Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Claire
To było tak, jakby świat nagle zwolnił. Tak po prostu zatrzymał się, na dodatek kurcząc do małej, zamkniętej przestrzeni, w której się znajdowała. Rozszerzonymi oczyma wpatrywała się w Charona, walcząc o każdy oddech, choć to nie miało żadnego związku z tym, że nieśmiertelny mógłby ją dusić. Przeciwnie, bo z jakiegoś powodu poluzował uścisk, którym otaczał jej szyję, w zamian już tylko przyciskając Claire do ściany – na tyle stanowczo, by nie miała szans mu uciec.
I tak nie byłaby w stanie. Tkwiła w bezruchu, dosłownie jak sparaliżowana i niezdolna do choćby najmniej znaczącego ruchu. Mogła co najwyżej patrzeć, choć i to okazało się wyzwaniem, które stopniowo zaczynało ją przerastać. Seth dokonał cudu, pomagając jej oswoić się z obecnością wilków, ale nawet gdyby spędziła z chłopakiem drugie tyle czasu, co ten, który im dano, nie zdołałaby przygotować się psychicznie na coś takiego. Widok zaledwie po części ludzkiej, śmiertelnie niebezpiecznej bestii – dokładnie jak tej, które omal nie wykończyły jej w hotelu. Wystarczył ułamek sekundy, by wszystko wróciło i to ze zdwojoną siłą, zwłaszcza że tym razem nigdzie nie było mamy, która w porę zdołałaby ją osłonić.
Nogi ugięły się pod nią, ale nieśmiertelny nie pozwolił jej upaść. Gdyby nie jego uścisk, jak nic wylądowałaby na podłodze. W gruncie rzeczy chciała tego – czegokolwiek, co pozwoliłoby jej uciec z koszmaru, który jakimś cudem rozgrywał się na jej oczach. Czuła jego zapach, dotyk i bijące od wielkiego cielska ciepło. Wszystko to kojarzyło się Claire w najgorszy z możliwych sposobów, wzbudzając w dziewczynie ni mniej, ni więcej, ale przede wszystkim czyste przerażenie.
Nie mogła krzyczeć. Chciała, ale wrzask ugrzązł gdzieś w jej gardle, przez co nie była w stanie nawet jęknąć, a co dopiero wykrztusić z siebie słowa. Obraz raz po raz rozmazywał jej się przed oczami – czy to za sprawą łez, czy znów nerwów. Problem polegał na tym, że choć tak bardzo tego chciała, nie była w stanie stracić przytomności.
– N-nie...
Ledwo była w stanie samą siebie zrozumieć. Potwór i tak w żaden sposób nie zareagował na zdławione, przypominające urywany szloch słowo, które ostatecznie padło z jej ust. Claire przez moment sądziła, że ta istota roześmieje jej się w twarz, jednak nic podobnego nie miało miejsca. On po prostu ją trzymał, przypatrując tak dokładnie, jakby w jej rysach mógł doszukać się czegoś o wyjątkowym znaczeniu.
Patrzył i nie dowierzał. Tylko tyle była w stanie wywnioskować.
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, kiedy wilkołak pochylił łeb, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia przyciskając czoło do czubka jej głowy. Poczuła na twarzy nieprzyjemny, stęchły oddech i to wystarczyło, by zrobiło jej się niedobrze. Potężne łapy wciąż spoczywały na jej ciele, w którymś momencie lądując na biodrach, choć prawie tego momentu nie zarejestrowała. Wystarczyło, że jej dotykał; to, że w jego gestach przynajmniej tymczasowo nie było niczego dwuznacznego, pozostawało sprawą drugorzędną.