Dwieście dziewięćdziesiąt cztery

15 2 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Zaczęło się od tego, że Layla zaczęła krzyczeć. To były ułamki sekund, ale wystarczyły, żeby mnie zaniepokoić – i to najdelikatniej rzecz ujmując. W tamtej chwili błogosławiłam fakt, że byłam w stanie przenikać przez wszystko i wszystkich wokół, w efekcie dosłownie materializując się przy dosłownie wiszącej na barierce schodów dziewczynie.

– Mamo...? Mamo!

Claire stała tuż obok, choć trudno było mi stwierdzić, czy były razem. Dziewczyna równie dobrze mogła przybiec po tym, jak Layla narobiła zamieszania na cały dom. To właściwie i tak nie miało dla mnie znaczenia. Działo się coś ważnego, ale za żadne skarby nie potrafiłam stwierdzić co.

– Lay... – wyrwało mi się, choć przecież nie miała szansy mnie usłyszeć.

Nie zareagowała, co zresztą było do przewidzenia. Zignorowała również nawoływanie córki, najwyraźniej zbyt oszołomiona, by skupić się na poszczególnych słowach. Zauważyłam, że zgięła się wpół, palce kurczowo zaciskając na poręczy schodów. Bezmyślnie wpatrywała się w przestrzeń, dysząc ciężko i wydając się wkładać cały wysiłek w to, by utrzymać się w pionie.

– Co się stało?

Nie zdziwiło mnie pojawienie się rodziców. W zasadzie w jakimś stopniu ulżyło mi, że nie byłam w domu sama, zwłaszcza że w aktualnej postaci i tak nie byłam w stanie niczego zdziałać. Nawet nie próbowałam Layli dotykać, jakoś nie wątpiąc, że mogłabym co najwyżej przez nią przeniknąć. Nerwy robiły swoje, a to wciąż wydawało się zaledwie początkiem problemów.

Nerwowo zacisnęłam dłonie w pięści, przy okazji mocniej chwytając kryształ. Gdybym była czymś więcej, aniżeli tylko zawieszonym między światami bytem, jak nic połamałabym sobie przy okazji palce, ale i tym nie potrafiłam się przejąć. Uświadomiłam sobie, że drżę, nagle jeszcze bardziej zaniepokojona, choć przecież powinno mi ulżyć. Layla nie wyglądała, jakby była ranna, a nigdzie w pobliżu nie wyczuwałam potencjalnego zagrożenia, co przecież wróżyło dobrze. Z drugiej strony, jeśli to nie ona była problemem...

– Gabriel – wydyszała ciężko dziewczyna, nagle prostując się niczym struna. Nerwowym ruchem spróbowała odsunąć od siebie wyraźnie zaniepokojoną Claire.

Przez chwilę poczułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył. Gwałtownie zaczerpnęłam powietrza, ale i tak miałam wrażenie, że zaczęło brakować mi tlenu. Chciałam wykrztusić z siebie chociażby słowo, ale nie byłam w stanie, zresztą nie było nikogo, kto miałby szansę mnie usłyszeć.

– Co...? – doszedł mnie nieco drżący, ledwo słyszalny głos Belli. Mama podeszła bliżej, przeskakując po kilka stopniu na raz, by jak najszybciej znaleźć się przy mojej szwagierce. – Co masz na myśli? Czy ty...? – drążyła, dosłownie wyjmując mi te pytania z ust.

– Nie wiem! – Przez twarz Layli przemknął cień. Znowu się skrzywiła, dłoń nerwowym ruchem przyciskając do piersi. – Odciął się ode mnie, ale... O bogini.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz