20

12.4K 418 78
                                    

Przez cały czas nie mogłam się skupić na lekcjach. Za bardzo brakowało mi sportu i tych wszystkich dodatkowych zajęć. Zawody z pływania tuż tuż, a ja mam zakaz trenowania. Westchnęłam ciężko. Mam chodziaż nadzieję, że balet poprawi moją kondycję a nie wyczerpie na amen.

Kiedy nadeszła chwila gdzie mogłam choć trochę wyluzować oczywiście znów kłody pod nogi. Trenerka kazała mi usiąść na ławce podczas gdy dziewczyny miały sprawdzian z rzutu piłką lekarską. Lubiłam to. Wiedziałam też, że byłabym w stanie to zrobić na dobrą ocenę. Nudziło mi się potwornie do czasu aż trener chłopców z drugiej liceum podszedł do mnie i dał mi klucze do schowka.

-Przyniesiesz mi sześć pachołków, dobra?

-Dobra

Zeskoczyłam z ławki i pobiegłam do schowka. Kiedy przechodziłam czułam się tak fantastycznie... cicho na korytarzu, nikt się nie bije i nie widać tych typiar z wymalowanymi twarzami. Było tak spokojnie, że wolałam zostać tam i się spokojnie uczyć jeśli to potrzebne. W końcu poszłam do schowka i zapaliłam światło. Jak na zwyczajny schowek, był dosyć duży, tylko zawalony wszystkimi rzeczami. To miejsce prosiło się by ktoś zrobił w nim porządek. Zaczęłam szukać w tym bałaganie pachołków. Niestety przychodziło mi to z trudem.

Nagle poczułam jak ktoś wpada na moje plecy jak huragan. Prawie się wywaliłam na stertę piłek. Odwróciłam się z prędkością światła. No kto inny mógłby tak na mnie wpaść?

-Nick... Po co tu przylazłeś? -Przewróciłam oczami. To już moja rutyna wpadać na niego przynajmniej dwa razy na dzień.

-Trener zapomniał ci powiedzieć o szarfach. Ja już je wezmę, widzę przecież, że i tak tego nie ogarniesz... -Powiedział i zaczął szukać szarf. Nie mógł ich znaleźć tak samo jak ja nie mogłam znaleźć pachołków, więc razem zaczęliśmy szperać w tym chaosie różnych szpargałów.

Po długim czasie szukania i zaglądania w różne kąty, odechciało nam się tego. Jakim trzeba być niemotą by nie móc znaleźć tak prostej rzeczy. Wszystko tam było... piłki, siatka, stół do ping-ponga, ale pachołków i szarf nie było. Nick znalazł tylko jedną, która walała się gdzieś z kurzem. Usiadłam na środku tego całego bałaganu. Nick też nie wiedział co ma zrobić. Wtedy zadzwonił dzwonek i wszyscy wybiegli na korytarz. Zignorowaliśmy to dopóki nie usłyszeliśmy dźwięku kluczy i zamykania drzwi. Podbiegłam szybko do nich i zaczęłam szarpać za klamkę.

-Halo! Czy ktoś mnie słyszy?! Ktoś nas tu zamknął! -Zaczęłam się wydzierać. Po chwili Nick zaczął robić to samo. Krzyczeliśmy i waliliśmy w drzwi. Niestety przez hałas nikt nie mógł nas usłyszeć. Nie poddawaliśmy się przez całe piętnaście minut, a potem przerwa się skończyła, a korytarz zapewne świecił pustkami. Opadłam już z sił. W głębi duszy panikowałam. A co jeśli nikt nas tu nie znajdzie? Umrzemy z głodu albo co gorsza skończy się tlen?

-Nick... co my teraz zrobimy?! -Zapytałam z drżącym głosem.

-Nie wiem i przestań panikować... tylko pogarszasz sprawę... - Rzekł szukając rozwiązania.

-A jak nikt nas nie znajdzie?

-Trener w końcu tu przyjdzie... mam nadzieję... - Jego ton nagle się zmienił.

-Co to znaczy, że masz nadzieję...

-Uspokój się histeryczko... Poczekajmy tutaj, a ktoś z pewnością nas wypuści...

Chłopak nie brzmiał zbyt przekonująco. Zaczęłam z nerwów gryźć paznokcie. Co chwila podchodziłam do drzwi krzycząc. Nasz Woźny to chyba żyje w innym wymiarze... zamknął nas pomimo, że byliśmy głośno... Chyba że miał słuchawki na uszach co mu się zdarza. Westchnęłam i zsunęłam się pod drzwiami.

-Coś naprawdę się na mnie uwzięło... -Wyszlochałam.

-Co masz znowu na myśli? - Zapytał zmęczony moją histerią.

-Zabronili mi chodzić na zawody... a to był jedyny czas gdzie mogłam być sobą i dawać z siebie wycisk... Potem kazali mi ubrać kieckę i tańczyć czego nie znoszę i czuję się jak jakaś striptizerka w tej krótkiej szmacie... Teraz utknęłam z moim wrogiem w schowku... Czasami myślę sobie, że los robi mi to na złość... -Schowałam głowę w kolanach cicho skomląc jak mały piesek.
Nick zastanowił się nad moimi słowami.

-Nie tylko ty masz tak ciężko, desko. Czasami los jest okropny przez dłuższą chwilę, by potem postawić na twojej drodze coś, co sprawi, że będziesz szczęśliwa. - Rzekł patrząc w inną stronę i lekko się uśmiechnął.

-Jejku... to było... bardzo mądre jak na ciebie i... czy ja widzę uśmiech? Szczery uśmiech, który nie jest oznaką, że wywaliłam się gdzieś?

-Może... dobra przyłapałaś mnie. - Zaśmiał się po czym jego mina znów stała się smutna.

-Coś nie tak? - Zapytałam.

-Są pewne rzeczy, o których nie powinna wiedzieć osoba trzecia. -Powiedział i odwrócił się do mnie plecami. -Zwłaszcza ty desko.

Wtedy wzięłam do ręki piłkę i rzuciłam ją w jego kierunku.

-Za co to było wariatko?! - Krzyknął gdy piłka zderzyła się z jego głową.

-Za deskę.

Wziął dwie piłki i rzucił w moją stronę. Ałć...
Nie wiem kiedy, ale ja mu oddałam, on oddał mnie i skończyło się na tym, że wszystko mnie bolało.

-Sorki, że pytam w końcu jestem osobą trzecią, ale jak tam ci się układa z Laylą? Nadal jest twoją dziewczyną? - Podniosłam brew.

-Tak, a coś cię to interesuje? - Zrobił podejrzliwą minę.

-Tak pytam, bo to moja przyjaciółka. Muszę być w każdej chwili gotowa by ją pocieszyć... Przecież znudzisz się nią po kilku dniach...  - Prychnęłam.

-To może zapytaj się jej, a nie mnie! A tak serio nie mam zamiaru wcześnie jej rzucać.

-Ale masz zamiar...

-Słuchaj... prawda jest taka, że moja dziewczyna musi być idealna. Layla jest tylko na pokaz.

-No proszę... powiedz jaki jest twój ideał... Przecież książę musi mieć najlepszy wybór spośród dam, więc jaka ona musi być? - Rzekłam sarkastycznie.

-Oprócz tego, że ładna i zgrabna to też musi lubić sport. Ma oglądać ze mną mecze i przynosić browary gdy tego zechcę. Będzie mi posłuszna i oddana, a na dodatek jej cycki będą wielkie jak piłki od koszykówki.

-Czego innego miałam się spodziewać po tobie... Nie chcę psuć twoich marzeń, ale taka nie istnieje. I... po co te piersi? Nigdy nie rozumiałam waszej chłopięcej logiki...

-Bo każdy facet chce je macać, to proste.

-Ale czemu? Co w tym fajnego?

-Nigdy nie zrozumiesz... Może też być coś w tym, że jesteś płaska i nie rozumiesz jak się czują twoje przeciwieństwa.

-No nie wiem... A masz jakiś problem? Ja nie wybierałam sobie ciała... To nie moja wina, że taka jestem...

-Daj spokój...

-Czasami chciałabym zakończyć naszą dziecinną sprzeczkę, ale za każdym razem gdy widzę twoje nastawienie to mam dość próbowania. Nigdy się nie zaprzyjaźnimy wiesz o tym doskonale, ale przestań uprzykrzać mi życie...

Wtedy nagle drzwi otworzył trener bardzo zdenerwowany zaistniałą sytuacją.

-Nic wam nie jest? - Głos mu drżał.

-Nie, ale czas na mnie... - Powiedziałam i ominęłam go idąc w kierunku wyjścia. Byłam wściekła na Nicka i na trenera. Jakim trzeba być nieodpowiedzialnym by zapomnieć o uczniach, których się wysłało do schowka... Mam do niego żal. A co do Nicka... zawiodłam się jeszcze bardziej. Czemu ja mam nadzieję, że przyzna mi rację? Przecież to jest niemożliwe...

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz