Elena
Uśmiech Ciemności przerażał i zachwycał zarazem. Równie niepokojący okazał się sposób, w jaki mężczyzna zwracał się do wszystkich wokół – w tak wyszukany, uprzejmy sposób, za którym jednak kryło się coś co najmniej przerażającego. Elena nie wątpiła, że jedno nierozważne słowo wystarczyłoby, żeby wszystko skończyło się co najmniej źle.
Jakby tego było mało, niewiele brakowało, by to właśnie przez nią sprawy przybrały co najmniej niepokojący obrót. Czuła się tak, jakby obserwowała sytuację z boku, chwilami nie ufając ani sobie, ani własnym emocjom. Kiedy się otrząsała, wiedziała, że powinna siedzieć spokojnie, milczeć i ewentualnie potakiwać, ale za każdym razem działo się coś, przez co jej starania okazywały się niewystarczające. W chwilach, w których patrzyła w nieludzkie oczy Ciemności, czuła, że mogła pozwolić sobie na więcej. W końcu... Dlaczego nie? Dlaczego nie miałaby być sobą, kiedy...?
Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, próbując skupić się przede wszystkim na dłoni wciąż trzymającej ją dyskretnie Esme. Chciała dodać mamie trochę pewności, a przynajmniej takie było pierwotne założenie, ale w którymś momencie to Elena wydawała się czerpać z tego uścisku więcej niż mogłaby się spodziewać. Czuła się tak, jakby tylko dotyk wampirzycy powstrzymywał ją przed zrobieniem czegoś wyjątkowo głupiego, czego jak nic przyszłoby wszystkim żałować. To i niektóre spojrzenia Miry czy momenty, w których Rafael niemalże w panice rzucał się ratować sytuację.
Rafa...
Jego milczenie ją niepokoiło. Wydawał się spięty, odległy i bardziej niepokojący niż zazwyczaj, wycofany w sposób, który zdecydowanie do niego nie pasował. Nie przywykła do widoku Rafaela, który w milczeniu przyjmowałby każde, nawet najbardziej prowokujące stwierdzenie, przez większość czasu nie reagując albo odpowiadając w niezwykle uprzejmy, pełen szacunku sposób. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś było nie tak, a demon zachowywał się tak, jakby stąpał po cienkim lodzie. Jego słowa, gesty, reakcje na kolejne uwagi ojca... To było niczym gra, której zasad Elena nadal nie pojmowała.
Miała wrażenie, że Ciemność oczekiwała, że pozwolą sobie na więcej albo w końcu popełnią błąd. Prowokował, a przynajmniej odebrała słowa, które skierował do jej rodziców – o ludzkich słabościach, sugerując coś, co niekoniecznie chciała przyjąć do świadomości. Co znaczyło, że ten świat był inny? Że wyciągał z innych to, kim byli? Obawiała się, że tę kwestię akurat rozumiała, zwłaszcza że wciąż dosłownie lśniła w mroku, o obecności skrzydeł nie wspominając. Z kolei jeśli to oznaczało, że preferujące „wegetarianizm" wampiry stały się bardziej podatne i możliwe do zranienia...
Nie chciała tego sprawdzać.
Nie chciała bardzo wielu rzeczy, łącznie z tym, co działo się w tamtej chwili. Gdyby miała wybór, nigdy nie wciągnęłaby najbliższych w szaleństwo, które powinno dotyczyć wyłącznie jej samej. To ona podjęła decyzję, decydując się związać Rafaela i tym samym niejako komplikując coś, co z racji klątwy i tak było jej pisane. W innym wypadku po prostu by umarła, tak jak każda inna kobieta przed nią. Stałaby się co najwyżej częścią kolekcji, nie zaś cholerną perłą, której tak bardzo pragnęła Ciemność.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)
FanfictionNikt nie spodziewałby się, że to przemiana w wampirzycę okaże się kluczem do odzyskania wspomnień. Tak przynajmniej myśli Beatrycze, póki nie odkrywa, że nieśmiertelność w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje dręczących ją problemów. Choć odzyskała p...