Dwieście czterdzieści dwa

16 3 0
                                    

Damien

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Damien

Prawie natychmiast pożałował zaczęcia tego tematu. Z drugiej strony, ta kwestia dręczyła go od jakiegoś czasu, tym bardziej że pamiętał sposób, w jaki patrzył na niego Carlisle, kiedy z takim spokojem oznajmił mu, że już nie uzdrawia. Właściwie nie miał pewności, co zaskoczyło wtedy wampira bardziej – fakt, że jakikolwiek dar zniknął, okoliczności, stan Renesmee czy może wszystko na raz, ale to nie było ważne. Liczyło się, że Damien z łatwością mógł sobie wyobrazić, że akurat doktor mógłby mieć do niego o podjęcie pewnych decyzji pretensje, nawet jeśli nigdy nie okazał tego wprost.

Inna sprawa, że sam się przejmował. Nie żałował tego, co zrobił, zwłaszcza że zdecydował się na to dla Liz, ale to nie zmieniało faktu, że konsekwencje mogły być poważne. Już teraz tego doświadczył, wciąż mając ochotę coś rozwalić na samą myśl o bezradności, która towarzyszyła mu z powodu Alessi. Prędzej czy później musiało do tego dojść, ale choć zdawał sobie sprawę z tej możliwości, kiedy przyszło co do czego, to i tak poczuł się co najmniej osaczony.

Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści, nagle podenerwowany. Przystanął na środku salonu, machinalnie spoglądając na kominek. Ogień wciąż łagodnie tlił się na palenisku, choć płomień stopniowo przygasał, coraz bliższy tego, żeby zgasnąć. Damien zawahał się, w gruncie rzeczy wciąż nie mogąc uwierzyć, że zaledwie kilka godzin wcześniej stał w tym samym miejscu z Liz, podczas gdy ta w skupieniu oglądała rodzinne zdjęcia. Pamiętał jej wyraz twarzy i emocje, choć do tej pory nie potrafił stwierdzić, o czym tak naprawdę myślała. Próbował trzymać się z daleka od jej umysłu, starając się zapewnić jej pełnię prywatności, nawet jeśli chwilami okazywało się to nader trudne.

– Damien – usłyszał i to wystarczyło, żeby wyrwać go z zamyślenia.

Czuł, że Carlisle go obserwował, choć i w jego przypadku określenie emocji okazało się trudne. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnim razem miał taki problem, a tym bardziej był do tego stopnia rozbity, ale...

Och, no i Liz. Jak nic miałaby do niego pretensje, gdyby wiedziała, że znów się przejmował, ale to po prostu okazało się czymś, nad czym nie potrafił zapanować. Poniekąd chodziło o to, że już od dłuższego czasu zastanawiał się, co o zaistniałej sytuacji myślał Carlisle. Odkąd tylko sięgał pamięcią, to przede wszystkim on był zafascynowany jego darem. Uzdrawianie bez wątpienia było czymś niezwykłym i fascynującym zarazem, zwłaszcza dla kogoś, kto od wieków usiłował pomagać każdemu, komu tylko mógł. Damien był w stanie się założyć, że swoboda z jaką oddał zdolności, niejako decydując się ocalić jedno istnienie kosztem wielu innych, dla lekarza z powołania musiała być czymś nie do pomyślenia.

– Uważasz, że cię obwiniam?

Zawahał się, słysząc to pytanie w tak bezpośredniej formie. Zdobył się jedynie na to, żeby wzruszyć ramionami, nagle odkrywając, że w głowie miał przede wszystkim pustkę. Właściwie sam nie był pewien, czego się spodziewać, co zresztą było powodem, dla którego wcześniej nie poruszył tematu. Kiedy Carlisle przyszedł do niego i Alessi, by porozmawiać o Nessie, duszy i kroplach astralnych, łatwo było przemilczeć to, co wydarzyło się w hotelu. Później wydarzyło się dość, by o tym nie myślał, ale teraz...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz