Trzysta trzydzieści dziewięć

10 1 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Przymusiła się do otwarcia oczu. Przebudzenie przyszło nagle, gwałtowne i nieprzyjemne, zwłaszcza że aż za dobrze pamiętała, co spowodowało, że w ogóle zamknęła oczy. Natychmiast poderwała się do pionu, w tamtej chwili zdolna myśleć tylko o jednym.

Andreas.

– Mam się dobrze, dzięki.

Ze świstem wypuściła powietrze. Ignorując to, że leżała na ziemi, błyskawicznie zwróciła się ku miejsca, z którego dochodził głos. Kątem oka wychwyciła ruch, kiedy mama błyskawicznie zmaterializowała się u jej boku, ale uwagę i tak w pełni skupiła na demonie

Nie zaskoczył ją ani widok okrągłego korytarza, ani małego biureczka, przy którym ona i Rafael już raz przyłapał Andreasa na spaniu. Tym razem demon przysiadł na jego skraju, jakby od niechcenia wystukując palcami jakiś nerwowy rytm na blacie. Jego twarz pojaśniała, kiedy spojrzał na nią i zdobył się na uśmiech, ale i tak wyglądał blado. To, że ubranie wciąż miał przesiąknięte krwią, również nie poprawiało ogólnego wrażenia.

Ale żył. I na pierwszy rzut oka faktycznie wyglądał, jakby miał się dobrze – w granicach rozsądku. Najwyraźniej tyle musiało wystarczyć.

– Co się…? – zaczęła i zaraz urwała. Och, to akurat aż za dobrze wiedziała. Trudno było ot tak zapomnieć, że mieli problem.

– Och, Eleno…

W pośpiechu przeniosła wzrok na mamę. Nie zaprotestowała, gdy ta otoczyła ją ramionami, przygarniając dziewczynę do siebie. Jej dotyk miał w sobie coś kojącego, nawet jeśli sama Esme pozostawała przede wszystkim spięta.

– Oszalałem i pozwoliłem Mirze działać na własną rękę. Zniknęła gdzieś w towarzystwie twojego… hm, strażnika – doszedł ją spokojny głos Andreasa. Mężczyzna w zamyśleniu przekrzywił głowę. Potrzebowała chwili, by pojąć, że mówił o Mgiełku. – Dalej uważam, że Niebiański Ogień byłby dla ciebie bardziej praktyczny. Demony to akurat zdradliwe cholery i mówię ci to z doświadczenia – dodał, mrugając do niej porozumiewawczo.

Gdyby nie to, co się stało, może nawet zdołałaby się uśmiechnąć. Problem polegał na tym, że po tym, co zrobił Rafael, słowa Andreasa brzmiały co najmniej źle.

– Nie pocieszyłeś mnie – mruknęła.

W odpowiedzi doczekała się jedynie prychnięcia.

– Nie miałem takiego zamiaru. Złośliwe cholery, pamiętasz? – powiedział ze spokojem demon, ale jego głos nie brzmiał już tak entuzjastycznie. W zasadzie nagle wydał jej się przede wszystkim zmęczony. – Nie podziękowałem ci jeszcze – dodał po chwili zastanowienia.

– I nie próbuj. – Elena nerwowym gestem odgarnęła włosy na plecy. – Dałeś mi klucz, tyle wystarczy… Swoją drogą, chyba go zgubiłam.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz