Trzysta pięćdziesiąt dwa

7 2 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

– Beatrycze… Beatrycze, na Boga!

Głos matki doszedł do niej jakby z oddali. Słyszała, że Ariadna do niej mówiła, rozumiała poszczególne słowa, a jednak nie była w stanie odpowiedzieć. W zasadzie miała ochotę w dziecinnym odruchu zakryć uszy dłońmi i zrobić wszystko, byleby nie musieć słuchać. Całą uwagę poświęcała Ciemności, obojętna na fakt, że mężczyzna wciąż uśmiechał się w ten ujmujący, zdradzający satysfakcję sposób.

– C-co…? Co powiedziałeś? – wyrwało jej się.

Nie miało znaczenia, że powinna zważać na słowa. W normalnym wypadku nie odważyłaby się zwrócić do tej istoty takim tonem – naglącym, zdecydowanie zbyt rozemocjonowanym. Tym razem jednak sytuacja była inna, a Beatrycze było już wszystko jedno.

– Oboje wiemy, że dobrze mnie usłyszałaś. – Ciemność jakby od niechcenia wzruszyła ramionami. Obserwowała go, kiedy niedbałym ruchem strzepnął jakiś niewidzialny pyłek z garnituru. – Kobiety w tej rodzinie są doprawdy zadziwiające. Mam tu oczywiście na myśli moją drogą Isobel… Widać poświęcanie krewnych to u was jakaś rodzinna tradycja.

Może mówił coś jeszcze, ale już właściwie nie słuchała. Ona po prostu tkwiła w miejscu, z każdą kolejną sekundą trzęsąc się coraz bardziej i bardziej. W oszołomieniu spoglądała w przestrzeń, próbując zebrać myśli. Z drugiej strony, o wiele łatwiejsze wydawało się odcięcie od wszystkiego, co działo się wokół niej. Może gdyby zaczęła udawać, że nic wartego uwagi nie miało miejsca…

Ale jej umysł nie zamierzał na to pozwolić. Beatrycze kolejny raz uderzyło to, ile miejsca miała w głowie od chwili przemiany. Nawet wtedy, gdy próbowała rozproszyć myśli, wciąż znajdowała odrobinę przestrzeni na analizowanie nawet tych rzeczy, których nie chciała. W efekcie bezmyślnie rozpamiętywała słowa Ciemności, zaś te – przeplatane z nawoływaniem Ariadny – z każdą kolejną sekundą bardziej wytrącały ją z równowagi.

Nigdy wcześniej nie czuła takiej złości. Gniew pojawił się nagle, uderzając w wampirzycę z całą mocą i skutecznie przysłaniając wszystko inne. Wyprostowała się, przez moment tkwiąc w miejscu i bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń. Było coś znajomego w czerwonej mgiełce, która bez jakiegokolwiek ostrzeżenia przysłoniła wszystko wokół. Beatrycze miała wrażenie, że kontury tego, co widziała, jeszcze bardziej ją wyostrzyły, pulsując w irytujący, dodatkowo drażniący już i tak wystawiony na próbę nerwy. Jednak udało jej się przestać myśleć, ale nie dlatego, że skupiła uwagę na czymś innym.

Nie, tak  naprawdę jej wolna wola skurczyła się, skutecznie przysłonięta przez jedno: rządzę zabijania.

Było coś oszałamiającego w tej świadomości. Beatrycze drgnęła, przez moment czując się tak, jakby ktoś ją uderzył. Zamrugała i poderwała głowę akurat w chwili, w której Ariadna zwróciła się ku niej.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz