Trzysta czterdzieści osiem

9 2 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

– Okej, po kolei. – To Isabeau jako pierwsza zdecydowała się odezwać. – Skracając to, co się dzieje: dobrą godzinę jak nie dłużej skaczemy z miejsca na miejsce. Dopiero co byliśmy w domu Allegry i… Cóż, teraz wylądowaliśmy tutaj – wyjaśniła, wzruszając ramionami. Zamrugałam, spoglądając na nią z powątpiewaniem, zwłaszcza że sposób, w jaki wypowiedziała te słowa, okazał się zadziwiająco wręcz lekki. Och, tak, czemu nie? – Skoro tak, stąd też musi być wyjście. Pytanie gdzie.

– Pytanie – poprawił ją Rufus – czy w takim wypadku powinniśmy brnąć dalej. Skąd ty się tu wzięłaś? – zapytał wprost, zwracając się bezpośrednio do mnie.

Ze świstem wypuściłam powietrze. Wciąż byłam podenerwowana, ale nie na tyle, by nie zauważyć, że wampir trzymał się w bezpiecznej odległości, jakby w obawie, że znów rzucę się go przytulać. To byłoby całkiem zabawne, gdybym mogła skupić się na czymkolwiek innym prócz myślenia o Joce. Myśl o tym, że miałaby błądzić tak jak my, nie podobała mi się – i to najdelikatniej rzecz ujmując.

Dłonie Gabriela wylądowały na moich ramionach, kiedy spróbował powstrzymać mnie przed niespokojnym krążeniem po pokoju. Zamknęłam oczy,  bynajmniej nie uspokojona. W jakimś stopniu nie dowierzałam, że naprawdę był obok.

– Po kolei – zasugerował, układając obie dłonie na moich policzkach. Chcąc nie chcąc zwróciłam się w jego stronę. – Skup się i wszystko mi powiedz. Mógłbym sam sprawdzić, ale…

– Moce nie działają. Tak… Zorientowałam się dzięki tacie – wymamrotałam, nieznacznie potrząsając głową. Palce męża z czułością przesunęły się po mojej twarzy. – Byłam przy tobie i Layli, kiedy wy… Wiesz, prawda? – zapytałam, otwierając oczy i pozwalając na to, by nasze spojrzenia znów się spotkały. – Ale potem wylądowałam w lesie. Znaczy… To wyglądało na Forks, ale nim nie było. Tak sądzę, bo inaczej już dawno znalazłabym wyjście. Za dobrze znam okolicę.

– Oczywiście – zgodził się pośpiesznie Gabriel. Przez jego twarz przemknął cień, ale przynajmniej słowem nie skomentował tego, co powiedziałam wcześniej. Nie chciałam dyskutować o Isobel i… wszystkim innym. Na to jeszcze miał przyjść odpowiedni czas. – Co dalej? Wspominałaś o rodzicach.

– Wpadłam na nich. – Postanowiłam pominąć opis tego, jak to wyglądało. Zdenerwowany Gabriel nigdy nie wróżył dobrze, zresztą nie mieliśmy na to czasu. Och, no i w zupełności wystarczyło mi, że tata wciąż miał do siebie pretensje. Czasami naprawdę nie rozumiałam, dlaczego wszyscy faceci w moim otoczeniu musieli być cholernymi masochistami. – I na jeszcze jedną osobę. Człowieka – dodałam, pośpiesznie zmieniając temat.

– Człowieka – powtórzył cicho Dimitr.

Skinęłam głową. Przeniosłam na niego wzrok, bynajmniej nie zaskoczona, że przez cały czas trzymał się blisko Isabeau. W którymś momencie objął ją ramieniem, jakby od niechcenia pocierając ramię wampirzycy. Przyjmowała to ze spokojem, po prostu mnie obserwując. Stała z założonymi rękoma i skupionym, niepokojąco wręcz poważnym wyrazem twarzy.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz