Trzysta sześćdziesiąt jeden

11 2 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

W milczeniu odprowadziła siostrę wzrokiem. W pierwszym odruchu zapragnęła chwycić Leanę za rękę, żeby ją zatrzymać, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Cokolwiek się działo, łatwiej było dać dziewczynie choć chwilę spokoju. Tak naprawdę Beatrycze nie miała nawet pewności, co powiedzieć, by w obecnej sytuacji zabrzmiało sensownie.

Spojrzała na Ulricha, ale ten wyglądał przede wszystkim na zszokowanego. Milczał, spoglądając w ślad za zmierzającą w swoją stronę kobietą. Nawet jeśli miał jakiekolwiek uwagi, zachował je dla siebie. Był blady, milczący i wyraźnie wytrącony z równowagi sytuacją, ale to nie wydało się wampirzycy ani trochę zaskakujące. Jeśli wierzyć temu, co powiedziała Leana, dosłownie został wrzucony w sam środek czegoś, czego nie rozumiał.

– Przepraszam – wymamrotała, w pośpiechu prześlizgując się tuż obok mężczyzny.

Nie zaprotestował, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Możliwe, że nie powinna go tak zostawiać. Z drugiej strony przecież nie była za niego odpowiedzialna. W sali był bezpieczny, więc tym bardziej nie była mu niczego winna. Tak naprawdę sama ledwo nadążała za tym, co działo się wokół niej. Znalezienie w tym wszystkim czasu na dbanie o innych wydawało się graniczyć z cudem.

– To była Leana? – zapytał cicho L., ledwo tylko znalazła się przy nim. Beatrycze nie musiała nawet na niego patrzeć, by zorientować się, że pytał dla zasady, nie wspominając, że najpewniej słyszał nie tylko jej wymianę zdań z siostrą. – Cóż…

– Przynajmniej wiemy, co stało się z Renesmee – zauważyła przytomnie. Chciała brzmieć entuzjastycznie, ale szło jej to co najmniej marnie.

Niepokój powrócił w chwili, w której wypowiedziała te słowa. Spięła się, nagle prostując niczym struna. Jej spojrzenie momentalnie powędrowało ku Belli i Edwarda. Przynajmniej oni tu było, tak jak i wciąż tuląca się do Carlisle’a Esme, ale to nie wyjaśniało najważniejszego. Dostrzegła jeszcze trzymającą się na uboczu Claire – bladą jak papier, udającą, że wcale źle nie czuła się w otoczeniu tych wszystkich obcych jej kobiety. Dziewczyna nerwowo wodziła wzrokiem na prawo i lewo, sprawiając wrażenie chętnej, by gdzieś się schować albo natychmiast rzucić się do ucieczki. Tyle wystarczyło, by Beatrycze zapragnęła do niej podejść, przytulić i zadać dziesiątki pytań. Mogła tylko zgadywać, w jaki sposób ta wylądowała w samym środku tego szaleństwa, skąd znała imię Łowcy i…

Joce. Gdzie podziała się Joce?

Beatrycze potrząsnęła głową, próbując odciąć się od niechcianych myśli. Panujący w sali chaos nagle zaczął jej ciążyć. Zmartwienia wróciły i to silniejsze niż do tej pory. Już i tak z trudem powstrzymywała się od myślenia o Ophelii i Jilianie. Co prawda scena nad jeziorem wracała do niej niczym bumerang, ale dało się ją odsunąć gdzieś na bok. To był zaledwie chwilowy spokój, ale i tak wydawał się lepszy niż nic.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz