Dwieście trzydzieści cztery

15 2 0
                                    

Ariel

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ariel

Z opóźnieniem uprzytomnił sobie, że wypowiedział te słowa na głos. Przyszły mu tak naturalnie jak i oddychanie, sprawiając przy tym wrażenie najwłaściwszych, jakie mogłyby paść w tamtej chwili. Po prostu musiał je wypowiedzieć – tak po prostu, jakby od samego początku wiedział, że to już ten moment. Nie zastanawiał się nad tym, w jaki sposób będzie przebiegała rozmowa z Ali, skupiając się przede wszystkim na pragnieniu, by ją zobaczyć i nabrać pewności, że była żywa, zaś kiedy przyszło co do czego...

Czuł, że po raz kolejny robili wszystko na opak. Gubił się we własnych pragnieniach, myślach i emocjach, które nie tak dawno temu wydawały mu się cudownie przytłumione i odległe. Kiedy był wilkiem – nawet w połowie, o czym w końcu miał okazję się przekonać – nie musiał skupiać się na nadmiarze bodźców. Zwierzęca cząstka pozwalała mu się zdystansować, co na dłuższą metę było wygodne, choć nigdy nie potrafił otwarcie docenić tej cechy. Było wiele kwestii związanych z byciem wilkołakiem, nad którymi Ariel wolał się nie rozwodzić. Pod tym względem niewiele się zmieniło, choć zarazem wydarzyło się dość, by uprzytomnić mu, że być może nie miał wyboru. To było tak, jakby w chwili, w której wziął w ramiona tamtego wilka, dał przyzwolenie na coś, przed czym uciekał przez przeszło wiek.

Teraz z kolei siedział przed Alessią, tak jak i ona oswajając się z konsekwencjami, które niosły ze sobą słowa, które padły z jego ust. Jakby tego było mało, wcale nie żałował, nagle uprzytomniając sobie, że to było wszystkim, czego tak naprawdę chciał. Już dawno uprzytomnił sobie, że odepchnięcie tej dziewczyny było ostatnim, na co zdołałby się zdobyć. Odkąd tylko sięgał pamięcią, ciągnęło ich do siebie nawet wtedy, gdy Ali nie miała prawa pamiętać, kogo miała przed sobą. Aż za dobrze pamiętał jak z uporem wracała do podziemi, długie godziny przesiadując u jego boku, jakby przebywanie z wilkami faktycznie sprawiało jej przyjemność.

Być może to oznaczało, że oboje upadli na głowę. Podejrzewał, że gdyby był odpowiedzialny, już dawno odprawiłby ją z kwitkiem – i to już na początku ich znajomości, bo już wtedy oczywistym było, że igrali z ogniem. Wampir i wilkołak... To po prostu się wykluczało, nawet jeśli Alessia miała w sobie dość z człowieka, by jej obecność nie stanowiła dla niego naturalnej przeszkody. Zwłaszcza z perspektywy czasu widział, że zachowywali się jak para zakochanych, bezmyślnych dzieciaków, jak zresztą wydawali się postrzegać ich wszyscy wokół. Gdyby zapanował nad tym już teraz, zwłaszcza że był starszy...

Sam nie miał pewności, w którym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli na tyle, by wycofanie się po prostu nie wchodziło w grę. To mogło stać się już w chwili, w której przyszła do niego zapłakana i rozpalona gorączką, by w końcu przyznać, że Yvesowi udało się ją ugryźć. Albo już wcześniej, gdy sam oszalał na tyle, by pozwolić jej zostać podczas przemiany – tak po prostu patrzeć jak jego ciało buntuje się w co najmniej makabryczny, nieprzeznaczony do oglądania przez kogokolwiek sposób. A jednak Alessia była przy nim również wtedy, a po wszystkim wróciła, by upewnić się, że był cały, choć wcale nie musiała. Po co miałaby martwić się o kogoś, kto przechodził przez to całe piekło miesiąc w miesiąc?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz