Rozdział 119 - I

696 50 7
                                    


To, co zaraz zrobię, może być odebrane jako szaleństwo, ale nie ma sensu czekać na wstawianie tych rozdziałów w jakichś dłuższych odstępach czasu, skoro wszystkie są już gotowe. Miłej lektury :) Poczynając odtąd, a kończąc na rozdziale finalnym tego tomu ;*

***

Wojna zmieniała ludzi od zawsze. Suzanne ubolewała, że nie było jej dane poznać brata sprzed pierwszej, ale cóż. Według niej takie jest życie, a ono przecież nigdy nie odznaczało się sprawiedliwością.

Dziewczyna zastanawiała się, jak bardzo dzisiejszy konfikt wpłynie i na nią. Czy stanie się pyskata jeszcze bardziej, czy też zmieni się w nieśmiałą osobę, która obawia się własnego cienia. Chyba spokornieje. To wyjszłoby jej zdecydowanie na dobre.

Od spotkania z Alexem minęły dwa posiłki. Suzanne przez ten czas nie spała i nie jadła. Wodę z trudem wlewała w nią Valeria, ale z nastolatką nie było najlepiej. Starała się wytłumaczyć sobie, jakim cudem ten mężczyzna stał się śmierciożercą? I ciekawe jak zareaguje Alastor, gdy się o tym dowie. Będzie wściekły; co jest mało powiedziane. Będzie wkurwiony. Podobnie jak Lupin teraz.

Tłumiła w sobie te emocje, jednak do końca i tak nie mogła się ich pozbyć. Starała się tylko nie obarczyć nimi Valerii, która od pewnego czasu stała się słabsza niż kiedykolwiek. To było kolejne zmaganie Suz. Szkorbut Valerii dawał się coraz bardziej we znaki. Skóra kobiety zsiniała i pojawiły się na niej czerwone wykwity. Ich jedyną nadzieją stała się interwencja Zakonu. Jednak czy zorientowali się, że ona i pani Julia jednak nie dotarły do Leeds. Muszą już coś podejrzewać! Minęły ponad trzy miesiące. Ich zniknięcie nie mogło obić się bez echa. A co jeśli jednak...?

Suzanne podrapała się po głowie. Coraz częściej swędziała ją ta część ciała. Nabawiła się pewnie łupieżu, od co.

- Suzanne - mruknęła Valeria, podnosząc się i podchodząc do dziewczyny z kawałkiem ostrego narzędzia.

Lupin poruszyła się niespokojnie na jego widok, zasłaniając się przed atakiem.

- Hej, spokojnie. Przecież nic ci nie zrobię. - Valeria chwyciła dziewczynę za łokieć i opuściła jej rękę. - Nie ruszaj się przez jakiś czas - poleciła jeszcze, dotykając ostrzem głowę dziewczyny.

Suzanne zmrużyła lekko oczy, czując lekkie tarcie na skórze. Nie była w stanie domyśleć się, co zamierzała Valeria. Kolejne pasma blond włosów lądowały martwe na podłodze.

Lupin poczuła długi kosmyk zaniedbanych loków na swoim ramieniu. Parsknęła lekko, nie potrafiąc wydobyć z siebie czegoś bardziej przypominającego śmiech.

- Już rozumiem, czemu mi zimno w głowę. Dlaczego mnie golisz?

Valeria pozbawiła włosów kolejny skrawek ciała.

- Masz wszy, Suzanne. W takich warunkach to niedobre połączenie.

- Och. - Nie potrafiła z siebie wydobyć niczego bardziej odpowiedniego. - Szkoda - dodała po chwili, przypominając sobie swój piąty rok w Hogwarcie. Kiedyś to ona była fryzjerem, a ofiarą Syriusz. Miała go wtedy za szaleńca, który ma w sobie coś intrygującego, jednak mu nieufała. Chyba nadal nie wierzyła w jego poczytalność.

Valeria wprawnie pozbawiała Suzanne kolejnych partii włosów z głowy, aż pozostawiła ją łysą.

- Nie mam lusterka, więc nie pokażę, jak pięknie wyglądasz - rzuciła, wywołując na twarzy Suzanne lekki uśmiech.

- A już się bałam, że nie spodobam się strażnikom - parsknęła.

- Oni by zerżnęli wszystko. Nawet zwierzęta, gdyby tu takowe mieli - skwitowała Valeria, po czym nawiedził ją taka kaszlu, który zniszczył tę więzienną sielankę.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz