Po szkole od razu z dziewczynami poszłyśmy zdenerwowane kolejnym etapem, w umówione miejsce. Było to mianowicie boisko do gry w tenisa z zapełnionymi trybunami. Każdy krzyczał. Dziewczyny obstawiały nas a chłopaki Festera z ekipą... Dosyć logiczne. Weszłam się przebrać w odpowiedni strój. Mieliśmy tam małą szatnię. Napiłam się dużej ilości wody. Jak mówiłam to bardzo zdrowe. Skarciłam dziewczyny jak stara baba, żeby piły bo się odwodnią. Związałam włosy w taki sposób, by żadne pasmo mi nie przeszkadzało. Przytuliłam się z wszystkimi by dodać im otuchy.
-Nie stresujcie się... - Rzekłam.
-Jak mamy się nie stresować?! Przecież musimy wygrać!
Parsknęłyśmy śmiechem.
-"Hahaha" bardzo śmieszne... - Wszedł Nick z ekipą. Wypięli się do przodu przez co każda z nas czuła się malutka... A ja to jak mrówka. Wszyscy patrzyli tylko swoimi próżnymi oczami. Każdy z nich wyglądał groźnie. W jednej chwili poczułam lęk, że coś nam zrobią... Gdyby któryś rzucił się na jedną, mógłby ja zabić. Wszystko dlatego, że są bardzo umięśnieni, wysocy (przez co pewnie dużo ważą) i zaangażowani. Razem wyglądali też bardzo przystojnie. Nie brakowało im seksapilu. My natomiast w większości byłyśmy bardzo ładne... w większości, nie licząc mnie. Długie nogi miała każda z nich i urodę. Byłyśmy wysportowane i rozciągnięte. Ale czy to wystarczy do zmierzenia się z nimi? To bardzo niesprawiedliwe, że rywalizujemy ze starszymi, ale przecież tego nie powiem, bo Nick pomyślał by, że jestem tchórzem.
-Czego chcesz? - Zapytałam wściekle.
-Zobaczyć nasze przeciwniczki przed zmiażdżeniem ich... Musimy zapamiętać wasz wygląd, bo wrócicie poobijane.
-Taki z ciebie sadysta? Będziesz się wyżywać?
-A ty desko lepiej mnie nie wkurzaj... - Przybił mnie rękoma do ściany przez co poczułam ból obijając swoje plecy. - Jesteś tylko małym robakiem do zgniecienia...
-Najpierw jesteś miły a teraz... Masz coś do mnie? - Zmarszczyłam brwi.
-Lubię się nad tobą pastwić... na campingu to co innego... Byłem pijany.
Wyślizgnęłam się i szybkim krokiem poszłam z dziewczynami na drugi koniec szatni. Co mu znowu odbiło? Zachowuje się jakby chciał mnie zabić albo coś... On ma jakieś ADHD? Nie wiem czego jeszcze mam się po nim spodziewać. Z każdym dniem coraz trudniej go zrozumieć. W samochodzie się do mnie nie odzywa, a przy wszystkich będzie mnie denerwować... Mam go serdecznie dość.
Wyszłyśmy wszystkie przywitane okrzykami i brawami. Czułam się skrępowana i zawstydzona. Jednocześnie też byłam bardzo zdenerwowana... jeśli przegramy to zawiodę się na sobie... nie będzie miało sensu dalsze rywalizowanie.
-Damy radę... - Szepnęłam cicho.
Usiadłam na ławce z ekipą i wyznaczyłam Raven jako pierwszą. Grała z Edem. Myślę, że rozsądnie ustawiłam kolejność. Ja z Nickiem gramy na koniec...
Raven wyszła ze strachem na ustach. Zaczęła grać. Gra była dosyć wyrównana, wszyscy się darli zamiast dawać jej otuchy. My stresowałyśmy się. Każda z nas ocierała ten pot z czoła, gdy nagle Raven wygrała. Pękałam z dumy a wszystkie dziewczyny na trybunach skakały ze szczęścia. Raven zapłakana wróciła i przytuliła się. Spojrzałam na Nicka, a on skrępowany udawał, że nie patrzy.
Następnie miała grać Layla i John. Dziewczyna pewnie wkroczyła na stanowisko by zacząć grę. Poruszała się zwinnie jak na gimnatyczkę przystało. Jej długie nogi umożliwiły jej szybkie poruszanie się z miejsca na miejsce. Gdy doszli do remisu, John przejął się i z nią wygrał. Wszyscy chłopcy wrzeszczeli, a my ze smutkiem odwróciłyśmy głowy.
-Nie przejmuj się... - Powiedziałam z troską.
Jako trzecia wyszła Maya, czyli nasza tajna broń. Miała rywalizować z Samem. Dumnie stanęła na swoim terenie, a jej czarne krótkie włosy się naelektryzowały. Kiedy zaczęła się bitwa, ta dawała z siebie wszystko. Widać było lata treningów jakie wkładała w grę. Nie minęło kilka chwil a zwyciężyła. Znowu oklaski.
Następnie wyszła Savannah, która miała stawić czoła Parkerowi. Nic dodać nic ująć, bo wygrała triumfalnie śmiejąc się do przeciwnika. Spojrzałam na wroga z wyższością. Ten najwyraźniej nie mógł uwierzyć w to co się działo i karcił chłopaków.
Kiedy wyszła Alex z Zackiem wszystko się pokomplikowało. Nie mogła się skupić na piłce. Była zdekoncentrowana i w taki oto sposób przegraliśmy. Był płacz i lament, ale potem jako ostatnia wyszłam stawić czoła Nickowi. Zmarszczyłam brwi i się wyprostowałam. Dumnie wyszliśmy jako kapitanowie drużyn. Jeśli wygram ja wygrają dziewczyny, a jeśli Nick... będzie remis i dogrywka.
Stanęłam na swoim polu. Brunet jasno dawał mi do zrozumienia, że zaraz przegram. Kiedy piłka tenisowa poszła w ruch, ja i mój rywal dawaliśmy z siebie wszystko. Mimo moich krótkich nóg rzucałam się na wszystkie strony. Oboje mieliśmy słabe strony. Nick nie był skoncentrowany, a ja nie byłam dość silna jak on. Mijały sekundy... minuty... aż ostatecznie Nick zrobił wymach i przegrałam. Z wściekłością rzuciłam paletką o ziemię i skuliłam się szlochając. Każdy krzyczał, że jest remis... To nie było pocieszające...
-A więc mamy remis... - Krzyknął ktoś z widowni.
-Dogrywka! Dogrywka! DOGRYWKAAA! - Wszyscy krzyczeli. Podniosłam się z ciekawością w oczach.
-Mamy plan! Niech kapitanowie drużyn zagrają jeszcze raz! Po przerwie.
Stanęłam na równe nogi. Do doskonały pomysł! Pobiegłam do szatni z dziewczynami zestresowana. Znowu napiłam się wody i rozgrzałam ręce. Ode mnie zależy wszystko w tym etapie... Stanęłam przed małym lustrem widząc swoją spoconą twarz.
-Nie zepsuj tego... - Rzekłam do siebie. - Musisz być lepsza od tego gnoja... Mama będzie z ciebie dumna...
Po piętnastu minutach wypoczynku przyszłam i tłum zawitał mnie oklaskami. Kiedy wyszedł Nick, byłam całkowicie gotowa. Zacisnęłam zęby i nie dawałam po sobie poznać, że w środku cała trzęse się ze strachu i stresu. Zmierzyłam chłopaka wzrokiem i dałam mu do zrozumienia, że tym razem nie ma szans. Podeszłam do niego i zbliżyłam się.
-Teraz zobaczysz na co mnie stać... - Powiedziałam cicho.
-Stać na operację powiększania piersi? - Zakpił. - Nie wierzę w ciebie... nikt w ciebie nie wierzy desko...
Zajęliśmy swoje pozycje i rozpoczęła się gra. Pot lał się ze mnie litrami. Biegałam w tę i z powrotem. Mocno zaciskałam zęby i nie zwracałam uwagi na ból i zmęczenie. Muszę wygrać! Muszę! Ręka mnie bolała. To dlatego, że przy uderzeniach dawałam z siebie więcej niż wtedy. Byłam bliska zemdlenia, ale w ostatecznej chwili usłyszałam coś na co czekałam od dawna...
-Skyler wygrywa!!!
Wszystkie dziewczyny rzuciły się na mnie ze łzami w oczach. Krzyczały, a ja nie mogłam jeszcze zrozumieć co się stało. Wygraliśmy... nie wierzę! Nick gotował się ze złości i szybko się oddalił ze wstydu. Przegrał z dziewczyną... Wszystkie skakały z radości. Byłam taka szczęśliwa... nigdy nie zapomnę tego niezwykłego uczucia triumfu...
CZYTASZ
Nie wygrasz ze mną, skarbie...
RomansaCzy dwoje niezwykle upartych, nieznośnych i zadufanych w sobie graczy z boiska, połączy cos więcej niż tylko rywalizacja i walka o własne drużyny? Może sekret miłosny nie kryje się w umiejętnościach grania... Tylko w sercu... ~ 12.11.2019 ~ 2# w ro...