14

13.4K 426 56
                                    

Po tych całych pozycjach, rozciągaliśmy się i to mocno... pewnie znów będę mieć zakwasy. Wszystko mnie bolało... i to ma niby pomagać sportowcom? Błagam...
Wreszcie był koniec tej katorgi i wyszliśmy na zewnątrz by iść spokojnie do domu. Ja zostałam chwilę przed wejściem, bo czekałam na ojca, który miał po mnie przyjechać.

-Skyler... to co nam zafundowałaś to okropność... - Powiedział Nick zza moim pleców.

-Nie ja tylko ona... lub trener, który wpadł na tak genialny pomysł... - Prychnęłam z pogardą w głosie.

-W sumie to twoja wina... masz u mnie dług...

-Jaki dług?! Wystarczy, że nikomu o tym nie powiem i jesteśmy kwita.

-Nieprawda... tak to nie działa...nie powiesz o tym, a sama coś takiego mi zafundowałaś. To nie jest żadna zapłata za to wszystko co mnie dziś upokorzyło...

-To mów... czego chcesz?

-Umów mnie z Laylą... - Głos mu zadrżał.

-Co? Chyba żartujesz!

-Prawda jest taka, że nakłamałem rodzinie i chłopakom, że mam dziewczynę... Laylę... teraz mi głupio, bo chcą ją poznać.

-To twój problem. Trzeba było mówić prawdę... żadna ciebie nie chce leszczu...

-Chcą mnie... ale Layla jest ładna... zazdroszczą mi nawet... pomożesz mi?

-A niby czemu mam ci pomagać? Layla to moja przyjaciółka i nie będę jej do niczego zmuszać... - Odparłam.

To prawda. Może i nie mamy kontaktów jak najlepsze przyjaciółki, ale pomagamy sobie w trudnych chwilach. Jesteśmy jak... przyrodnie siostry. Razem w drużynie jesteśmy niepokonane. Nie zmuszę jej do tego. Nick nie jest dla niej. Ona sama ma na oku kogoś innego. Nie mogę za sprawą jednego pstryknięcia sprawić, że ona się w nim zakocha.

-Nie zrobię tego. - Rzekłam z poważną miną. Chciałam sobie spokojnie odejść, ale ten zatrzymał mnie chwytając mocno za ramię.

-A co jeśli... ja coś zrobię dla ciebie? Może chcesz coś... bo mogę to załatwić... o ile to nie będzie nic związanego z wygraną i tym podobne... Mów... czego pragniesz tak najbardziej na świecie? - Zapytał patrząc mi stanowczo w oczy.

-Niczego... jedynie szczęścia moich przyjaciół.

-A może... ktoś ci się podoba z mojej drużyny? Chcesz czegoś spróbować na poważnie? - Zapytał, a ja stanęłam w miejscu i nie ruszałam się przez moment. A może... Nie! Nie może o tym wiedzieć, że mi się podoba koleś z jego drużyny... ani nie mogę tego zrobić Layli.

-Widzę, że się wahasz... Może umówię cię z Edem? Może wolisz Johna?

Zarumieniłam się lekko.

-Johna? Mówisz poważnie? - Zapytałam z nadzieją.

-Tak... mówię poważnie. Umówię was ze sobą. Naprawdę!

-Nie, nie, nie, nie zrobię tego przyjaciółce!

-Ale nic nie zrobisz... powiesz jej tylko parę miłych słów o mnie...

-Sama nie wiem...

-Umowa stoi? Proszę... to moja jedyna nadzieja.

Zacisnęłam mocno powieki. Chciałam powiedzieć nie, ale nie potrafiłam. Jestem od kilku lat zauroczona Johnem, że bardzo chcę by w końcu się z nim umówić, ale brak mi odwagi. Do tego sądziłam, że Nick nagadał o mnie bzdur swoim kolegom i on już nigdy mnie nie zechce...

-Tak... umowa stoi. - Spuściłam wzrok.
Ten tylko się uśmiechnął.

-Do zobaczenia na twojej kolejnej przegranej, desko. - Pomachał mi z wyższością. Pewnego dnia go zamorduję... narazie skupię się na umowie. Auto mojego ojca zatrzymało się przede mną, więc szybko wsiadłam i pojechaliśmy do domu.

Będąc w domu zaczęłam długo rozmyślać. Wszystko tak mnie bolało, że aż wzięłam miskę z lodowatą wodą i włożyłam tam obolałe po balecie stopy. Czułam ulgę. Wreszcie... po tylu cierpieniach to błogosławieństwo. Potem przerwała mi myśl o tej głupiej umowie. Cóż... ja tylko szepnę jej parę słów o tym gnoju i sprawa załatwiona... Wzięłam do ręki telefon i napisałam do niej, że musimy jutro po szkole spotkać się tylko we dwie. Napisała zwyczajne spoko. Nick naprawdę nie jest dla niej. Sądząc po nim, to pochwali się tylko kilku osobom i ją rzuci. Nie chcę by cierpiała. Nikt nie powinien cierpieć z powodu miłości. Z resztą... co to za miłość. Nawet nie wiem czy dam radę przekonać ją do tego debila.

Sądziłam, że Nick to zwyczajny cham, bo pogadał ze mną tylko dlatego, żebym mogła mu coś załatwić. Potem odezwał się tak paskudnie... czyli w jego stylu. On nie wie jaki to ból codziennie trenować swoje słabe ciało i narażać się na urazy i omdlenia. Powiedziałby jak każdy, ale ja chyba mam takie głupie skłonności do przewracania się i okaleczania. Nawet nie wie jaki koszmar przeżywałam na meczu, czy zwyczajnie upadając. A on co? Śmiał się i chwalił się swoim triumfem na lewo i prawo, mówiąc przy tym, że jego przeciwniczka jest beznadziejna. Nigdy mu tego nie uświadomię jakie to jest niesprawiedliwe, że jest między nami różnica wieku i mają większe szanse by wygrać... to jest po prostu nie fair...

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz