Otworzyłam te cholerne drzwi. Ze zmęczeniem spojrzałam na uradowaną minę Nicka.
-No hej. - Uśmiechnął się bezczelnie.
-Wchodzisz czy czekasz jak ten kołek? - Warknęłam.
-Ale stoisz w drzwiach...
Odsunęłam się na jedną stronę w milczeniu i z poważną miną. -Teraz już możesz.Zaprowadziłam go do swojego pokoju, gdzie znajdowało się uporządkowane biurko. Byłam tak wściekła jak smok ziejący ogniem. Nigdy bym się nie spodziewała, że kiedykolwiek Fester będzie w moim domu. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować, bo jeszcze mnie obgada. Usiadł na krześle przy biurku opierając głowę o rękę. Westchnęłam... bardzo ciężko.
-No nie wiem... chcesz może herbaty? Czy czegoś tam? - Podniosłam brew. Żeby tylko te dwie godziny szybko zleciały.
-Nie, nie chcę. - Przekręcił się na krześle.
-Ale ci zrobię... - Czmyhnęłam do kuchni. Im więcej czasu mi to zajmie, tym mniej będę musiała z nim rozmawiać. Porozwalałam kilka rzeczy w kuchni udając, że coś robię. Zrzucałam łyżeczki i widelce, odkręcałam wodę, ale herbaty nie robiłam.
-Skyler! Czas nas goni. - Powiedział Nick. Dobrze... Poszłam i usiadłam obok niego. Poczułam obrzydzenie i mrowienie w nogach. Stres opanował moje ciało. Otworzyłam mu książkę od fizyki i pokazałam z jakich tematów będę mieć sprawdzian.
-Jak to jest, że jesteś najlepszy z fizyki i dość dobry w sporcie? - Skrzyżowałam ręce i założyłam nogę na nogę.
-Tak to już jest, nie przechwalając się byłem jedynym laureatem konkursu fizycznego... - Zaczął się wywyższać.
-I już mi działasz na nerwy... Masz mnie nauczyć i koniec. Bez nabijania się i wyzywania.
-Oczywiście deseczko. - Szepnął chichocząc. Wtedy zamachnęłam się i z całej siły walnęłam go książką po łbie.
-Uspokoisz się?! - Wycedziłam.
Potem chłopak przytaknął na moją prośbę. Ku mojemu zdziwieniu zaczął mi wszystko normalnie tłumaczyć. O dziwo... ja to rozumiałam, a przecież nie kumam tego. I naprawdę on jest dobry z fizyki. Aż zaczęłam się zastanawiać dlaczego on chce uprawiać sport zamiast iść na dobre studia, bo z jego umiejętnościami może daleko zajść.
-Ej, Nick. Czemu nie chcesz spróbować w naukach ścisłych? - Zapytałam.
-Wiesz... Nie lubię fizyki... Po prostu umiem, ale bardziej wolę sport. Mój ojciec był piłkarzem i może właśnie dlatego chcę iść w jego ślady. W rodzinie nikt nie lubi grać... A on odszedł i pewnie jest zadowolony, że akurat ja chcę grać.
-Na pewno jest z ciebie dumny.
Uniosłam jeden kącik ust i oboje odwróciliśmy wzrok. Przez chwilę panowała głucha cisza, a ja wpatrywałam się w podłogę.
-No... Widzę, że już umiesz i nie jestem Ci... potrzebny... - Nick w lekkim poddenerwowaniu wstał i oddał mi książki.
-Tak, tak... dzięki... - Zaczęłam się szykować do odprowadzenia chłopaka.
-Kiedy masz tą poprawę?
-W poniedziałek.
-To może przyjdę do ciebie jutro i w sobotę?
-Tia... Spoko. Jesteś super korepetytorem... - Schowałam pasmo włosów za ucho.
-A ty jesteś bardzo mądra... Sorki, ale myślałem, że będzie gorzej.
-Nie jestem aż taką blondynką, wiesz? - Popatrzyłam się z pogardą.
-Przecież blondynki nie są głupie... Poza tym ty chyba jesteś najmądrzejszą i najładniejszą jaką znam. -Przybliżył się gwałtownie. Otworzyłam szeroko oczy, po czym się odsunęłam o dwa duże kroki. Ręce miałam schowane za siebie. Patrzyłam się na podłogę, potem na niego.
-Em... Może już pójdę. - Rzekł lekko speszony.
-Tak... Widzimy się przecież jutro... to... cześć. I dzięki za korki.
-Nie ma za co. To była czysta przyjemność. - Pożegnał się i wyszedł.
Wreszcie jestem sama... Mogłam wreszcie się rozluźnić, zdjąć bluzkę i łazić w samym topie. Omówiliśmy cały rozdział włącznie z obliczeniami. Wszystko rozumiałam. Nick polecił mi jeszcze zrobienie zadań typu sprawdź się. Zabrałam się za nie i po piętnastu minutach zrobiłam wszystkie bezbłędnie. Aż się dziwię, że w dwie godziny nauczył mnie wszystkiego na jeden sprawdzian. Potem jednak odrobiłam te zaległe prace domowe, bo wcześniej nie umiałam ich zrobić i dostawałam pały. Teraz jednak z lekką pomocą książek udało mi się zrobić większą ich część. Jutro mam fizykę, więc pokażę to nauczycielowi i może postawi mi za to piątki.
Po lekcjach, zaczęłam znów ostro trenować. Odpaliłam sobie trening na telefonie i z zaangażowaniem robiłam wszystkie ćwiczenia. To jednak nie wystarczyło. Poszłam trenować rzuty do kosza, potem rozciąganie... Muszę wygrać kolejne dwa etapy, by coś udowodnić. Już nie wspomnę, że będę musiała przed całą szkołą ogłosić, że jestem deską jak przegram. Wydaje mi się, że przyznanie Nicka, że dziewczyny są lepsze to błahostka. Powinien bardziej cierpieć, ale cóż.
Wieczorem znowu urządziłam sobie wieczór dla siebie, choć nie wyszedł za specjalnie. Weszłam do wanny z gorącą wodą, gdzie była jeszcze do tego woda różana. Cała łazienka pachniała kwiatami. Mówi się, że róża to ulubiony kwiat każdej kobiety, choć wolę letnie kwiaty... takie jak bzy albo słoneczniki... Moim marzeniem było zawsze by chłopak podarował mi słoneczniki na pięknym tle błękitnego nieba. Wtedy ja jestem po kolana w niebiańsko czystej, niebieskiej wodzie, a słońce grzeje jak nigdy. Fale robią białą pianę na brzegu, a na piasku można znaleźć dużo muszelek. W tym momencie chłopak moich snów wchodzi za mną do wody i podarowuje mi kwiaty. Woda uderza o moje nogi. Czuję słońce na skórze. W brzuchu mam motyle. Patrzymy sobie w oczy i przyrzekamy wierność do końca życia. Z tego pragnienia rodzi się drugie... Chcę by na miejscu chłopaka ze snów był właśnie Ed. Kulturalny i nigdy się ze mnie nie śmieje. Potrafi zachować się jak dżentelmen na każdej randce. Gadaliśmy ze sobą tak wiele razy, że czuję coś wspaniałego. Cały czas wypisywał do mnie wiadomości typu miłych snów, albo miłego dnia. Za każdym razem dodawał serduszko...
CZYTASZ
Nie wygrasz ze mną, skarbie...
Roman d'amourCzy dwoje niezwykle upartych, nieznośnych i zadufanych w sobie graczy z boiska, połączy cos więcej niż tylko rywalizacja i walka o własne drużyny? Może sekret miłosny nie kryje się w umiejętnościach grania... Tylko w sercu... ~ 12.11.2019 ~ 2# w ro...