Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Claire
Niepewnie weszła do łazienki. Coś ścisnęło ją w gardle, ledwo przekroczyła próg. W pamięci wciąż miała moment, w którym wszystko poszło nie tak – krwawy napis, swoje przerażenie i poczucie, że... coś było nie tak. Incydent co prawda więcej się nie powtórzył, ale Claire i tak za każdym razem była gotowa przysiąc, że zapadnie się w pustkę, gdy tylko pozwoli sobie na chwilę nieuwagi.
Tym bardziej zaniepokojona poczuła się, gdy w końcu stanęła przed lustrem. Z powątpiewaniem przyjrzała się swojemu odbiciu, chcąc upewnić się, że było takie jak trzeba. Pomijając niespokojny błysk w oczach, nie dostrzegła niczego, co mogłaby uznać za powód do niepokoju. Jej odbicie też zachowywało się normalnie, choć wciąż niedorzecznym wydawało się Claire to, że mogłaby oczekiwać czegoś innego. Może w tym dziwnym śnie, ale w rzeczywistości...
Tyle że już od dawna nie wierzyła, że kolejne pogaduszki ze swoim drugim „ja" w lustrze, były co najwyżej wytworem jej wyobraźni. Co prawda to przeczyło wszystkiemu, w co wierzyła, zwykle twardo stąpając po ziemi, ale z drugiej strony, po proroczych wierszach czy istnieniu wizji, była skłonna spodziewać się dosłownie wszystkiego.
W zamyśleniu dotknęła lustra, ostrożnie przesuwając palcami po gładkiej powierzchni. Mimo obaw nachyliła się bliżej, choć to jedynie sprawiło, że ucisk w gardle przybrał na sile. Przez chwilę z trudem łapała oddech, niemalże spodziewając się, że wydarzy się coś dziwnego. Gdyby odbicie zaczęło do niej przemawiać również na jawie...
– Claire!
Podskoczyła jak oparzona, oskakując tak gwałtownie, że tylko cudem nie potknęła się o własne nogi. Ze świstem wypuściła powietrze, próbując się uspokoić, zwłaszcza że udało jej się rozpoznać głos Issie. To nie był pierwszy raz, kiedy przyjaciółka wpadała do jej pokoju jak do siebie – w gruncie rzeczy Claire zdążyła się do tego przyzwyczaić i już nawet nie miała dziewczynie takiego zachowania za złe – nie zmieniało to jednak faktu, że Marissa regularnie była na dobrej drodze, by przyprawić ją o zawał serca.
W duchu modląc się o to, by podekscytowana wampirzyca nie zauważyła niczego dziwnego w jej zachowaniu, bez pośpiechu wycofała się z powrotem do pokoju.
– Co znowu...? – zaczęła od progu, ale nie miała okazji, żeby dokończyć, bo Issie niemalże od razu zmaterializowała się tuż przed nią, bezceremonialnie chwytając zaskoczoną Claire za obie dłonie.
– Wychodzę! – oznajmiła takim tonem, jakby właśnie dowiedziała się, że gwiazdka wypada dwa razy w roku. Claire uniosła brwi, zwłaszcza gdy wampirzyca zaczęła podskakiwać, przy okazji sprawiając, że jasne, przypominające sprężynki loki, zafalowały wokół jej twarzy. – Matt mnie gdzieś zabiera, chociaż nie mam pojęcia gdzie.
To głosu Marissy na ułamek sekundy wkradło się zniecierpliwienie, ale to prawie natychmiast zostało wyparte przed podekscytowanie. Tych kilka słów i zachowanie nieśmiertelnej wystarczyło, by Claire zdołała się uśmiechnąć – i to najzupełniej szczerze, wręcz z satysfakcją. Och, więc Matt się spisał. Przynajmniej zakładała, że wziął na poważnie to, co powiedziała mu kilka dni wcześniej, gdy udało jej się złapać go samego na korytarzu.