Dwieście dziewięćdziesiąt jeden

9 2 0
                                    

Gabriel

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gabriel

Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem znajdował się w podobnej sytuacji. Milczał, z uwagą obserwując krążącą tam i z powrotem kobietę. Nie śpieszyła się, poruszając w pełni ludzkim tempem i pozwalając, by wysokie obcasy jej butów raz po raz uderzały o parkiet. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć dopiero co zdradzała przede wszystkim gniew. Ta chwila słabości dała mu do myślenia, ale nic ponadto; kto jak kto, ale Isobel panowała nad sobą wystarczająco dobrze, by szybko wziąć się w garść.

Poczuł się dziwnie, kiedy zostali sami. Amelie nie poszła z nimi, posłusznie ustępując, kiedy pierwotna nakazała jej odejść. Mniej więcej wtedy Gabriela naszły wątpliwości, ale stanowczo je w sobie zdusił. Po pierwsze, sam się w to wplątał, od samego początku podejrzewając, że spotkanie z królową zdecydowanie nie skończy się na towarzyskich pogaduszkach. A po drugie, mimo wszystko brał taki scenariusz pod uwagę.

Obolałe żebra wciąż dawały o sobie znać, ale bez większego wysiłku zignorował ból. Próbował zachowywać się spokojnie, zupełnie jakby nic wartego nie miało miejsca. Prawdziwym wyzwaniem okazało się to, by przypadkiem wampirzycy nie sprowokować, zwłaszcza że już sama jego obecność wystarczyła, żeby nieśmiertelną rozdrażnić. To, że zaintrygował ją na tyle, by na powitanie nie rozerwała mu gardła, samo w sobie było niczym cud.

Dyskretnie powiódł wzrokiem dookoła. Nie zaskoczyło go to, że zajęła drogie, urządzone z rozmysłem mieszkanie, czy też raczej kosztowny, luksusowy apartament. Och, znał ją, może nawet lepiej, aniżeli mógłby sobie tego życzyć. Kto jak kto, ale Isobel nie pozwoliłaby sobie na gorsze warunki, o ile nie byłaby naprawdę zdesperowana. Lubiła drogie rzeczy, antyki i wszystko to, co w jakikolwiek sposób mogło podkreślić jej pozycję. Pod tym względem się nie zmieniła, ale to również nie wydało mu się dziwne. Wampiry miały to do siebie, że choć z łatwością przystosowywały się do otaczającej je rzeczywistości, mentalne zmiany przychodziły im z trudem.

Tak było również z nią, choć jak nic wpadłaby w szał, gdyby ktokolwiek jej to zasugerował. Była królową, czyż nie? Przynajmniej w jej mniemaniu pozostawała kimś doskonalszym i wyjątkowym niż ci, którymi nazywała swoimi dziećmi.

Chwilami wciąż nie wierzył, że zaledwie kilka lat wcześniej naprawdę wierzył w to, że cokolwiek z tego, co mówiła, mogło mieć sens.

Z trudem powstrzymał grymas. Próbował kontrolować myśli i każdy, nawet najmniej znaczący ruch, ale to przychodziło mu z trudem. Aż nazbyt dobrze zdawał sobie sprawy z tego, jak łatwo mógłby popełnić błąd, w najgorszym wypadku po prostu narażając się na niebezpieczeństwo. Czegokolwiek nie myślałby o Isobel, nie mógł zaprzeczyć, że wciąż była niebezpieczna. Nie miało znaczenia, co działo się z nią w ostatnim czasie i czy ograniczyli jej moc. W zasadzie podejrzewał, że w każdej chwili mogła znów po nią sięgnąć albo przynajmniej spróbować. To, że tego nie robiła, o niczym jeszcze nie świadczyło, a tym bardziej nie umniejszało zdolności nieśmiertelnej. Fakt, że przebywał w jej domu, tym samym zdany na jej łaskę, jedynie wszystko komplikował.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz