Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Claire
Krążyła niespokojnie, raz po raz spoglądając na wyświetlacz telefonu. Kilkukrotnie próbowała dodzwonić się naprzemiennie to do Layli, to do Rufusa, ale żadne z nich nie odbierało. Dopiero potem znalazła komórkę mamy na piętrze, porzuconą na stoliku nocnych w sypialni, którą zajmowała. Jeśli chodziło o ojca, najwyraźniej uparł się ją ignorować, ale to w jego przypadku nie było niczym nowym.
– Och, na litość bogini – jęknęła, kiedy znów doczekała się informacji o tym, że połączenie nie może być zrealizowane. – Serio, tato?
Już nawet nie chodziło o to, że mieli do pogadania. Mogła nawet zignorować, że jak zwykle zadzwonił tylko po to, by dowiedzieć się tylko tego, czego potrzebował. Jasne, jak zawsze – zero wyjaśnień i lakoniczna rozmowa, która miała szansę posłużyć tylko jednej stronie. Claire wiedziała co najwyżej tyle, że działo się coś niedobrego, a Rufus w końcu pofatygował się do Seattle.
Świetnie.
Mogła się tego spodziewać. Tego oraz nieśmiertelnego „siedź w domu i nie przeszkadzaj", zupełnie jakby była małym dzieckiem, które nie rozumiało powagi sytuacji. Czasami zaczynała mieć tego dość, zwłaszcza w chwilach takich jak ta, kiedy siedziała sama, dosłownie odchodząc od zmysłów.
Jakaś jej cząstka w napięciu oczekiwała czegoś, czego nie potrafiła wyjaśnić. Claire nerwowo to zaciskała dłonie w pięści, to znów luzowała uścisk, bezskutecznie próbując pozbyć się nieprzyjemnego mrowienia. Wiersz? Czasami czuła się w ten sposób, kiedy nadchodził, ale uczucie nie było na tyle silne, by miała pewność. Tak naprawdę chciała wierzyć, że zadręczała się bez powodu.
Ciężko opadła na kanapę, bezskutecznie próbując się uspokoić. Mogła wydzwaniać do pozostałych, ale jaki to tak naprawdę miało sens? Poza rodzicami mogła tak naprawdę zapytać tylko Renesmee, ale ta też była niedyspozycyjna. Wątpiła, by ktokolwiek jeszcze zdawał sobie sprawę z tego, co się działo. Nawet Bella i Edward zniknęli, zabierając ze sobą Joce, przez co tak czy inaczej została sama.
Była jeszcze jedna rzecz, którą mogła zrobić, choć szczerze wątpiła w jej powodzenie. Nie widziała odbicia od czasu powrotu z Florencji i to pomimo tego, że wielokrotnie przy zasypianiu liczyła na to, że znów obudzi się przy lustrze. Możliwe, że wariowała, skoro zaczynała wierzyć, że te sny miały jakiekolwiek większe znaczenie, ale mimo wszystko... Och, mogłaby wyobrazić sobie coś takiego? Skoro pisała prorocze wiersze, jak miałaby zwątpić w cokolwiek innego, nieważne jak nadnaturalne by nie było?
To wydawało się dziwne, ale naprawdę oczekiwała towarzystwa samej siebie. Nawet niejasne odpowiedzi, których udzielała tamta druga Claire wydawały się lepsze niż dalsze trwanie w niewiedzy. Wytwór jej wyobraźni czy też nie, odbicie już kilka razy zasugerowało jej coś, co miało sens. Tak było w przypadku Claudii, więc może gdyby zapytała o szczegóły również teraz...