Dwieście pięćdziesiąt jeden

18 3 0
                                    

Leana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Leana

Kuliła się na fotelu, nerwowo przyciskając do piersi niemalże całkiem pustą butelkę wody. Nerwowo spoglądała to na swojego wybawcę, to znów na przemykający za oknem krajobraz. Nie sądziła, że kiedykolwiek znajdzie się w środku tego dziwnego pojazdu, jednak to nie konieczność obcowania z tą dziwną maszyną wzbudzała w Leanie największy niepokój.

Nie mogła myśleć. W głowie jej wirowało, nadmiar bodźców doprowadzał do szału, a jakby tego było mało... w grę wchodził jeszcze ten mężczyzna. Nie pojmowała, co podkusiło ją, by tak po prostu zacząć błagać o pomoc pierwszą lepszą osobę, zwłaszcza że miała do czynienia z człowiekiem. Od początku patrzył na nią dziwnie, nie wspominając o tym, że zachowywał się przy tym w co najmniej nielogiczny z perspektywy Leany sposób. Początkowo zrzuciła to na szok, tym bardziej że sama w nim trwała, ale w miarę jak emocje zaczęły opadać, to wyjaśnienie przestało ją przekonywać. Tym bardziej nielogiczne wydało się kobiecie to, że naprawdę poczuła się bezpieczna.

Jej wybawca nieznacznie się rozluźnił, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. Już nie pędzili na złamanie karku, a w pojeździe w końcu zrobiło się cicho. Zdążyła się przekonać, że te dziwne, obce jej czasy, były wręcz niepokojąco głośne. Nie chciała zastanawiać się ani nad źródłem dotychczas dudniącej muzyki (czy mogła to tak nazwać), ani nad czymkolwiek innym. Wystarczyło, że już i tak czuła się osaczona, a głowa dosłownie pękała jej z bólu, skutecznie doprowadzając do szaleństwa. Ciszę przywitała niemalże z ulgą, choć na dłuższą metę milczenie również okazało się męczące.

Wciąż czekała na moment, w którym ten śmiertelnik ją zostawi. Siedziała przy tym jak na szpilkach, zwłaszcza gdy na dłuższą chwilę się zatrzymali, a on tak po prostu odszedł, zostawiając ją samą. Co prawda w tym czasie zdążyła się choć trochę uspokoić, ale emocje wciąż powracały, skutecznie mieszając Leanie w głowie. Wciąż czuła się dziwnie, gotowa przysiąc, że w każdej chwili mogłaby zwymiotować, choć krew drobnej blondynki, którą zdążyła wypić przed pojawieniem się tamtych wampirów, trochę jej pomogła. Ta była „dobra", cokolwiek miałoby to oznaczać. Nie zmieniało to jednak faktu, że Leana czuła, że w jej organizmie zalegało coś, co skutecznie wszystko skomplikowało, przy okazji wytrącając ją z równowagi.

Powrót tego mężczyzny ją zaskoczył, zresztą jak i rzeczy, które ten mówił. Nawet jeśli był spięty (z jakiegoś powodu potrafiła to wyczuć, choćby przysłuchując się rytmowi jego serca czy tętniącej krwi), nie okazywał tego – nie świadomie. Dla odmiany silił się na łagodność, wręcz uprzejmość. Jakby tego było mało, chyba się troszczył. Chociaż trochę, bo jak inaczej miała wyjaśnić to, że przyniósł jej wody?

I wiedział. To przynajmniej zasugerował, w pewnym momencie zwracając się do niej tak, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie była człowiekiem.

Nie miała pojęcia czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie.

– W porządku?

Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Poderwała głowę, by spojrzeć na niego w roztargnieniu. Znów oglądał się na nią, choć prawie natychmiast spojrzenie przeniósł z powrotem na drogę. Dłonie zaciskał na tkwiącym tuż przed nim kole, które – jak przynajmniej sądziła – musiało jakoś umożliwiać mu prowadzenie pojazdu.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz