Dwieście siedemdziesiąt dziewięć

12 2 0
                                    

Ulrich

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ulrich

W którymś momencie musiał przysnąć, choć nie miał pewności jak i kiedy. Pamiętał, że po wyjściu Jenny czuwał, co jakiś czas (zdecydowanie zbyt często?) zaglądając do śpiącej Leany. Wydawała się spokojna, poza tym – był gotów wręcz to przysiąc – już nie tak zgrzana jak wcześniej. Co prawda nie miał pewności, czy to cokolwiek oznaczało, ale choćby złuda poprawa wydała mu się najlepszym, czego mógłby oczekiwać.

W pamięci wciąż roztrząsał rozmowę ze szwagierką. Nie miał pewności czy to, co powiedziała mu kobieta, powinno zmienić jego sposób postrzegania Leany. W teorii nie, zwłaszcza że wciąż niczego o niej nie wiedział. Tak naprawdę wszystko sprowadzało się do jednego: jak ostatni kretyn zgarnął do samochodu całkowicie obcą, nieśmiertelną dziewczynę. Już samo to brzmiało jak marny żart.

Nie miał pojęcia, co z nią zrobić. Wiedział jedynie, że była zdecydowanie zbyt ludzka i krucha, by wziął pod uwagę powiadomienie organizacji. Przez moment nawet zastanawiał się, czy zwłoka z jego strony nie sprowadzała się do próby zrobienia na złość Nickowi, ale ostatecznie odrzucił od siebie tę myśl. Gdyby miał choć cień podejrzenia, że Leana nagle urządzi sobie krwawe polowanie i zabije całą dzielnicę, nie wahałby się.

Chyba.

Prawda była taka, że nie powinien jej ufać. Jakaś jego cząstka – tę, którą chcąc nie chcąc utożsamiał ze zdrowym rozsądkiem – zdawała sobie z tego sprawę. Ulrich czuł, że postępował głupio, ale zarazem nie potrafił zmusić się do podjęcia innych decyzji. To, że dziewczyna była w dość marnym stanie, było niczym wybawienie, pozwalając mu przesunąć konieczność podjęcia decyzji na później. W końcu mógł zdecydować, gdy tylko jego nie do końca chciana podopieczna dojdzie do siebie.

Nie miał pewności, kiedy ostatecznie dopadło go zmęczenie. Tak czy siak, wylądował na kanapie, przynajmniej tymczasowo nie mając co liczyć na możliwość skorzystania z sypialni. Nie przeszkadzały mu ani wciąż zalegające na sofie dokumenty, ani chaos, który jak zwykle panował w niewielkim mieszkaniu. Podobno kawalerki były stworzone dla jednej osoby, zresztą Ulrich zdecydowanie zbyt często traktował dom jak hotel, ale mała przestrzeń i tak wydawała mu się klaustrofobiczna.

Obudził go hałas, który nie od razu rozpoznał jako brzdęk naczyń. Poderwał się tak gwałtownie, że z wrażenia omal nie zsunął się na podłogę. Machinalnie sięgnął dłonią za zagłówek, próbując odnaleźć szafkę nocną i spoczywającą w szufladzie broń, ale z opóźnieniem dotarło do niego, że przecież nie był w sypialni. Wciąż pełen złych przeczuć poderwał się do pionu, w rozespaniu spoglądając ku miejscu, skąd dobiegł go hałas, a potem…

– Przepraszam – doszedł go ledwo słyszalny, zawstydzony głos.

Leana stała w części kuchennej, spoglądając na niego z obawą. Dłońmi przytrzymywała pokaźny stos brudnych naczyń, które – jak nagle do niego dotarło – musiała zebrać z blatów. Ostatecznie westchnęła i zadziwiająco wprawnie ściągnęła nadmiar talerzy, układając je w dwóch niemalże idealnie różnych kupkach.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz