Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Beatrycze
– Możemy zrobić ci naszyjnik z różnymi prezentami. Albo bransoletkę. – Alice uśmiechnęła się promiennie. – To jest jakiś pomysł! Znalazłabym coś, co mogłabym ci pożyczyć... No i nie tylko ja.
Beatrycze spojrzała na dziewczynę z rezerwą, przez moment niepewna, w jaki sposób powinna zareagować. Mimowolnie się spięła, bynajmniej nie zamierzając podzielić entuzjazmu wampirzycy.
– Alice...
– Coś nie tak? – zmartwiła się dziewczyna. Raptownie spoważniała, wciąż uważnie przypatrując swojej rozmówczyni. – Skoro możemy ci jakoś pomóc, czemu tego nie wykorzystać? Nie wiem, czemu nie pomyśleliśmy o tym wcześniej.
– W zasadzie... – mruknął jakby od niechcenia Cammy.
Zgromiła go wzrokiem, zanim zdążyłby dodać coś więcej. Nerwowo zacisnęła palce na pluszowej walentynce, w następnej sekundzie bezceremonialnie ciskając nią w wampira. Złapał ją bez większego problemu, uśmiechając się przy tym w nieco roztargniony, w najmniejszym stopniu nieurażony sposób.
– Puszka zaniesiesz tam, gdzie planowałeś – oznajmiła zdecydowanym tonem. – Mówię poważnie. Na tę chwilę to – podjęła, w znaczącym geście unosząc obrączkę od Lawrence'a – w zupełności mi wystarczy. Nie wiem, co będzie później, ale nie chcę waszych darów... Ani na chwilę, ani na stałe.
Właśnie tego się obawiała. Już kiedy L. zdecydował się podzielić z nią zdolnościami, miała mieszane uczucia. Co prawda była ciekawa, a ostatecznie zdecydowała się poprosić Camerona o pomoc, ale to jeszcze nie znaczyło, że chciała skoczyć z całym naręczem darów, których nie byłaby w stanie opanować.
– Ale dlaczego? – obruszyła się Alice. Jej oczy zabłysły w sposób, który skutecznie wytrącił Beatrycze z równowagi. – Tak sobie pomyślałam, że mogłabyś wykorzystać moje zdolności nawet lepiej ode mnie. Widuję coś bardzo rzadko, ale ty... – Z zaciekawieniem przekrzywiła głowę. – Mogłybyśmy to kiedyś sprawdzić. Radzę sobie z wampirami i ludźmi, bo miałam związek z każdym z nich, ale ty...
– Pomyślę.
Tylko na tyle było ją stać. Miała wrażenie, że to bezpieczniejsza opcja, niż z góry oznajmić, że zdecydowanie nie zamierzała dać się w to wciągnąć. Dobry Boże, nie chciała! Już raz doświadczyła widzeń Alice i zdecydowanie nie zamierzała tego powtarzać. Wystarczyło, że polowała na nią Ciemność, a okazyjnie słyszała w głowie jego głos... Albo widywała rzeczy, których nie było. Co prawda incydent z Chianni, kiedy zobaczyła zmieniające się, co najmniej niepokojące odbicie, więcej się nie powtórzył, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.
Alice wydęła usta. Przynajmniej nie próbowała naciskać, ale Beatrycze mogła się założyć, że to zaledwie kwestia czasu.
– To zabrzmiało sensownie. Tak sądzę – wtrąciła po chwili wahania Rosalie. – Czasami naprawdę brakuje mi twoich wizji – dodała, wymownie spoglądając na siostrę.