Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Claire
W milczeniu odprowadziła Rufusa wzrokiem. Z trudem powstrzymała grymas, kiedy drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem, na dodatek w zdecydowanie niedelikatny sposób.
– Cholera – wyrwało się Layli.
Claire spojrzała na nią z powątpiewaniem, sama niepewna, co sądzić o jej reakcji. Jak jeszcze sfrustrowanego ojca mogła sobie wyobrazić, tak mama, która zaczynała przeklinać w jakikolwiek sposób, zwykle nie wróżyła niczego dobrego.
– O co chodzi? – zapytała cicho, choć szept wydawał się pozbawiony sensu. Nie, skoro najwyraźniej to nie ona miała coś do ukrycia. – O czym znowu nie wiem?
Doczekała się wyłącznie przeciągłego westchnienia i przepraszającego spojrzenia, które rzuciła jej wampirzycy. Przez chwilę obie milczały, co w pierwszej chwili wydało się dziewczynie co najmniej drażniące, ale uczucie to zelżało w chwili, w której Layla bez słowa wzięła ją w ramiona. Jej uścisk był znajomy, przyjemnie ciepły i kojący, nawet jeśli w gruncie rzeczy nie tłumaczył niczego.
– Wierz mi, że chciałam ci powiedzieć. To coś, o czym powinnaś wiedzieć, ale... – Urwała, po czym wzruszyła ramionami. – Znasz Rufusa. Powiedzmy, że sprawy trochę go przerosły, choć on nie powie ci tego wprost.
– Mamo...
– Nie zamierzam się wykręcać, więc spokojnie. Nie wiem czy mówił poważnie, kiedy stwierdził, że mam robić co chcę, ale to nie ma znaczenia. Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć. – Layla nerwowo zacisnęła usta. Nagle wydała się Claire przede wszystkim zmęczona. – Ale najpierw powiedz mi, czy na pewno dobrze się czujesz. Wystraszyłam się.
Ich spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały – dwie pary niebieskich oczu, jedne o wiele jaśniejsze od drugich. Claire ze świstem wypuściła powietrze, próbując się uspokoić. Teraz, gdy nie było w pokoju Rufusa, przyszło jej to o wiele łatwiej, zwłaszcza że najwięcej do zarzucenia miała właśnie jemu. Rozumiała, dlaczego się denerwował, nie wspominając o tym, że wciąż towarzyszyły jej wyrzuty sumienia, ale to nie zmieniało najważniejszego.
Okłamał ją. Jeszcze nie była pewna jak, ale...
– Boli mnie głowa – przyznała z opóźnieniem. Zaraz po tym z wolna uniosła dłoń do szyi. – I gardło, ale to nic takiego. Ostatecznie... wszystko jest w porządku, prawda?
Podejrzewała, że Rufus skwitowałby jej słowa prychnięciem, ale w przypadku mamy sprawy miały się inaczej. Jedynie skinęła głowa, uspokojona.
– W porządku. Poczekaj chwilę.
Nie miała pewności, jak powinna zinterpretować te słowa. Otworzyła usta, gotowa prosić wampirzycę o to, by nie zostawiała jej samej, ale szybko przekonała się, że Layla nigdzie się nie wybierała. Jej dłonie jak na zawołanie wylądowały na policzkach córki, kiedy ujęła jej twarz w obie dłonie, palcami muskając skronie. Dłonie miała przyjemnie ciepłe, zresztą jak zawsze; wieczna gorączka miała w sobie coś kojącego.