Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Elena
Zesztywniała, nagle zaniepokojona. W tonie Rafaela było coś, co dało jej do myślenia, zwłaszcza że po jego słowach również Razjel drgnął, na moment wyglądając na zbitego z pantałyku. Przez chwilę trwał w milczeniu, sprawiając wrażenie kogoś przyłapanego na gorącym uczynku.
A potem parsknął śmiechem – nieco wymuszonym, ale mimo wszystko brzmiącym na szczery.
– Jak zwykle zbyt ostrożny – stwierdził, nie odrywając wzroku od brata. Jego niebieskie oczy wydawały się lśnić. – To już chyba przyzwyczajenie. Czujność leży w naszej naturze.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie – przypomniał chłodno Rafael.
Razjel westchnął przeciągle.
– Ależ jest – oznajmił w przekonaniem. – Wysłałem tutaj Mimi, więc jak najbardziej wiedziałem, gdzie szukać ciebie i Eleny. Dowiedziałem się tego i owego...
– Tak – wszedł mu ponownie w słowo demon. – Dlaczego? – nie dawał za wygraną.
Dopiero kiedy zaczął tak wypytywać, Elena poczuła się nieswojo. Nie zwróciła początkowo na to uwagi, ale Razjel faktycznie wyglądał na pewnego tego, co robił. To, że mógłby wiedzieć, gdzie zabrać Jocelyne, niejako zostało wyjaśnione, ale mimo wszystko brzmiało niepokojąco. Swoboda, z jaką demon zwracał się do wszystkich wokół, jedynie potęgowała to uczucie.
– Nasze rodzeństwo nie potrafi milczeć. Szepcą miedzy sobą – powiedział w końcu Razjel, ostrożnie dobierając słowa. – Nie jestem już wtajemniczany we wszystko, ale zawsze dowiem się tego, czego chcę. Byłem... ciekaw – przyznał, uśmiechając się blado. – I tak podejrzewałem, że od ciebie nie doczekam się natychmiastowej odpowiedzi. Uznajmy, że się przygotowywałem.
– Szpiegując?
– Jakbyś sam tego nie robił... – mruknął Razjel, wznosząc oczy ku górze.
Jakbyś sam tego nie robił, powtórzyła w myślach Elena, kątem oka spoglądając na wciąż ściskającego jej dłoń demona. Trzymał ją w zdecydowany, o wiele zbyt zaborczy sposób, zresztą jakoś nie wątpiła, że Rafa wciąż lustrował jej umysł – nie jako jedynej zresztą. To, że w odpowiedzi na rozbrzmiewające w jej głowie słowa drgnął, po czym spojrzał na nią z ukosa, jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu. Z trudem powstrzymując uśmiech, uprzejmie podsunęła mu wspomnienie momentu, w którym spotkała go po raz pierwszy. A także później, gdy wpadli na siebie podczas urodzin Jessici.
– To nie jest to samo – wycedził przez zaciśnięte zęby, ale nie brzmiał na tak przekonanego i pewnego jak chwilę wcześniej.
– Hm... I to nie tak, że potrzebujecie pomocy, prawda? – dodał jakby od niechcenia Razjel.
Coś w jego słowach kolejny raz poruszyło Rafaela. Obserwowała go z wahaniem, kiedy poluzował uścisk wokół jej dłoni, w końcu decydując się ją puścić. W zamian zrobił zdecydowany krok naprzód, by znaleźć się bliżej brata.