Uwaga! Rozdział zawiera treści o tematyce erotycznej.
***
Valeria klęczała przed postawnym śmierciożercom, mającym opuszczone spodnie do połowy ud. Wokół nich, w kręgu znajdowało sie jeszcze siedmiu innych mężczyzn ze sterczącymi kutasami na wierzchu. Każdy z nich wydawał z siebie sapnięcia pełne zadowolenia, zaś Drummer była przepełniona strachem i rosnącą pogardą do siebie.
Postawny szatyn wpychał się z całych sił w wargi dziewczyny, a kiedy poczuł, że jest bliski spełnienia, chwycił ją za głowę i wbił się w nią mocniej, podduszając. Po gardle dziewczyny rozlała się cierpka ciecz, wywołująca w niej odruch wymiotny.
Kiedy śmierciożerca skończył, wyszedł z jej ust i uderzył ją w twarz, przez co dziewczyna upadła na podłogę, plując z ust krwią zmieszaną ze spermą.
Czuła się niczym brudna szmata - nic więcej. Margines społeczny, którego z każdym dniem zaznajamiano na nowo z wieścią, że ma wyrzec się człowieczeństwa. Traktowany gorzej od psa.
Przez jej członki rozchodził się palący ból połączony z obezwładniejącym wstydem.
Śmierciożercy powoli opuszczali pomieszczenie. Po kilku chwilach została sam na sam z brunetem, który ją tu przyprowadził. Siedział niezwruszony na tapczanie w rogu pomieszczenia.
Nigdy nie uczestniczył w gwałcie. Zawsze trzymał się z boku, trzymając dłonie na podłokietnikach, z morskimi oczami utwkionymi w jej twarz. Zawsze czuła na sobie jego lodowaty wzrok, chociaż czasami zdawał się wręcz współczujący. Jak na ironię losu. Jego oczy były tak pozbawione wszystkiego, że czasami zdawały się ukazywać więzionego człowieka. Zawsze w takich chwilach oddalała od siebie te myśli. Zapewne w jego czarnych źrenicach widziała tylko obraz zużytej, bezbronnej dziwki. Jej samej.
Damon Silent podniósł się z miejsca, kiedy załzawione spojrzenie dziewczyny zaczęło go męczyć. Rzucił w jej stronę zaklęcie Cruciatus, co by on też odczuł z tej zbrodni jakąś przyjemność.
...
Lupin obserwowała młodego szczura, który przypałętał się do ich klatki tak naprawdę niewiadomo skąd. Węszył zapewne za jedzeniem, jednak obecne tu realia musiały go ostro rozczarować. Nie znajdzie tu nic biologicznie nadającego się do przyjęcia poza jakąś śmiertelną chorobą. Suzanne nie miała wątpliwości, że w takich warunkach prędzej czy później rozwinie się jakaś zaraza.
Ciekawe ile będą mnie tu trzymać - przemknęło jej przez głowę, gdzie z każdą kolejną chwilą było coraz mniej myśli związanych ze wszystkim. Były one najzwyczajniej w świecie męczące. Wywoływały łzy, które stanowiły słabość, wbrew pamiętnym słowom wypowiedzianym przez Maureen.
Po raz kolejny zaburczało jej w brzuchu. Parsknęła śmiechem, tym samym komentując swoją głupotę. Ale słowo się rzekło, a ona była ponoć uparta. Wolała zdechnąć w tym lochu, niż żyć na łasce Voldemorta!
Wtem mur ustąpił, a oczom blondynki ukazały się dwie postaci, z czego jedną z nich była jej współwięźniarka.
Valeria miała posiniaczoną twarz i zakrwawione ubranie. Czerwona ciecz spływała jej po pachwinach aż do kostek, gdzie zdążyła już zaskrzepnąć.
Śmierciożerca pchnął dziewczynę w głąb celi, tak, że ta osunęła się na podłogę, starając się nie wybuchnąć płaczem. Za każdym razem wmawiała sobie, że to nic takiego i za każdym razem miała ochotę się zabić.
Szczur korzystając z okazji, uciekł z celi, w której czekałaby go tylko śmierć.
Przynajmniej jemu się udało - pocieszyła się Lupin, słysząc nadchodzącą Avadę i układając dłonie w pięści.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...