Trzyzta pięćdziesiąt cztery

8 2 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Otworzyła i zaraz zamknęła usta. Słuchała, ale nie dowierzała, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że to brzmiało zdecydowanie zbyt prosto. Miłość? Och, gdyby to faktycznie było takie proste…

I coś jej umykało. Jakaś istota kwestia, chociaż w tamtej chwili nie potrafiła określić co i dlaczego. Wciąż wtulona w Rafaela, w milczeniu obserwowała kobietę, kiedy ta bez pośpiechu wyminęła ją, przestępując kilka kroków naprzód. Poruszała się z lekkością i gracją, która niejednego mogłaby wprawić w kompleksy – i to łącznie z istotami nieśmiertelnymi.

Wciąż tkwiąca na swoim miejscu Ciemność gwałtownie się wyprostowała. Jego oczy zabłysły, kiedy zmierzył wzrokiem przybyszkę.

– Nareszcie. – Na jego ustach pojawił się olśniewający uśmiech. Elena miała wrażenie, że na swój sposób był w szoku, choć prawie natychmiast udało mu się nad sobą zapanować. Jakkolwiek by jednak nie było, obecność tej kobiety choć na moment wytrąciła go z równowagi… To albo jej słowa. – Kazałaś czekać na siebie całe tysiąclecia, moja miła. To długo nawet jak na nasze standardy.

Nieśmiertelna nie odpowiedziała. Ona po prostu na niego spoglądała, co prawda zwrócona do Eleny plecami, ale dziewczyna i tak była w stanie wyczuć bijący od tej istoty smutek.

Czekać? To Ophelia?, pomyślała w oszołomieniu, próbując wszystko poukładać. Beatrycze powiedziała, że spotkała krewną – pierwszą i jedyną, która umknęła Ciemności – ale to nie pozwalało określić, kim byłą ta kobieta. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że w tym wszystkim chodziło o coś więcej… Coś ważniejszego i o wiele bardziej skomplikowanego.

– Usłyszałaś moje wezwanie? Po takim czasie? – Ciemność nie dawała za wygraną. Przesunęła się naprzód, z uwaga wpatrując w stojącą przed nim kobietę. – Już nie wiedziałem, co zrobić, by zwrócić twoją uwagę. Co się zmieniło, hm? Przez tyle czas ignorowałaś swoje dzieci, a teraz…

– Wystarczy.

Natychmiast zamilkł, wymownie unosząc brwi. Głos kobiety był cichy i pozornie łagodny, ale Elena wyraźnie usłyszała w nim ostrzejszą, wręcz władczą nutę. Wtedy też nabrała pewności, że przybyszka mogła okazać się o wiele niebezpieczniejsza, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

A potem usłyszała śmiech Ciemności. To był znajomy, niepokojący dźwięk, pozbawiony jakichkolwiek oznak wesołości. Kpił sobie albo nie dowierzał – nie miała pewności, która odpowiedź była prawidłowa.

– To rozkaz? – zapytał, z zaciekawieniem spoglądając na kobietę. – Ledwo wróciłaś i już będziemy rozmawiać w taki sposób?

– Powiedziałam, że wystarczy – powtórzyła z naciskiem, bynajmniej niewytrącona z równowagi. – Zrobiłeś dość. Oboje wiemy, że…

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz