...
George "Feorge" Weasley
...
Kiedy dziewczyna jest zła, to krzyczy na wszystkich, a wtedy zostaje jej to wybaczone. Ba, znajomi nawet pogłaskają po główce, dadzą czekolady i powiedzą, że jest najwspanialszą księżniczką na świecie. Faceci mają lekko inną sytuację. Chociaż lekko to złe słowo i powinienem zamienić go na: horrendalnie diametralnie inną sytuację!
Po pierwsze: faceci się nie złoszczą, bo tak im nie wypada - oni się wkurwiają. Po drugie: kiedy mężczyzna jest zły (pardon, chciałem użyć stwierdzenia horrendalnie wkurwiony), wtedy dostaje po łbie od wszystkich, bo ich księżniczka musi mieć teraz spokój, ponieważ, cytując taką jedną, ma okres! Po trzecie: facet nie może sobie ulżyć krzyczeniem na innych i płaczem. On nie może robić takich rzeczy.
Dlatego nie rozumiałem, o co czepiał się Fred, który, wychodząc z łazienki, zobaczył mnie z butelką ognistej w ręce i mnie opieprzył. Spokojnie wpatrywałem się w brązowe oczy brata i zastanawiałem się, czy ja także wyglądam tak fatalnie, kiedy się na kogoś wnerwiam. Zapewne tak - skoro byliśmy identyczni.
- George, co ty mi tutaj z tym alkoholem! - Po pomieszczeniu rozniósł się anielski głos mojego brata. Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Chociaż mutacja do Freda przyszła wcześniej, to u mnie rozwinęła się dosyć ciekawiej, przez co ja miałem seksowniejszy głos niż on. Było się, kurwa, czym chwalić.
- Leczę nerwy, Freddie - mruknąłem, upijając z butelki znaczną część złotego płynu. Na Merlina, jakie to było ohydne! No tak, tego facetowi także nie wypada już mówić.
- Oddawaj to, idioto! - warknął Fred, irytując się jeszcze bardziej przez to zdrobnienie. Ach, przepraszam! Tylko Johnson mogła do niego tak mówić. A właśnie... już nie mogła.
- Nie widzisz, że chcę po męsku zatopić smutki w alkoholu. - Mój język zaczął się odrobinę plątać. Kurwa, jednak przegiąłem z tą whisky.
- A pamiętasz, co się ostatnio stało, jak piłeś? - warknął mój cholerny klon. Czasem tak bardzo mnie denerwował.
- Pamiętam - mruknąłem, wykrzywiając usta w uśmiech. Ale mój brat gówno wiedział. Nie mogłem mu przecież wygadać, że całowałem się z tą pieprzoną Lupin. Dostałbym wtedy opierdziel stulecia. - Już nie będę. - Rzuciłem w jego kierunku pustą flaszką, ale niestety mój brat się uchylił. Butelka uderzyła z hukiem o ścianę i rozbiła się w drobny mak. Albo przynajmniej tak widziałem.
- Grzeczny chłopiec - jęknął Fred, chociaż wcale nie pochwalał mojego czynu. Ruchem dłoni zasłoniłem firanki wokół swojego łóżka.
Opadłem plecami na materac, który ugiął się pod moim ciężarem. Tak, mięśnie muszą coś ważyć. Dotknąłem ręką brzucha, uśmiechając się z zadowoleniem. Te pompki robione rankiem jednak coś dawały. Jeszcze kilka miesięcy i żadna dziewczyna mi się nie oprze.
Nie to co teraz!
Prychnąłem pogardliwie, wywracając oczami.
- Kurwa - mruknąłem na głos, przez co Fred mruknął coś do mnie o pójściu spać.
Położyłem się na boku, starając uspokoić. Nawet gdy nie chciałem o niej myśleć, myślałem o niej. Za takie gadanie powinni mnie gdzieś wsadzić. Psychiatryk, Azkaban - gdziekolwiek, aby tylko jak najdalej od tej dziewuchy.
Wszystko było ze mną normalnie, dopóki nie stanąłem w progu tej cholernej kuchni na Grimmauld Place. Widząc ją po roku, poczułem, że żołądek wiąże się w ciasny supeł. Aż się zdziwiłem, że odważyłem się powiedzieć tak rozbudowane dwa zdania do swojej matki. Widziałem w jej szafirowych oczach te iskierki czegoś, czego nie można tak po prostu opisać.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...