Dwieście trzydzieści osiem

20 2 0
                                    

Elizabeth

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elizabeth

Czujnie rozglądała się dookoła. Wciąż czuła się jak we śnie, nie mogąc pozbyć wrażenia, że w każdej chwili mogłoby się okazać, że wszystko, co widziała, w rzeczywistości pozostawało wytworem jej wyobraźni. To w gruncie rzeczy wcale nie byłoby takie dziwne. Krwiożercze konie, miasto wampirów i wilkołaki zdecydowanie nie brzmiały jak coś, czego w normalnych warunkach doświadczało się na co dzień.

Tyle że czuła się z tym zadziwiająco dobrze. Nie była pewna czy istniał jakiś limit dziwnych doświadczeń, po którego przekroczeniu każde kolejne jawiło się jako coś normalnego. Jeśli tak, wszystko wskazywało na to, że dotarła do granicy, bo czuła przede wszystkim oszołomienie i... spokój. Ufała Damienowi, z kolei coś w domu, do którego ją przyprowadził, przynosiło jej ulgę. Być może to świadomość, że znów znajdowała się w miejscu, które niedawno zamieszkiwali Licavoli, miała z tym jakiś związek – przy kim jak przy kim, ale przy tej rodzinie Liz czuła się naprawdę bezpieczna – jednak niezależnie od przyczyny, liczyło się, że w końcu zdołała się rozluźnić.

Raz jeszcze spojrzała w ślad za Damienem, ale ostatecznie powstrzymała się przed zawołaniem go. Bez pośpiechu ruszyła w stronę salonu, z uwagą wodząc wzrokiem po pogrążonym w półmroku wnętrzu. Dom był mniejszy od tego, który zajęli w Seattle, ale to jedynie czyniło go bardziej przytulnym. Na pierwszy rzut oka wszystko wskazywało na to, że Licavoli większość rzeczy zostawili na miejscu, jakby w przyszłości planowali wrócić do Miasta Nocy. Nie miała pewności, co o tym sądzić, ale widok zakurzonych mebli miał w sobie coś kojącego. Czułaby się o wiele dziwniej, gdyby nagle znalazła się w otoczeniu nagich ścian i zakurzonych podłóg.

Na moment przystanęła w progu, już na wstępie zwracając uwagę na najbardziej rzucający się w oczy element wystroju. To marmurowy kominek w pierwszej kolejności przyciągnął jej wzrok. Choć widok paleniska nie powinien szokować, coś w jego obecności sprawiło, że Liz momentalnie zdecydowała się podejść bliżej. Dopiero w niewielkiej odległości i po dokładniejszych oględzinach zauważyła, że białą powierzchnię zdobiły misterne kwiatowe wzory – piękne, subtelne i tak niezwykłe, że mimowolnie zdecydowała się ich dotknąć, by upewnić się, że były prawdziwe. Ostrożnie przesuwała palcami po zdobieniach, coraz bardziej zafascynowana.

– To replika – usłyszała za plecami głos Damiena. Wzdrygnęła się, instynktownie odskakując i czując trochę jak przyłapane na gorącym uczynku dziecko. Jej towarzysz jedynie uśmiechnął się przepraszająco, bez pośpiechu podchodząc bliżej. – Taki sam kominek znajduje się w rodzinnym domu mojego ojca we Włoszech. – Damien wzruszył ramionami. – Gabriel zawsze bywał nostalgiczny... No i chyba podobał się mamie, więc miał kolejny argument, by go tu postawić.

– Dalej się martwisz – stwierdziła pod wpływem impulsu.

Prawie natychmiast pożałowała tych słów, widząc, że chłopak się skrzywił. Zauważyła, że nerwowym ruchem przeczesał już i tak zmierzwione włosy palcami, być może nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co robił. Spędziła z Damienem dość czasu, by z wprawą interpretować jego emocje, nawet jeśli czasami to wciąż bywało problematyczne.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz