Dwieście

112 6 3
                                    

KSIĘGA VIII: ŁOWCA (TOM I):
https://www.wattpad.com/story/149151618


Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Nie mogła oderwać wzroku od nachylonego nad nią chłopaka. Właściwie nie odrywał od niej wzroku, spoglądając nań w tak przenikliwy sposób, że okazało się to niemalże bolesne. Oddychała szybko i płytko, kuląc się pod drzwiami i próbując zapanować nad nieustającym drżeniem mięśni. Ciaśniej objęła się ramionami, przez moment mając ochotę ukryć twarz w dłoniach, by nie patrzeć na żadną ze stojących tuż przed nią dusz. Ich gniew był niemalże namacalny, a na domiar złego skierowany przeciwko niej.

Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale nie była w stanie wykrztusić z siebie chociażby słowa. „Nie zrobiłam niczego złego!" – cisnęło jej się na usta, ale te słowa nie padły, z jakiegoś powodu brzmiąc jak kłamstwo. Naprawdę w nie wierzyła, jednak instynkt podpowiadał jej, że zostałyby odebrane co najmniej źle. Zrzucenie całej winy na Lenę nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza w sytuacji, gdy te istoty były złe. Wątpiła zresztą, by jakakolwiek wymówka zabrzmiała w ich przekonaniu dobrze. Wszystko tak czy siak sprowadzało się do jej mocy, nad którą – przynajmniej w teorii – powinna mieć kontrolę.

Tyle że to nie działało w ten sposób. Nie miała żadnego wpływu na to, co zrobiła w chwili, w której ich przywołała. Teraz wszystko wróciło do normy, ale...

– Zadałem ci pytanie – odezwał się ponownie chłopak. Joce z trudem powstrzymała pisk, gdy jego twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jej własnej. – Wiesz, co właśnie zrobiłaś?

Tym razem jego głos był niemalże łagodny, ale to niczego nie zmieniało. Jęknęła, po czym uniosła dłonie, by zakryć nimi uszy. Zacisnęła powieki, nie będąc w stanie znieść natężenia spojrzenia zagniewanej duszy. Słyszała, że znów zaczęli szeptać – w końcu nie była w stanie wyrzucić ich głosów z umysłu – ale nie była w stanie zrozumieć poszczególnych słów. W gruncie rzeczy nie musiała, zwłaszcza że ładunek emocjonalny mówił sam za siebie. Byli wściekli i co do tego nie miała żadnych możliwości.

Chłód narastał, coraz bardziej dając się jej we znaki. Czuła ich spojrzenia i obecność, słyszała głosy – te zagniewane, coraz bardziej nerwowe szepty. Nie mieli dobrych intencji, tego była pewna. Ponad wszystko wciąż przebijał się stłumiony szloch Leny, co najmniej jakby to ona była w tej sytuacji najbardziej pokrzywdzona. Wszystko zaczęło się od niej, ale nie sądziła, by rozżalona dziewczyna była w stanie w tamtej chwili myśleć logicznie.

– Jak mogłaś...? – jęknęła w pewnym momencie dusza. – Ja byłam...

Najwyraźniej nie potrafiła dokończyć. A może to Joce nie była w stanie słuchać, nie pierwszy raz gotowa przysiąc, że niespójne szepty doprowadzą ją do szału albo rozerwą jej głowę od środka. Mocniej przycisnęła dłonie do uszu, ale nieważne co by zrobiła, nie była w stanie odszukać jakże upragnionego spokoju. Wszystko wymykało się spod kontroli, z każdą kolejną sekundą coraz trudniejsze do opanowania. Trwała w tym wszystkim sama, świadoma wyłącznie wypełniającej pomieszczenie rozpaczy. Oraz gniewu. Ten drugi stopniowo narastał, jakby mało było, że dusze już za pierwszym razem wyrwano z ciał w zdecydowanie zbyt gwałtowny, nieakceptowalny przez nich sposób.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz