Alessia
Było spokojnie. Nie sądziła, że to w ogóle możliwe, ale kilka kolejnych dni nie wyróżniało się niczym szczególnym. Co prawda wciąż czuła się tak, jakby w każdej chwili mogło wydarzyć się coś niedobrego, zwłaszcza że nie była w stanie ruszyć się choćby o krok bez czyjegoś towarzystwa, ale to na dłuższą metę wydawało się właściwe. Miała wrażenie, że zdecydowanie zbyt łatwo wszyscy mogliby stracić czujność, a to zdecydowanie nie skończyłoby się dobrze.
Z drugiej strony zastanawianie nad tym, co mógłby zrobić Charon, zaczynało ją męczyć. Wszystko wskazywało na to, że zniknął, a przynajmniej ona dochodziła do takich wniosków coraz częściej. Od Riddley'a wiedziała, że ani on, ani reszta watahy, nie znaleźli jakichkolwiek śladów, które świadczyłyby o obecności pierwotnego. Niepokoiło ją to, tym bardziej że nie była w stanie niczego zrobić, ale może tak było lepiej. Sprawy i tak miały się źle, a polowanie na niebezpiecznego wilkołaka osłabionym składem, brzmiało jak szaleństwo.
Możliwe, że narobił zamieszania i odszedł. Co prawda wątpiła w to, ale coś w takim myśleniu przynosiło jej ulgę.
W którymś momencie przynajmniej Ariel darował sobie bezsensowne przeczesywanie miasta, tę kwestię pozostawiając bratu i pozostałej garstce straży. Wiedziała, że Dimitr proponował dołączenie kilku wampirów i jakoś nie wątpiła, że byli tacy, którzy dla pewności rozglądali się za Charonem, ale oficjalnie obie grupy nie pracowały razem. Miała ochotę wywracać oczyma, kiedy Riddley uniósł się dumą, upierając, że dzieci księżyca w zupełności wystarczą, ale postanowiła tego nie komentować. Być może takie posunięcie również miało sens. Pamiętając, w jaki sposób wyglądała walka z istotą, która wydawała się odporna na srebro i słabości charakterystyczne dla rasy, do której przynależał, była w stanie uwierzyć, że podejmowanie jakichkolwiek oficjalnych kroków mogło doprowadzić do tragedii.
Tak czy siak, miała Ariela pod ręką, co odpowiadało jej bardziej, niż gdyby dalej musiała zdawać się na opiekę Rufusa. Samemu zainteresowanemu też pewnie odpowiadało to, że już nie wisiała nad nim w laboratorium albo nie zmuszała do tego, by krok w krok podążał za nią, kiedy upierała się pojawić w świątyni. Co prawda Alessia podejrzewała, że mama i Layla właśnie tego oczekiwały, ale jak długo żadna z nich nie poruszała tej kwestii telefonicznie, wszystko wydawało się być w porządku. Milczenie niejako rozwiązywało sprawę – a przynajmniej zakładała, że Rufus wolał, by otwarcie nie przyznawała się, że jego opieka pozostawiała wiele do życzenia. Nie żeby zamierzała, w pełni ufając temu, że wystarczył Ariel.
Miała wrażenie, że wilkołakowi ulżyło, kiedy z mieszkania na stałe przeniosła się do Niebiańskiej Rezydencji. Musiała przyznać, że tak było wygodniej, nawet jeśli kwestia prywatności pozostawiała wiele do życzenia. Z drugiej strony, dokładnie tego samego doświadczyli w Lille, a tym razem przynajmniej nie było bandy młodziaków, które w najmniej odpowiednim momencie zaczęłyby ze sobą walczyć. Alessię martwiło, co w takim razie mieli zastać po powrocie do twierdzy, ale próbowała o tym nie myśleć.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)
FanficNikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...