Nikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Elizabeth
Alessia z jękiem osunęła się w ramionach Damiena. Nie zaprotestowała, kiedy brat z łatwością wziął ją na ręce, stanowczo przygarniając do siebie. Przez chorobliwą bladość wydawała się jeszcze bardziej słaba i drobna, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Liz.
Tkwiła w bezruchu, mimowolnie zastanawiając nad tym, czego właśnie była świadkiem. W powietrzu wciąż czuła dziwny chłód – coś jak powiew ozonu zaraz po burzy, co była w stanie już utożsamić z telepatią. W milczeniu wodziła wzrokiem na prawo i lewo, bezskutecznie próbując uporządkować mętlik w głowie. O Boże, jakby mało było, że ledwo nadążała za wszystkim, co działo się wokół niej od chwili, w której zdecydowała się towarzyszyć Damienowi!
Chłopak błyskawicznie przemieścił się, by móc opaść na łóżko. W ramionach wciąż trzymał siostrę, a gdyby nie to, że Liz doskonale znała łączące te dwójkę relację, poczułaby się zazdrosna. Wciąż czuła wzburzenie Damiena, choć tym razem przez obawy przebiła się przede wszystkim ulga. Z drugiej strony, w tym wszystkim wciąż było oszołomienie, które we wszystkich wokół wzbudziły słowa Isabeau – na tyle niepokojące, że Elizabeth wciąż nie była w stanie dopuścić ich do siebie.
Wilkołaki, tortury... I coś, co podobno na brzuchu miała Alessia. To brzmiało jak jakiś marny żart, w gruncie rzeczy przerażając ją bardziej niż masakra, której jej brat dokonał w hotelu. Nie sądziła, że to w ogóle możliwe, a jednak kiedy przyszło co do czego...
– Jesteś wyczerpana – stwierdził cicho Damien, z czułością ujmując siostrę pod brodę. – Pij, Ali – dodał, a serce Liz jak na zawołanie zabiło mocniej ze zdenerwowania.
– Ty przecież nie... – zaczęła Alessia, ale brat uciszył ją jednym spojrzenie.
– Nie chcesz, by traktować cię jak dziecko, więc nie rób tego samego mi – obruszył się. Z uporem unikał choćby wzmianki o tym, co wydarzyło się chwilę wcześniej. – Wiem ile mogę ci oddać.
Jeszcze przez moment wyglądała na chętną, żeby się kłócić, ale ostatecznie tego nie zrobiła. W zamian westchnęła i przesunęła bliżej brata, wtulając twarz w jego obojczyk. Dopiero po chwili zdecydowała się go ukąsić, choć w momencie, w którym to zrobiła, Liz w pośpiechu uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Serce zabiło jej jeszcze szybciej, pomimo tego że robiła wszystko, by zapanować nad wymykającymi się spod kontroli emocjami. Przecież wiedziała, że miała do czynienia z wampirami, prawda? To, że Damien mógłby chcieć pomóc siostrze, również wydawało się oczywiste.
Mętlik w głowie wciąż dawał jej się we znaki, dodatkowo potęgowany przez bijące przez Licavoliego emocje. Przynajmniej zakładała, że większość należała do niego, choć panowanie nad więzią wciąż wydawało się swego rodzaju wyzwaniem i raz po raz wytrącało ją z równowagi. Liz zacisnęła usta, po czym skrzyżowała ramiona na piersiach, ciasno obejmując się ramionami. Próbowała nie myśleć, zwłaszcza o kłótni Alessi z ciotką i tym, co tak naprawdę z niej wynikało. Wiedziała jedynie, że sytuacja nie prezentowała się szczególnie dobrze i to zasadniczo w zupełności jej wystarczyło.