Dwieście osiem

20 5 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Zaczęło się od tego, że ktoś zaczął krzyczeć. Nie miała pewności kto, ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Wiedziała jedynie, że w ułamku sekundy dookoła zapanował chaos – zamieszanie, którego nie była w stanie zatrzymać. Nie, skoro była w stanie co najwyżej tkwić w miejscu i z niedowierzaniem obserwować to, co działo się wokół niej.

Uderzył ją zapach krwi, chociaż – czego była absolutnie pewna – słodycz nie należała do człowieka. Alessia zesztywniała, wciąż tkwiąc na samym środku stworzonej na placu sceny i ściskając w dłoniach kwiatowy wianek. Otworzyła usta, czując, że powinna coś powiedzieć, ale nie miała po temu okazji.

W zamian w pośpiechu odskoczyła, kiedy usłyszała kolejny świst. To był instynkt, który sprawił, że niemalże w ostatniej chwili usunęła się na bok. Mimo wszystko i tak poczuła, że coś otarło się o jej policzek – początkowo tylko delikatnie, a ona dopiero po chwili poczuła pieczenie i wilgoć spływającej po twarzy krwi. Kilka kropel zbroczyło płatki uschniętych już nieco kwiatów, jednak dziewczyna prawie nie zwróciła na to uwagi.

Napięła mięśnie, dla pewności przybierając pozycję obronną. W panice powiodła wzorkiem dookoła, zresztą nie jako jedyna, bo gdy tylko pierwszy szok minął, wszyscy skupili się na poszukiwaniu potencjalnego przeciwnika. Nie..., przeszło Alessi przez myśl, a serce jak na zawołanie podjechało jej aż do gardła. To wciąż brzmiało jak szaleństwo, zwłaszcza że do głowy prawie natychmiast przyszło jej, kogo powinna się spodziewać. Z tym, że to przecież nie było możliwe. Musiałby oszaleć, by zaatakować w pojedynkę, a jednak...

A potem go zobaczyła i to wystarczyło, żeby wszelakie dotychczasowe myśli i wątpliwości wyparowały z jej głowy.

W gruncie rzeczy wciąż nie wierzyła, że tamtego wieczoru Charon osobiście zaatakował watahę. Widziała jego walkę z Beau i to, że nawet nie zareagował, gdy Riddley wpakował w niego pół magazynku posrebrzanych kul. To nadal brzmiało jak marny żart – czysta kpina z natury i zasad, które obejmowały nawet istoty mroku. Wszyscy mieli swoje słabości, a jednak ta istota...

I Charon doskonale o tym wiedziała. Zrozumiała to w chwili, w której dostrzegła jego uśmiech – szelmowski, wręcz szalony, choć sam wilkołak zachowywał się w zbyt zdecydowany sposób, by uwierzyła, że działał impulsywnie. Dostrzegła go spokojnie stojącego na dachu jednego z budynków, ledwo widocznego przez panującą dookoła ciemność i wypadający tej nocy nów. W rękach obracał coś, w czym rozpoznała kuszę dopiero w chwili, w której znów wycelował, pozwalając, by drewniany bełt raz jeszcze przeszył powietrze. Alessia zorientowała się, że celował bezpośrednio w nią, ale zanim zdążyła zdecydować, czy powinna się odsunąć i czy wilkołak miał szansę trafić, gdzieś za plecami usłyszała zdławiony okrzyk.

Znów poczuła krew. Coraz więcej krwi, która...

– Alessia!

To krzyk Ariela ją otrzeźwił. Poczuła się tak, jakby ktoś nagle wyrwał ją z transu, brutalnie ściągając do rzeczywistości. Do tej pory miała wrażenie, że śniła – co prawda koszmar, ale przecież nocne majaki i wyobrażenia miały to do siebie, że nie były prawdziwe. Z drugiej strony, to przecież było głupie, przynajmniej w jej przypadku. Zbyt dobrze kontrolowała sny, by kiedykolwiek pozwolić sobie na te złe.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz