Dwieście piętnaście

11 3 0
                                    

Charon

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Charon

Pogrzebacz z brzdękiem upadł na podłogę. Charon bez pośpiechu otarł dłonie o spodnie, po czym z obrzydzeniem spojrzał na nieruchome ciało. Kiedy wyczuł intruza, początkowo żałował, że nie zabrał ze sobą kuszy, ale teraz sądził, że tak było dużo ciekawiej. Nadal żałośnie prosto, ale jednak ciekawiej.

Skrzywił się, gdy jego zmysły chcąc nie chcąc skupiły się na rozdzierającym szlochu. Ludzkie szczenię wyło jakby ktoś obdzierał je ze skóry, a przecież nie działo się nic wartego uwagi. Charon miał ochotę dać tej małej prawdziwe powody do płaczu, ale dobrze wiedział, że nie miał na to czasu. Pojawienie się wampirzyca, którą kilkoma sprawnymi ruchami niemalże rozsmarował na podłodze, mogło o niczym nie świadczyć, zwłaszcza jeśli tu mieszkała i niańczyła dzieciaka, ale nie zamierzał ryzykować. Zwłaszcza że poza charakterystycznym dla wampirów zapachem pożogi, wyczuł jeszcze jeden – należący do jednego z jego pobratymców i nazbyt znajomy.

A to ciekawe. Ariel żył, a przynajmniej istniała taka szansa, skoro ta wampirzyca była umazana jego krwią. Nie sądził, by miała ochotę pożywić się akurat przy pomocy dziecka księżyca, więc wnioski nasuwały się same. Co prawda to wciąż była zaledwie jedna z wielu możliwości, których nie mógł z całą pewnością potwierdzić, ale przez minione wieki Charon nauczył się jednego: lepiej dmuchać na zimne. Czarne scenariusze zawsze lubiły się sprawdzać, zwłaszcza gdy wrogowie okazywali się zbyt uparci, żeby umrzeć.

Uśmiechnął się pod nosem. W tamtej chwili nie było ważne, czy udało mu się zabić Ariela, królową albo leżącą na podłodze wampirzycę. Raz jeszcze spojrzał na nieruchome ciało, mimochodem zauważając, że i tak nieźle ją załatwił. Co prawda wiedział, że efekt nie będzie trwały – niestety, pogrzebać nie był srebrny – ale wilkołak i tak poczuł satysfakcję. Na razie musiało wystarczyć.

Uniósł brwi, kiedy szlochające dziecko odważyło się ruszyć z miejsca i przebiec tuż obok niego, by dopaść do matki. Usłyszał, że jej oddech przyspieszył, zresztą jak i zbyt szybko trzepoczące się w piersi serce. Osunęła się na kolana, lądując w kałuży krwi, ale nic nie wskazywało na to, by to zauważyła. Rozszerzonym, załzawionymi oczyma wpatrywał się w coś, co przypominało raczej krwawą masę, aniżeli prawdziwą osobę. Znów zaczęła płakać, ale razem Charon uznał to za całkiem znośny dźwięk.

Z powątpiewaniem spojrzał na szczenię. Zastanawiał się, jakby zareagowała, gdyby na jej oczach wydarł serce z jej piersi i podarował ot tak na pamiątkę. Hej, to i tak byłoby ustępstwem z jego strony! Mało kiedy bywał aż tak łaskawy, o przychodzeniu do kogokolwiek z sercem na dłoni nie wspominając.

Gdyby przynajmniej miał na to czas...

– Mamusiu...?

Coś w jej głosie, zwłaszcza pobrzmiewającym żalu, niezmiennie kusiło go, by posunąć się o krok dalej, ale zdołał się powstrzymać. Miał zbyt wiele do zrobienia, a o wiele ważniejsze zadanie wciąż czekało na niego w podziemiach. Nie pierwszy raz musiał odłożyć przyjemności na później, w zamian koncentrując się na działaniu. To wydawało się sensowne, zwłaszcza że pierwszy raz od dawna był tak bliski celu. Co więcej czuł, że ta mała wampirka, od której oczekiwał odpowiedzi, mimo wszystko nie mówiła mu wszystkiego. Teraz zamierzał zrobić wszystko, byleby dowiedzieć się, co przemilczała. Nawet jeśli się mylił, dręczenie jej wciąż sprawiało mu więcej przyjemności niż zajmowanie zaryczaną, skuloną u boku matki gówniarą.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz