Dwieście dwanaście

15 2 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Nie była pewna, co tak naprawdę przymusiło ją do otwarcia oczu – ból głowy czy przenikliwy chłód. Najpewniej oba, choć to wydało się Alessi najmniej istotne. Przez chwilę tkwiła w bezruchu, świadoma wyłącznie napierającej ze wszystkich stron ciemności. Potrzebowała czasu, by uporządkować mętlik w głowie i przytomnieć sobie, co tak naprawdę się wydarzyło.

Uroczystości, Charon, Ariel... To mogłoby być złym snem, gdyby kiedykolwiek pozwoliła sobie na koszmary.

Wzdrygnęła się, nagle co najmniej przerażona. Otworzyła oczy szerzej, gdy w końcu przypomniała sobie to, co najważniejsze – tamtą wąską uliczkę i moment, w którym...

– Ariel – wyrwało jej się.

Natychmiast spróbowała poderwać się na równe nogi. Na dłuższą chwilę wszelakie niedogodności zeszły na dalszy plan, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Pragnęła biec – w jakikolwiek sposób zacząć działać – ale to okazało się o wiele trudniejsze, niż mogłaby przypuszczać. Aż syknęła, gdy ciało odmówiło jej posłuszeństwa, zdecydowanie nie chcąc współpracować w sposób, którego Alessia mogłaby oczekiwać. Dopiero wtedy też dotarło do niej, że od samego początku trwała w dość dziwnej pozycji, nie tylko nie będąc w stanie oswobodzić rąk, ale na dodatek nie mając innego wyjścia, jak tylko trzymać je nad głową.

Jęknęła, nie tyle z bólu, co zaskoczenia. Wciąż nerwowo napinając mięśnie, powiodła wzrokiem dookoła, by zrozumieć, co tak naprawdę działo się wokół niej. Po kolei..., nakazała sobie stanowczo, ale dostosowanie się do własnych rad okazało się równie trudne, co i dalsze trwanie w tej samej pozycji. Kiedy poderwała głowę, próbując zrozumieć, dlaczego nie była w stanie oswobodzić rąk, przekonała się, że tkwiła pod ścianą, z nadgarstkami skrępowanymi czymś, co wyglądało jak łańcuch. Szarpnęła się, choć podświadomie czuła, że to nie miało sensu – tylko idiota spróbowałby ją unieruchomić zwykłym metalem, który mogłaby zerwać. W grę jak nic musiało wchodzić srebro, chociaż próbowała o tym nie myśleć. I tak czuła się zbyt rozproszona, by przywołać moc i to sprawdzić.

Sam łańcuch przytwierdzono do ściany w co najmniej niewygodnym miejscu. Znajdował się na tyle nisko, że nie była w stanie w pełni się wyprostować i stanąć na nogi, ale jednocześnie zbyt wysoko, by zdołała usiąść. Metalowe obręcze nieprzyjemnie wpijały się w jej nadgarstki, co mimo wszystko uznała za niepokojące. Nie była wrażliwa na srebro aż tak jak niektóre wampiry, ale obcowanie z kruszcem i tak nie było dobrym pomysłem. Czuła, że powinna tkwić w miejscu, by się nie poranić, ale jednocześnie takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Wszystko w niej aż rwało się do walki, ucieczki, a przede wszystkim sprawdzenia, co działo się w mieście.

Ariel...

Zacisnęła usta, z trudem tłumiąc jęk. Coś ścisnęło ją w gardle, gdy raz jeszcze pomyślała o wszystkim, co się wydarzyło. Chciała przekonać samą siebie, że wspomnienia nakładały się na siebie, a obrazy w jej głowie nie były prawdziwe – nie w takim stopniu, jak mógłby podsuwać jej umysł – ale dobrze wiedziała, że to nieprawda. Charon idealnie trafił, kiedy wycelował w Ariela kuszą. Pamiętała moment, w którym chłopak wylądował na ścianie, krew i to, co poczuła, gdy uprzytomniła sobie, że bełty były posrebrzane. Zwłaszcza w przypadku wilkołaka taki strzał musiał być zabójczy.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz