Dwieście osiemdziesiąt pięć

15 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Wiedziała, że spokój był złudny. Rozumiała to aż nazbyt dobrze jeszcze przed pojawieniem się w domu Miry, a obecność demonicy jedynie utwierdziła ją w tym przekonaniu. Swoją drogą fakt, że kobieta najwyraźniej zamierzała udawać, że nie istnieje i że jakiś czas temu wcale nie nakłaniała Beatrycze to zrobienia czegoś, czego wszystkim przyszłoby pożałować, był trochę zabawny. To było tak, jakby żałowała, chociaż wampirzyca podejrzewała, że wymuszenie na Miriam wyrzutów sumienia, graniczyło z cudem.

Mimo wszystko czuła się tak, jakby ścigała się z czasem – i to pomimo tego, że nieobecność Lawrence'a i Carlisle'a sprawiała, że ten wydawał się stać w miejscu. To była dziwna zależność, której nigdy nie miała zrozumieć. Śmierć Huntera uświadomiła jej, że kolejne sekundy jednak mijały, na dodatek wtedy, kiedy to wydawało się niemożliwe. Nie mogła pozwolić sobie na rozluźnienie, a jednak...

Czekanie było męczące. I dawało fałszywą nadzieję, której może i nie przejmowała, ale w którą chcąc nie chcąc zaczynała wierzyć. Jak znała Ciemność, to była celowa, przewidywalna, ale zaskakująco skuteczna zagrywka.

Wciąż z nimi igrał, ale próbowała to ignorować. O wiele bardziej zresztą przerażało ją to, co się stanie, gdy w końcu przejdzie do rzeczy.

Wyjazd Aldero był zaskoczeniem, chociaż podejrzewała, co się za tym kryło. Elena snuła się po domu jak struta, co samo w sobie było jak aż nazbyt jasna wskazówka. Już jako duch Beatrycze widziała dość, by wiedzieć, że relacje tej dwójki były... skomplikowane. Cóż, na pewno z perspektywy Ala, bo intencje Eleny od początku były oczywiste. Martwiło ją to – trudno żeby nie, skoro na każdym kroku powtarzali sobie, by trzymać się razem – ale prawda była taka, że wampir w Mieście Nocy był bezpieczniejszy bardziej niż którekolwiek z nich.

Ona za to więcej czasu spędzała z Cameronem, zwłaszcza że ten najwyraźniej wziął sobie do serca słowa Lawrence'a. Nie żeby L. faktycznie mu coś zrobił, gdyby było inaczej, chociaż...

Nie, to wcale nie tak, że bywał aż do tego stopnia nadwrażliwy, prawda?

Tak czy siak, bliskość chłopaka była Beatrycze na rękę i to z dość konkretnego powodu. Incydent z Hunterem jedynie utwierdził ją w przekonaniu, że powinna wziąć sprawy w swoje ręce i zamiast czekać na męża, poprosić o pomoc telepatę. Co prawda nie czuła się dobrze z myślą o tym, że miałaby po raz kolejny wykorzystać akurat Cammy'ego, ale...

– Hej.

Uśmiechnęła się, gdy tylko na nią spojrzał. Natychmiast przerwał przerzucanie podręczników i udawanie, że w ogóle wybierał się do liceum. Beatrycze nie pamiętała, by ktokolwiek myślał tutaj o szkole, przynajmniej od czasu jej przemiany. Dobrze wiedziała, że Cammy starał się tylko przez wzgląd na Esme, a koniec końców i tak nie miał dotrzeć do liceum. Co prawda była jeszcze Claire, ale i dziewczyna nie pojawiła się u nich razu od chwili powrotu do Seattle. W którymś momencie udawanie ludzi i normalne życie zeszło na dalszy plan, a Beatrycze po raz kolejny zamierzała to zakłócić.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz