartki. - Widzisz te sprawozdania? Te są Maureen.  Pisze w nich o działaniach śmierciożerców w Hogwarcie. Byłby to dobry temat na następną audycję.
Suzanne zerknęła na kartki.
- Dam je Lee. To on wybiera repertuar radia. - Skinęła, odkładając raport. - Dlaczego zgłosiłam się, żeby pracować nocą? - jęknęła, spinając łopatki i powoli je rozluźniając.
- Ponieważ ja się zgłosiłem. - Na ustach chłopaka pojawił się arogancki grymas.
- Ty? - Suzanne parsknęła. - Akurat ty nie miałeś z tym nic wspólnego. - Rozejrzała się teatralnie po blacie. - Idę do salonu po resztę raportów. Nie przepracuj się tylko - rzuciła na odchodnym.
Weszła do ciemnego pomieszczenia i nie zapalając światła, zaczęła zbliżać się do regału, przy którym stały najnowsze dokumenty w pudłach. Wtem poczuła dotyk dłoni na swojej talii. Została obrócona przodem do twarzy rudzielca, który uśmiechał się w perfidny sposób.
- Ja i ty jesteśmy zmęczeni. Chodź się przejść - zaproponował, przyciskając ją do swojego ciała. Lupin, nie mając wyboru, oparła dłonie na jego torsie. Mięśnie na nim były przyjemnie napięte.
- Nad staw - powiedziała prawie że szeptem.
George zmarszczył brwi.
- Przesłyszałem się?
- Idźmy nad staw. - Zarzuciła ręce na jego szyję i pocałowała w policzek.
- Ty się boisz wody. Na VII roku mało nie utonęłaś.
- Bo uciekałam przed tobą - odgryzła się.
- Ja cię nie goniłem. Chciałem wtedy pogadać.
- Teraz też chcesz gadać?
- Nie gadać. - W jego czekoladowych oczach zapaliły się iskry, wzbudzające w Suzanne pożądanie.
Uwolniła się z jego uścisku i chwytając go za rękę, teleportowała ich na pomost. Dookoła panowała ciemność, a za Suzanne kończyło się drewno i zaczynała woda. Trawa szeleściła, tworząc między nimi intymność. W tamtej chwili żadne zwierzę nie ośmielało się odezwać. Księżyc był w kształcie sierpu, ale światło padało na ich twarze i ukazywało ich prawdziwe emocje. Niepewność pomimo tego, że wszystko wydawało się tak bardzo jasne.
- Nie uciekniesz mi tym razem? - spytał George, dla pewności obracając ich powolnym ruchem: teraz to on stał plecami do wodnej tafli.
Lupin cofnęła się, uśmiechając delikatnie, i podniosła ręce. Razem z nimi, w górze znalazła się też jej biała bluzka. Teraz piersi dziewczyny były zakrywane tylko przez stanik.
- Sam sprawdź, czy jestem prawdziwa. - Wydęła dolną wargę, na co George zareagował instynktownie. Również pozbawiając się koszulki, przylgnął do Lupin i wpił się w jej miękkie wargi. Objął jej ciało, by po chwili oboje leżeli na pomoście, ginąc w swoich pocałunkach. George górował nad dziewczyną, smakując jej ust i wyznaczając ścieżkę po jej szyi w kierunku biustu. Tej nocy po raz pierwszy stali się jednością. Ich ciała podczas zbliżenia uzupełniały się, szczytując w tych samych momentach.
Był to ich pierwszy wspólny raz.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz