Dwieście osiemnaście

29 3 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Oddychała szybko i płytko. Bała się poruszyć, nie wspominając o zaczerpnięciu większej ilości powietrza w obawie przed tym, że to przyniesie jeszcze więcej bólu. Czuła nieprzyjemne pulsowanie w żebrach nawet wtedy, gdy pozwalała sobie na ostrożniejsze i mniej wymagające oddechy, co uprzytomniło jej, że Charonowi jednak udało się jej coś złamać. Może wtedy, gdy szarpnęła się, omal nie trafiając wilkołaka łokciem w twarz, gdy instynktownie spróbowała przed nim uciec. Początkowo to naprawdę wydawało się mieć sens.

Tak czy siak, nawet nie była pewna kiedy i jak mocno ją uderzył. Jak przez mgłę była w stanie przywołać do siebie wspomnienie momentu, w którym pod wpływem ciosu zatoczyła się na ścianę, ale nic ponadto. Wszystko inne przysłaniał ból – zupełnie inny rodzaj powracającego raz po raz cierpienia, którego zdecydowanie nie spodziewała się doświadczyć. Co prawda jakaś jej cząstka wiedziała, że istniało coś gorszego – trudno, by zapomniała to, w jaki sposób czuła się, kiedy w jej ciele walczyły dwie sprzeczne natury, gdy balansowała gdzieś na granicy śmierci albo tego, by jednak przemienić się w wilkołaka – ale od tamtego momentu minął ponad wiek. Dość, żeby zapomniała.

To, co zrobił Charon, było o wiele bardziej prawdziwsze.

Na początku wcale nie chciała krzyczeć. Nie była w stanie zrozumieć, co jej sugerował, ale nóż w jego dłoni i to, że ostrze tak po prostu przesunęło się po jej brzuchu, mówiło samo za siebie. Mogłaby znieść pojedyncze nacięcie, zwłaszcza że przez krążącą adrenalinę początkowo nie poczuła niczego. Dopiero później doszedł do niej ból – palący i nieprzyjemny, stopniowo przybierający na sile.

Z tym, że Charon nie zamierzał skończyć na pojedynczym cięciu. Było ich więcej, chociaż nie potrafiła stwierdzić ile i co wilkołak w ten sposób chciał osiągnąć. Tak więc w którymś momencie wszystko zmieniło się w niekończącą się pętlę cierpienia – kolejne cięcia, oszałamiający zapach krwi i jej krzyki, bo już nie była w stanie się powstrzymywać. A wszystko to podczas gdy on uśmiechał się niemalże łagodnie, w całkowicie pozbawiony żalu czy wątpliwości sposób. Zupełnie jakby to, co robił, sprawiało mu przyjemność.

„To sadysta" – przypomniała sobie słowa Ariela. Do tej pory nie do końca to przyjmowała, mając Charona po prostu za kolejnego nieokrzesanego syna księżyca, którego największą aspiracją było rozerwanie swojej ofiary na kawałki. Z tym, że w jego przypadku chodziło o coś więcej.

Początkowo nawet nie zauważyła, że przestał. Z trudem trzymała się na nogach, w gruncie rzeczy wyłącznie dzięki owiniętych wokół jej nadgarstków łańcuchom. Posrebrzane obręcze wpijały się w przeguby, ale już właściwie nie była tego świadoma, zbytnio wytrącona z równowagi paleniem, które czuła na brzuchu. Włosy opadły jej na twarz, klejąc się do wilgotnych policzków, choć sama nie była pewna, skąd brała się wilgoć – czy to pot, łzy czy może krew. Od słodkiego zapachu tej ostatniej robiło jej się niedobrze, choć nie sądziła, że to możliwe. Z drugiej strony, trudno żeby czuła potrzebę posilenia się zawartością własnych żył.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz