Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Elena
Powinna się zawahać. Wiedziała o tym doskonale, nie tylko przez zdrowy rozsądek, ale wszystko to, co o Łowcy powiedział Rafael. Ta istota mieszała innym w głowach, zakrzywiając rzeczywistość lepiej niż niejeden demon i telepata.
Ale nie zrobiła tego. Tak po prostu ruszyła w głąb korytarza, ulegając rozbrzmiewającemu w jej głowie głosowi. Czuła, że postępowała jak ostatnia naiwna, ale nie czuła strachu. Przeciwnie – była gotowa przysiąc, że na końcu zaciemnionego korytarza czekało coś dobrego.
Rafa mnie zabije.
Tyle że nic nie wskazywało na to, by którykolwiek z demonów zauważył jej zniknięcie. Ich głosy ucichły, ale Elena prawie nie zwróciła na to uwagi. Szła szybko, palcami delikatnie badając ścianę korytarza, jakby w ten sposób mogła zapewnić sobie bezpieczeństwo. Droga była prosta, co nieco ją uspokoiło, zwłaszcza że w razie potrzeby wciąż mogła zawrócić. Sęk w tym, że absolutnie tego nie chciała.
Kojące zapachy przybrały na intensywności. Kwiaty, drzewa, owoce – doskonała mieszanka, która momentalnie skojarzyła jej się z pięknym, wiosennym ogrodem. Poczuła ciepło, choć nie miała pewności, skąd się brało. Wciąż tkwiła w ciemnościach, ale z łatwością wyobraziła sobie słoneczny dzień – jasny, przyjemny, nie zwiastujący niczego złego. Kiedy do tego wszystkiego usłyszała dźwięk przelewanej wody...
A potem gdzieś w ciemnościach dostrzegła światło. Zatrzymała się gwałtownie, na moment zamierając i bezmyślnie wpatrując się w narastający stopniowo blask. Światełko na końcu tunelu – to zdecydowanie nie zwiastowało dobrze, ale... nie bała się. No i nie przypominała sobie, by umierała, a to chyba też o czymś świadczyło.
Bez obaw, moja kochana.
Łagodny szept ponownie rozbrzmiał w jej głowie. Wydawał się owijać wokół niej, materialny i eteryczny zarazem, chociaż nie sądziła, że coś podobnego w ogóle było możliwe. Co więcej, Elena była gotowa przysiąc, że należał do kobiety, co w jakimś stopniu ją uspokoiło. Wiedziała, że Beatrycze słyszała Ciemność, ale za każdym razem w grę wchodził mężczyzna. To też nie musiało o niczym świadczyć, bo jakoś nie wątpiła, że ojciec Rafy byłby w stanie ją znieść, ale i tak nie była w stanie uwierzyć, że groziło jej niebezpieczeństwo. Nie tym razem.
Krótko obejrzała się przez ramię, ale w panującym za jej plecami mroku nie dostrzegła niczego. Mogła tylko zgadywać, jak daleko od Przedsionka była i czy sprzeczające się w głównej sali demony w ogóle zwróciły uwagę na to, że zniknęła. Pilnowanie cię idzie ci świetnie, Rafa, pomyślała z przekąsem, uśmiechając się smutno. Może powinna mieć wyrzuty sumienia, ale wcale ich nie czuła. Przecież nie robiła niczego złego, prawda? Rozbrzmiewający w jej głowie głos po prostu nie mógł należeć do kogoś, kto miał względem niej złe zamiary.
Usłyszała cichy szelest, kiedy zrobiła kolejny krok naprzód – ku światłu, które nagle zaczęło ją przyciągać. Wtedy też uświadomiła sobie, że miała skrzydła, choć nie przypominała sobie, by je przywoływała. Wtym miejscu jestem sobą, przypomniała sobie to, co od samego początku sugerował jej Andreas. Przedsionek był dziwnym miejscem, którego działania wciąż nie była w stanie w pełni pojąć.