Dwieście osiemdziesiąt dziewięć

14 2 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Choć nie sądziła, że to możliwe, atmosfera zgęstniała jeszcze bardziej. Zauważyła, że Eleazar nie tylko się spiął, ale przybrał taką pozycję, jakby sam nie był pewien, co zrobić – natychmiast rzucić do ucieczki, czy może przyszykować do odparcia ewentualnego ataku. Gdyby to było możliwe, w tamtej chwili jak nic jego skóra pojaśniałaby jeszcze bardziej, co jedynie utwierdziło Beatrycze w przekonaniu, że Rafael mógł trafić w sedno.

Sam demon nie sprawiał wrażenia jakkolwiek zaniepokojonego. Wręcz przeciwnie – stał spokojnie, uważnie obserwując podenerwowanego wampira. Milczał, czekając na reakcję i przynajmniej tymczasowo nie próbując wcielać swoich gróźb w życie.

– Rafa... – rzuciła cicho Elena, ale i jej słowa nie zabrzmiały na tyle pewnie, by jakkolwiek na demona wpłynąć.

Rafael nawet się nie skrzywił. W niemalże pobłażliwy sposób spojrzał na żonę, sprawiając przy tym wrażenie świadomego czegoś, czego inni mogli co najwyżej się domyślać. Po tym jak dał do zrozumienia, że doskonale wiedział, co działo się w głowie Eleazara, taka możliwość wydawała się aż nadto prawdopodobna.

– Wiem, co robię – oznajmił zdecydowanym tonem demon. – I sądzę, że to dość istotne... Chociaż jego stosunek do was wciąż jest pozytywny – dodał po chwili zastanowienia. – I całe szczęście, bo nie powstrzymywałbym się, gdyby było inaczej.

To była groźba. Beatrycze mimowolnie się wzdrygnęła, choć słowa nieśmiertelnego nie były skierowane do niej. Rafael może i darzył ją sympatią (a przynajmniej w to chciała wierzyć po ostatniej rozmowie), a już na pewno kochał Elenę, ale wciąż pozostawał niebezpieczny i nieprzewidywalny. Och, no i okazyjnie ją przerażał.

Jak w tamtej chwili. Po prostu stał, mówił i nie próbował rzucać się do ataku, ale to wystarczyło, by wzbudzić niepokój. Wyraz jego twarzy i postawa mówiły same za siebie.

– Oczywiście, że nie mam złych intencji – obruszył się Eleazar. Miała wrażenie, że wykrztuszenie z siebie chociażby słowa, przyszło mu z wielkim trudem. – To moja rodzina. Ja...

– Elena okazyjnie zarzuca mi, że nie rozumiem tego pojęcia. – Demon uśmiechnął się chłodno. – Więc teraz niech ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę, ale... rodzina czy przyjaźń idą w parze z kłamstwem?

– Nie skłamałem.

Serafin jedynie wywrócił oczami. W tamtej chwili sprawiał wrażenie bardziej znudzonego niż jakkolwiek zagniewanego.

– W porządku, jeszcze nie. Więc nazwijmy to niedopowiedzeniem – zgodził się niechętnie. – Uważasz tę kwestię za mało istotną? Czy może po prostu nie chcesz się mieszać, bo może obawiasz się kłopotów? To zrozumiałe, tak sądzę, aczkolwiek znacznie zmniejsza twoją użyteczność... I to, że podobno dobrze im wszystkim życzysz.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz