Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Miriam
To była kwestia sekund – tylko tyle potrzebowała, by podjąć decyzję. Bez zastanowienia obniżyła lot, wciąż nasłuchując i uważnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo. Wyraźnie czuła brata, zwłaszcza że Hunter nawet nie próbował ukrywać swojej obecności. Wydało jej się to podejrzane, ale zignorowała dziwne przeczucia, tak jak i świadomość, że demon z premedytacją wzywał ją do siebie. Nie sądziła, by był na tyle głupi, żeby spróbować ją zabić w samym środku wielkiej metropolii.
Z drugiej strony, próbował tego z Eleną. Nie miała pojęcia dlaczego po wszystkim zniknął na tyle czasu, ale to nie miało znaczenia. Hunter już jakiś czas temu wplątał się w coś, przez co nie była w stanie myśleć o nim jak o kimś rozsądnym.
I kto to mówi?, zadrwił demon, tym samym uświadamiając jej, że wciąż siedział jej w głowie. Wywróciła oczyma. Ile jest prawdy w tym, o czym tyle się ostatnio szepce?
Nie odpowiedziała, zbytnio skupiona na szukaniu odpowiedniego miejsca na lądowanie. Nie była zaskoczona, kiedy zmysły podpowiedziały jej, że brat czekał na nią na dachu jednego z budynków. Pewnie stanęła na nogi, składając skrzydła i prostując się niczym struna. Dumnie uniosła głowę, próbując sprawiać wrażenie kogoś, kto nie obawia się absolutnie niczego. W Volterze ją zaskoczył, ale tym razem miała zbyt wiele możliwych dróg ucieczki, by martwić się atakiem.
Hunter nie próbował się kryć. Dostrzegła go w cieniu, tuż obok wejścia na klatkę schodową, opartego o ścianę i w pełni rozluźnionego. Uśmiechał się w nieco cyniczny, zaczepny sposób. Było w tym coś irytującego, zwłaszcza że mężczyzna wydawał się patrzeć na nią z góry. Zignorowała to, tym bardziej że brat nie robił tego po raz pierwszy, ale i tak zapragnęła mu przyłożyć – i to porządnie, zwłaszcza po tym, co zrobił jej podczas ostatniego spotkania.
– Powinieneś się cieszyć, że nie ma ze mną Rafaela – oznajmiła jakby od niechcenia. Próbowała zachowywać się w równie rozluźniony, swobodny sposób, co i jej potencjalny przeciwnik. – Urwałby ci głowę, zanim zdążyłbyś się zastanowić, co cię trafiło.
– No patrz. A jednak wciąż żyję – mruknął, wznosząc oczy ku górze. – Pytanie jak długo będziecie mogli pochwalić się tym samym.
– O co ci chodzi?
Mężczyzna jedynie się roześmiał. Jego oczy zabłysły – niebieskie jak niebo, które wszyscy tak kochali.
– Ty mi powiedz – zaproponował pogodnym tonem. – Sprzeciwiliście się ojcu... To, że Rafa oszalał, wiadomo już od jakiegoś czasu, ale ty?
Zacisnęła usta, z trudem powstrzymując grymas. Wiedziała na czym stoi, chociaż to wciąż do niej nie docierało – myśl o tym, że miałaby naprawdę zwrócić się przeciwko Ciemności i narazić na niebezpieczeństwo. Jasne, że nie chciała umierać, ale... dokonała wyboru. Zrobiła to na długo przed tym, jak Rafael przyszedł do niej z informacjami o Łowcy, przy okazji uświadamiając, że właśnie ostatecznie skończył im się czas.