Beatrycze
Pędziła przed siebie, z trudem powstrzymując przed ciągłym oglądaniem przez ramię. Czuła, że gdyby sobie na to pozwoliła, popełniłaby błąd. Już i tak czuła się roztrzęsiona, w myślach naprzemiennie odtwarzając to słowa przerażonej Cassandry, to znów swoje własne – je i moment, w którym doskoczyła do Carlisle’a, przez moment czując się tak, jakby żegnała. Ale hej, tym razem przynajmniej mogła chociaż tyle, prawda?
Wcale nie czuła się dzięki temu lepiej.
Droga do domu nagle wydała jej się o wiele krótsza, niż zapamiętała przez te wszystkie wieki. Pokaźnych rozmiarów, utrzymana w jasnych barwach rezydencja dosłownie wyrosła tuż przed Beatrycze, górując nad nią i przyprawiając kobietę o dreszcze. Na moment przystanęła, w milczeniu wodząc wzrokiem po białej, zdobionej złocistymi wzorami elewacji. Coś ścisnęło ją w gardle choć nie od razu pojęła dlaczego. Dopiero po chwili zrozumiała, że wszystko sprowadzało się do wyglądu domu – tego, że zdobiące go, subtelne symbole i kwiatowe motywy, zanikały. Nie miała pojęcia, co to oznaczało, ale nie podobało jej się to.
– Beatrycze!
Zdążyła przywykać do tego, że wszyscy wokół w oszołomieniu reagowali na jej imię. Nawet się nie obejrzała, niecierpliwym machnięciem ręki wskazując kolejnym krewnym kierunek, z którego przybyła.
– Biegnijcie nad jezioro! – ponagliła, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Część już tam jest. Zabierzcie ze sobą resztę i biegnijcie nad jezioro!
– Ale…
Nie miała czasu, żeby wdawać się w dyskusję. W duchu modląc się o to, by krewne ją posłuchały, znów rzuciła się do biegu. Gdzieś za plecami usłyszała czyjś zdławiony okrzyk, kiedy ot tak zdecydowała się na wampirze tempo, ale i nad tym nie próbowała się zastanawiać. Nie poczuła nawet ulgi dzięki świadomości, że była w stanie poruszać się aż tak błyskawicznie. Przecież tak naprawdę wszystko sprowadzało się do kaprysów Ciemności, więc sytuacja w każdej chwili mogła ulec zmianie.
To wszystko tylko po to, żebyś ot tak zniszczył ten świat?
Nie otrzymała odpowiedzi, choć podświadomie na nią liczyła. Tym razem nie doczekała się ani cudzych myśli, ani bezpośredniego szeptu w głowie. Choć w chwili, w której wkroczyła do przedsionka, instynktownie kierując się w stronę lustrzanej sali, poczuła się trochę tak, jakby kroczyła już wcześniej przeznaczoną jej ścieżką, wcale nie czuła, by to Ciemność wskazywała jej drogę. Gdziekolwiek był, najwyraźniej ją ignorował.
Znów przystanęła, nasłuchując, choć dookoła panowała wyłącznie nieprzenikniona cisza. Oddychała szybko i płytko, bezskutecznie starając się rozróżnić podsuwane przez wyostrzone zmysły bodźce. Wyczuwała obecność innych kobiet, ale nie widziała żadnej w zasięgu wzroku. Pozostawało jej mieć nadzieję, że wszystkie wydostały się na zewnątrz i przy odrobinie szczęścia miały dotrzeć właśnie nad jezioro. Myśl o tym, że miałyby napatoczyć się na demony, była tą, której Beatrycze za żadne skarby nie chciała do siebie dopuścić.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)
FanfictionNikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...